- Jesteś pewna? – zmarszczył brwi,
odsuwając dziewczynę od siebie.
- A czy wyglądam jakbym żartowała? –
prychnęła, wywracając oczami.
- Ale…
- Chodź tutaj – mruknęła, przyciągając
chłopaka do siebie i całując w usta. – Żadnych zobowiązań. Tylko seks.
***
Uderzyłem
ręką o drzwi mieszkania, domagając się jak idiota ich otwarcia. Wyprowadziła
się? Wyszła? Stwierdziła że mnie nie wpuści? Mimo wszystko to było moje
mieszkanie, nie miała prawa. No i nie
była taką suką, w każdym razie.
Oparłem się czołem o wejście, rozważając jakie jeszcze mam możliwości. Cały wcześniej zgromadzony w moim organizmie alkohol jakby wyparował, pozostawiając umysł zadziwiająco trzeźwym. Możliwości miałem wiele, ale przede wszystkim musiałem przyswoić sobie jedną, zasadniczą lekcję – następnym razem muszę kurwa zabrać ze sobą klucze.
Oparłem się czołem o wejście, rozważając jakie jeszcze mam możliwości. Cały wcześniej zgromadzony w moim organizmie alkohol jakby wyparował, pozostawiając umysł zadziwiająco trzeźwym. Możliwości miałem wiele, ale przede wszystkim musiałem przyswoić sobie jedną, zasadniczą lekcję – następnym razem muszę kurwa zabrać ze sobą klucze.
… drzwi. Cholera, kto…
… icho, może nas nie usłyszy, to pewn…
Szmery
za drzwiami. Niewyraźne, ciche, ale jednak obecne. A więc była tam. I
najwyraźniej nie sama. Poczułem jak ciśnienie skacze mi do głowy, pozbawiając na
chwilę wzroku. W tym samym momencie moja pieść znowu zmierzyła się z grubą
powłoką drewna.
… ZAMKNIJ SIĘ – dobiegł
mnie spokojny głos dziewczyny, tak wyraźny jak gdyby stała tuż obok. Zrobiłem
krok w tył, słysząc odgłos szczękającego zamka. Była tam. Ale już nie moja.
Była
tam, z zaciśniętymi ustami w przejściu, lustrując moje brudne ubranie wzrokiem.
Blond włosy znajdowały się w lekkim nieładzie, jak gdyby dopiero co wyszła z
łóżka – a tak zapewne było. Przydługa męska koszulka z logiem jakiegoś zespołu sięgała
jej za pośladki, a bosymi stopami przestępowała z nogi na nogę, chroniąc się
przed zimnem posadzki.
- Cześć
– wyjąkałem, nie do końca wiedząc, czego mogę się spodziewać. Spojrzenie
Chrissie było stalowe, niewzruszone. Cokolwiek bym nie powiedział,
prawdopodobnie spotkałoby się z prychnięciem pogardy.
- Nie
nabłoć w przedpokoju – stwierdziła w końcu obojętnie, odsuwają się, by zrobić
mi przejście. Po zamknięciu drzwi stała przez chwilę, obserwując, jak
niezgrabnie pozbywam się butów i kurtki, a potem poszła do siebie, jak gdyby
nigdy nic. Było w tym milczeniu coś niebezpiecznego, przez co nie czułem się
komfortowo, a jej wyraźnie takie torturowanie mnie sprawiało przyjemność. Schrzaniłem, dobra? Ale czemu to ja
miałbym być tym odpowiedzialnym w związku? Dlaczego to zawsze rola faceta?
Chciały kobiety feminizmu, to niech go kurwa mają.
Drzwi
jej pokoju zostawiła uchylone, prawie zapraszając mnie do zajrzenia tam.
Słyszałem drugi, męski głos, nie byłem idiotą. Koszulka na niej też nie była
moja, chociaż przyznaję, że wyglądała w niej bardziej niż seksownie. I chociaż
wiedziałem, że nie powinienem, to bez pukania pchnąłem drzwi, będąc gotowym na
zasadniczo wszystko. Wszystko, ale nie kurwa to.
Chrissie.
Jego
usta smakowały jak alkohol, którego nigdy nie miało się dość. Palce paliły
skórę, nie dając mi chwili wytchnienia. Seks zawsze jest odpowiedzią.
I
chociaż nie byłam pewna, czy powinnam coś takiego robić, było mi wszystko
jedno. Jedyne, czego chciałam, to zniszczyć Ashtona, a czyż to nie był
najlepszy sposób? Jemu było wszystko jedno, co robię. Niespecjalnie mu zależało,
nie na tyle, by mnie przy sobie utrzymać. Gdyby nie zniknął, jak głupie
dziecko, uciekając od wszelkiej odpowiedzialności, może wybaczylibyśmy sobie. Może
ja bym była w stanie wybaczyć. Może poskładalibyśmy kawałki tej głupiej
układanki.
Chociaż
coraz częściej myślałam o nas jako o elementach z innego zestawu.
Ale
jego nie było. Nie było go, kiedy łzy pokryły moją poduszkę. Nie było go, kiedy
jak głupia leżałam przykryta jego kołdrą, wdychając jego zapach. Ani wtedy, kiedy
pokonując własną słabość wdrapałam się na ten głupi dach, myśląc o bardzo…
bardzo głupich rzeczach.
Miłość?
Nie. Nie ma czegoś takiego. Miłość to tylko puste słowo, w świecie, w którym
żyje nie ma na niego miejsca i byłam zbyt otumaniona pożądaniem, żeby to dostrzec.
Tylko głupcy się zakochują i oddają swoje serca jednej osobie. Osobie, która może
je zniszczyć jednym słowem, jednym, głupim czynem. To nie jest fair, nie tak
chce spędzić resztę życia.
-
Michael – jęknęłam cicho, kiedy jego ręce znalazły się na moich udach, podwijając
koszulkę. Patrzenie na Irwina lekko zmniejszyło mój entuzjazm, ale w sumie… Był
mi obojętny. Tak bardzo, że aż mnie samą to zdziwiło. Gdybym była „zakochana”
raczej nie przeszłoby mi tak łatwo uczucie. Chyba. W sumie co za różnica? Mało
to facetów chce się ze mną przespać? Ze niby potrzebuję kogoś do czegoś więcej?
Śmieszne.
Ręce
chłopaka wślizgnęły się pod spód koszulki, łaskocząc mnie lekko, kiedy zimnymi
opuszkami palców wodził po mojej skórze. Czułam uśmiech na jego ustach, który przeniosły
się na moją szyję, doprowadzając mnie do szaleństwa. To jak dobrym kochankiem
był Michael, chyba nie da się opisać.
- Chyba
kurwa kpisz – szorstki głos wyrwał mnie z transu, aż podskoczyłam przestraszona.
Odwróciłam się w kierunku drzwi, ale szybko uśmiech satysfakcji zagościł na
mojej twarzy, podobnie jak u Michaela. Ten nie wiedział, że w zasadzie został przeze
mnie wykorzystany, ale czy jego to obchodziło? Odzyskał możliwość posuwania
dziewczyny, dostał szansę na odpłacenie się Ashtonowi za złamany nos i dwa
żebra, prawdopodobnie był w podobnym stopniu usatysfakcjonowany całą sytuacją.
- Och,
Ashton – zacmokałam z satysfakcji, kiedy zauważyłam, jak mocno zaciskał pieści,
żeby czegoś nie uszkodzić. Albo kogoś. – Chyba nie spodziewałeś się, że będę na
ciebie… Czekać?
Michael
parsknął śmiechem, ale uciszyłam go spojrzeniem.
- Wyjdź
proszę z mojego pokoju, chciałabym dokończyć pieprzenie mojego faceta… - uśmiechnęłam
się słodko, zdając sobie sprawę, jak wielką suką byłam. – Mojego nowego faceta.
-
Jesteś żałosna – wycedził Irwin i trzasnął drzwiami, zostawiając mnie i
Clifforda z głupimi uśmieszkami na twarzach. Ojej?
-
Jesteś okropna – mruknął Michael, przyciągając mnie znów do siebie i całując. –
A przy tym cholernie seksowna.
- Tylko
nie myśl, że naprawdę jesteśmy razem – warknęłam, odsuwając się na moment.
- Wiem –
westchnął chłopak, przeczesując palcami swoje włosy. Trudno mi było odczytać,
co tak naprawdę kryło się w tym krótkim stwierdzeniu. – A teraz chodź i dokończ
to, co zaczęliśmy, bo zaraz sam będę musiał sobie poradzić.
- Już,
już, nie marudź, mój ty rumaku – parsknęłam, wsuwając rękę za materiał jego
bokserek. – Tylko zrób tak, żeby ten dupek usłyszał absolutnie wszystko.
- Da
się zrobić, wasza wysokość – mruknął Michael, po czym rzucił mnie na łóżko,
całując agresywnie.
***
- Do
jutra – powiedziałam, całując lekko Michaela w usta, kiedy wychodził. To było
tak cholernie satysfakcjonujące, pokazać facetowi jego miejsce w szeregu. Stara
Chrissie wróciła i to w bardzo, bardzo wielkim stylu.
Chciałabym
grac fair, ale granie fair jest nudne. Życie bez problemów z kolei monotonne. A
stwarzanie problemów dla kogoś takiego jak Ashton… zwyczajnie przyjemne.
Patrząc
chwilę w lustro, zrzuciłam stanik z siebie i przyjrzałam się z uśmieszkiem swojemu
nagiemu odbiciu. Lubiłam siebie i tak bardzo zapomniałam, że nie tylko
charakter we mnie był mocny. Każdy element mojego ciała, chociaż nie perfekcyjny,
miał moc pociągania. Wszystkie nierówności, krzywizny i załamania pobudzały mężczyzn.
I jak bardzo nienawidziłam swoich wylewających się boczków, rozstępów i śladów
cellulitu, tak dla Ashtona one były nad wyraz atrakcyjne. Nagość? Nie było niczego,
czego we mnie ten gnój nie widział jeszcze.
Zatem
co mi szkodziło pójść w ten sposób po herbatę?
Lekko
na palcach przeszłam do kuchni, gdzie zgodnie z przewidywaniami spotkałam
mojego – już tylko i wyłącznie – współlokatora. Ashton rzucił na mnie okiem i
zamarł na chwilę, z trudem odwracając ode mnie wzrok, co jeszcze bardziej
pobudziło mnie do działania. Lekkie otarcie się bokiem o jego plecy wystarczyło,
by wybuchł.
- Czy możesz
się ubrać? – warknął, na co ja tylko parsknęłam śmiechem, odmierzając dwie
miarki cukru i wsypując je do filiżanki. Oparłam się przy tym ostentacyjnie o
blat stołu, wyginając do tyłu. Nie musiałam odwracać głowy, by wiedzieć, jakim
głodem na mnie patrzył.
- Nie.
- Ktoś
może przyjść i cię zobaczyć – warknął, a ruch za mną sugerował, że oddalił się
na drugi koniec pomieszczenia, jakby uciekając od pożądania.
- Co, twoi
przyjaciele? – roześmiałam się odwracając. – Nie mam się akurat tutaj czego
wstydzić. Każdy z nich mnie widział nago.
Ta
informacja wyraźnie nim wstrząsnęła, co tylko dodatkowo mnie ucieszyło. – Kpisz, prawda?
- Dlaczego?
– spojrzałam w dół na swoje piersi i poprawiłam je lekko, oblizując wargi.
Mięsnie na szczęce Irwina zadrżały. – Kiedy ty bawiłeś się świetnie na swojej
małej wycieczce, ja też sobie doskonale poradziłam. Fajna rzecz, wiesz? Luke ma
niesamowity język powiem ci, z Michaelem…. Chyba słyszałeś, co robił Michael.
No a Cal…
-
Przestań – wyszeptał zmęczonym głosem Ashton. Wywróciłam oczami, bo mniej
więcej takiej reakcji się spodziewałam. – Po prostu przestań.
- Mam
gdzieś, Ashton, co o mnie myślisz – zachichotałam, podchodząc do niego i zadzierając
głowę do góry. – Przez ciebie stałam się na moment kimś innym, kimś kim nigdy
nie chciałam być. I teraz pora żebyś poniósł tego konsekwencje.
- Przepraszam,
dobra? – wycharczał chłopak, zaciskając oczy.
- Mam
to gdzieś.
Chciałam
odejść, ale nie pozwolił mi. Objął mnie szybko ramionami, wbijając palce w moje
plecy, przycisnął do siebie i pocałował, trzymając usta przy moich póki nie
zmiękły. Był cholernym wrzodem na dupie.
-
Rozumiesz, Chrissie? – wymamrotał, odsuwając mnie od siebie i dotykając swoim
czołem mojego. – Mam to gdzieś, co robiłaś z innymi.
- Ale
ja nie mam gdzieś tego, co ty robiłeś.
Jeden,
celny cios skierowany w jego krocze wystarczył, żebyśmy odsunęli się od siebie
gwałtownie. Wystarczył, bym zrobiła trzy kroki do tyłu, wytarła usta wierzchem
dłoni i przybrała wyraz pogardy na twarzy. Ashton zachwiał się na nogach, a
potem zaparł rekami o blat, oddychając ciężko.
- Nigdy
więcej tego nie rób – powiedziałam zimno i zapominając o herbacie, wyszłam z
kuchni, będąc całkowicie świadoma konsekwencji swojego czynu.
__________
HASHTAGUJEMY DZISIAJ TAK MOCNO JAK TYLKO MOŻEMY BO TROUBLE WRACA DO REGULARNEGO PUBLIKOWANIA YAS YAS YAS
#TROUBLEFF