Kiedy
moje oczy spotkały jego, wiedziałam że trafi mnie dzisiaj szlag. To po prostu
czuło się w powietrzu, bez względu na to, jak cudowna pogoda panowała wokół
nas. Smród jego debilizmu zalał salkę prób jak menel w autobusie.
Oparłam
się o głośnik, do którego Michael podpinał swoją gitarę. Uśmiechnęłam się do
niego lekko i przeczesałam palcami kolorowe włosy, mrucząc pod nosem kilka słów
przeznaczonych tylko dla niego. Nie zrozumcie mnie źle, Michael nie był wcale
taki zły. Kiedy jego popęd seksualny został zaspokojony, potrafił być naprawdę
czarujący, troskliwy i w jakiś sposób bezpieczny. Przede wszystkim nie miał
żadnych obiekcji co do faktu, że jeszcze nie tak dawno spałam dość regularnie z
większością jego przyjaciół. Trochę jakby wielka biała plama padła mu na mózg,
ale nie mi było tutaj narzekać. Podstawowe potrzeby w moim życiu były
regularnie zaspokajane.
Luke
patrzył na mnie z drugiego końca pokoju z zaciśniętymi wargami, nie odzywając
się od momentu, w którym przyszłam. Nie ignorował mnie, ale świdrował wzrokiem,
co chyba było jeszcze gorsze – to oceniające, ironiczne spojrzenie, pełne
pogardy. Cały Luke, który nie musiał otwierać ust, żeby wyrazić swoje uczucia.
Marnował się chłopak w tym zespole, powinien kurwa zostać mimem.
Ale
kiedy Ashton wszedł do piwnicy… Powietrze zastygło, a czas się zatrzymał, w
niedobrym tego słowa znaczeniu. Coś ukuło moje serce, żołądek ścisnął się, tak
jakby miał zamiar wyskoczyć i stanąć obok, ale oczy, wbite w twarz blondyna nie
zdradziły niczego. Moja twarz ani drgnęła, póki ten nie rozbił swoim irytującym
głosem ciszy, którą nawet Calum uszanował. Bo przecież tylko Ashton Irwin
potrafi być takim dupkiem.
- Co
ona tu robi? – wyrzucił w końcu z siebie, nie do końca kierując to pytanie do
kogokolwiek i wskazał głową na mnie, wykrzywiając usta w grymasie
niezadowolenia. Oczywiście, że nie chciał mnie tutaj. Wystarczyło, że mijaliśmy
się w kuchni, albo w korytarzu, ignorując nawzajem. To, co pięknie się zaczyna,
zwykle boleśnie się kończy.
- Stoję
– powiedziałam opryskliwie i pomaszerowałam do kanapy stojącej w rogu sali, a
gdy usiadłam, dokończyłam – a teraz siedzę i oglądam jak mój chłopak gra na
gitarze. Problem?
Ashton
wciągnął ze świstem powietrze i uniósł głowę do góry, siadając przy perkusji.
Zaczął coś poprawiać, uderzać pałeczkami w losowe elementy z prawdopodobnie
większą siłą, niż powinien. Odwróciłam wzrok dopiero, kiedy poczułam na swoim
ramieniu rękę Luke’a, który starał się mnie podnieść.
-
Myślę, że powinnaś już iść – rzekł cicho, przestępując nerwowo z nogi na nogę.
Calum stanął za jego plecami, kiwając szybko głową.
-
Nigdzie się nie wybieram – prychnęłam niezadowolona odtrącając jego dłoń i
sięgnęłam po koc w kratkę, którym przykryłam się, opatulając ciasno. Przyszłam
tutaj głownie ze względu na Michaela… Drugorzędną sprawą jest fakt, że
wiedziałam, jak bardzo wkurzy to Irwina. Luke westchnął cicho i ku mojemu
zaskoczeniu od razu odpuścił.
- Niech
robi co chce – mruknął cicho do Caluma, co ledwo dosłyszałam. Obaj wymienili
zmartwione spojrzenia i zajęli swoje miejsca przy instrumentach.
Obserwowanie
tego niewątpliwie… niezwykłego… zespołu było najnudniejszym przeżyciem w całym
świecie. Jedyna satysfakcję sprawiał mi fakt, że Ashton nadal uderzał w swój
instrument z niezamierzenie dużą siłą, wyrzucając z siebie pokłady agresji,
które pewnie gdyby nie obecność perkusji, zostałyby wykorzystane na mnie. To w
jakiś sposób połechtało moje ego, świadomość, jak bardzo go denerwuję.
How did we end up talking in the first place?
Wystukiwałam
palcami rytm o skórzane oparcie kanapy, nie wsłuchując sie specjalnie w słowa,
towarzyszące całkiem wpadającej w ucho melodii. Zawsze wiedziałam, że Luke miał
w sobie coś, co przyciągało wzrok, a głos, o lekkiej chrypce niemal
magnetyzował. Chyba dlatego niezbyt słuchałam
wyśpiewywanych wersetów.
Now
we're walking back to your place
You're
telling me how you thought that song
About
living like a prayer
Wzdrygnęłam się, kiedy refren piosenki poleciał
jeszcze raz I w niedowierzaniu spojrzałam na Ashtona. Piosenka była o nas i
tylko nasza dwójka zdawała sobie z tego sprawę. Utkwiłam w nim wzrok, licząc na
jakąkolwiek reakcję. Chciałam mu pokazać, że wiem. Wiem, nie rozumiem. I jak
bardzo go nienawidzę. Za to, że to napisał i jeszcze bardziej za to, że
pozwolił im to śpiewać.
I'm pretty sure that we're halfway there
But when I wake up next to you I wonder how
How did we end up here?
But when I wake up next to you I wonder how
How did we end up here?
Gdy w
końcu pochwycił moje spojrzenie, uderzył pałeczką z takim impetem, aż
przełamała się na pół. Ashton cisnął zniszczonym kijkiem przed siebie
zdenerwowany i wstał gwałtownie, kopiąc w stołek. Powietrze w pokoju znów
zastygło, kiedy wszyscy, w mniejszym lub większym zdziwieniu, spojrzeliśmy na
niego pytająco.
- Co
się gapicie? – krzyknął, aż jego policzki poczerwieniały. – To wina tej głupiej
suki!
-
Której? – zapytałam niewinnie podnosząc się do góry i opierając na łokciach. –
Tej brunetki, rudej, czy blondynki z baru? Od której nabawiłeś się rzeżączki?
Calum wciągnął ze świstem powietrze. – Chrissie…
Uciszyłam
go ręką, po czym cała podniosłam się do pozycji siedzącej, piorunując Ashtona
wzrokiem.
-
Jesteś zwyczajnie żałosna, Weild – Ashton wypuścił powietrze z płuc, starając
się uspokoić, ale nie miałam zamiaru mu na to pozwolić. – Myślisz, że jesteś
taka mądra, świetna i niezależna, tylko ze sama siebie okłamujesz. Bez swoich
zabaweczek w postaci penisów nic nie znaczysz.
- Sam
nią byłeś, kotku – wstałam na równe nogi i zaczęłam powoli iść w jego kierunku.
- Nie –
zaśmiał się, ocierając pot ze skroni. – Ja miałem tego pecha, że cię kochałem.
- Czas
przeszły – zwróciłam uwagę, stając niecałe dwa kroki przed nim, wystarczająco
blisko, by naruszyć jego poczucie przestrzeni osobistej, a jednocześnie
dostatecznie daleko, by zdołać uciec w razie ewentualnego ciosu. Przełknęłam
ślinę, kątem oka obserwując Michaela, który z kolei nie ruszył się z miejsca.
- A co
myślałaś? Że będę na ciebie czekał, kiedy ty będzie zabawiała się z innymi? –
znowu w moich uszach rozbrzmiał ironiczny śmiech Irwina. – Możesz grać w swoje
gierki, Chrissie. Ale nie ze mną. Ja z tym skończyłem.
- To
dlaczego tak bardzo irytuje cię moja obecność na waszej próbie? – zapytałam
cicho, nie do końca będąc pewną, jak poprowadzić dalej tę rozmowę. Naszą
pierwszą normalną w miarę rozmowę od dawna.
- Bo
nie przyszłaś tutaj dla Michaela. Szkoda mi chłopaka – odparł wypranym z emocji
głosem. – Wiesz, solidarność penisów i te inne takie.
- Od
twojego penisa łatwiej nabawić się choroby wenerycznej, niż sprawiedliwości.
- To
moment, w którym mówię, że nic do ciebie nie mam, nawet szacunku?
- To
zabawne, jaki nagle zrobiłeś się wyszczekany – prychnęłam zakładając ręce na
piersi. Michael stanął za mną, kładąc ręce na talii. – Że aż musiałeś napisać
piosenkę o tym, co czujesz do mnie, zamiast mi o tym powiedzieć.
- Nie
ma tutaj nic do opowiadania – policzki Ashtona gwałtownie poczerwieniały. – A piosenka
nie jest skończona. Ma raczej dość tragiczne zakończenie, o tym, jak bohaterka
wyskakuje przez okno w piwnicy i żre glebę, bo tylko tyle jest tak naprawdę
warta.
-
Pierdol się, Ash.
-
Pierdol Mike’a, Chrissie.
-
Odpuść, Ashton, to już nie twój problem – powiedział twardym głosem Mike,
przesuwając mnie do tyłu, za siebie, za co podziękowałam mu przelotnym
pocałunkiem w policzek. – Zostaw ją.
- Dziwi
mnie, Michael, że nie brzydzisz się tak rozepchanej dziwki – parsknął Ashton i
zaczął iść w kierunku drzwi.
-
Przynajmniej znam swoją wartość! – krzyknęłam, zaciskając pięści. Miałam ochotę
rzucić się na niego, wydrapać oczy,
- Ile
bierzesz za noc? Sto? Dwieście? Ile zapłaciłaś Cliffordowi żeby udawał że
jesteście razem? A może twoja stawka to ilość centymetrów w gardle… - prychnął.
- DOŚĆ!
– Calum zatkał uszy i wmaszerował w przestrzeń między naszą trójką. Szczerze
mówiąc zupełnie zapomniałam o jego i Luke’a obecności. – Czy wy macie pojęcie,
jak komiczni jesteście w tym idiotyzmie?!
-
Zamknij się, Hood – warknął Ashton, sięgając ręką do klamki.
- Nie,
to ty się zamknij – parsknął, zwracając twarz ku mnie. – Dorośnijcie, kurwa.
- Nie
wtrącaj się – wyszłam zza Michaela i wycelowałam palcem w Ashtona. – Ten człowiek
zniszczył mnie i moje życie, mam święte
kurwa prawo mieć do niego pretensje.
-
PRETENSJE? PRAWO? CZY TY SIEBIE SŁYSZYSZ, WEILD?! – podniesiony głos Irwina
rozniósł się echem po salce, aż wszyscy
wzdrygnęliśmy. Odepchnął się zdenerwowany do drzwi i kilkoma susami znalazł
przy mnie, ściskając palcami ramiona i potrząsając. – Jesteś ślepa, głupia czy obłąkana?
- Zraniona
– splunęłam mu w twarz i korzystając z chwili jego dezorientacji, odepchnęłam
go, sama biegnąc w kierunku wyjścia. Nie oglądałam się za siebie, po prostu biegłam, uciekając od
niego, od złości, od emocji, od odpowiedzialności. Huk, który rozległ się za mną
zwiastował tylko jedno – Michael i Calum starali się zatrzymać Ashtona, ale im
to nie wyszło, dlatego niezbyt zdziwiło mnie, kiedy silna ręka szarpnęła moje
ramię, aż upadłam na plecy.
- Nie
skończyłem z tobą – warknął Ashton, stając nade mną i uniemożliwiając dalszą
ucieczkę.
- Nie
mam ci nic więcej do powiedzenia, Irwin. Wypchaj się.
-
Dorośnij, Chrissie. Bo póki co mandarynki są mądrzejsze od ciebie i bardziej
obeznane jeśli chodzi o związki.
- Zejdź
ze mnie – parsknęłam, kiedy jego twarz niebezpiecznie przybliżyła się do mojej.
- Więc
wyjdź z mojej głowy, głupia suko – mruknął mi do ucha, muskając lekko językiem
jego płatek. Moje ciało mimowolnie przeszły dreszcze.
- Ja
już dawno z niej wyszłam, ba uciekłam kiedy tylko zobaczyłam co naprawdę się w
tobie kryje Irwin. Złaź ze mnie.
Nagle
ucisk na mnie zelżał, aż zniknął całkowicie. Byłam zbyt zdezorientowana, by
rozejrzeć się kto mnie uwolnił, postanowiłam nie tracić czasu i podnieść się i
jak najszybciej odejść, póki piekło nie rozpoczęło się na nowo.
Przemierzając
szybkim krokiem ulice Nowego Jorku dotarło do mnie, że Ashton miał w pewnym
sensie rację. Byłam nikim, bez swoich zabawek. Gra, którą prowadziłam z nimi
nigdy nie była fair, a liczyły się tylko i wyłącznie moje korzyści. To w pewnym
sensie było piękne, z drugiej straszne, jak bardzo potrafiłam uzależnić od
siebie innych. Na przykład takiego Michaela, który był po prostu… Michaelem.
Uzależnienie, w które inni wierzyli że było czymś więcej niż potrzebą
bliskości.
Cielesność,
która nie stanowiła ograniczeń.
Związki
toksyczne, nie dające nic poza spełnieniem seksualnym.
Upośledzenie
emocjonalne?
Nie
wiem, czy związek z Ashtonem i gama uczuć którą siebie darzyliśmy była tylko
iluzją i obłudą, czy po prostu czymś dla nas obojga tak nieznanym, że aż
przerażającym.
But
you don't and you won't as you kiss me
Tym razem pakowanie moich
rzeczy nie zajęło tak długo jak ostatnio. Może dlatego, że zasadniczo niewiele
ze sobą zabrałam, gdy wracałam. Zwykła torba z ciuchami, do tego kilka
bibelotów, którymi wypchałam swoją podręczną torebkę.
Tylko to zdjęcie w ramce,
schowane głęboko do szuflady, na którym znajdowały się nasze roześmiane twarze,
zaciążyło mi przez moment w ręce. Zagryzając wargę delikatnie otworzyłam tylną
klapkę i wyjęłam fotografię, patrząc na nią w zamyśleniu.
Jak bardzo ludzie się zmieniają,
jak wiele uczuć można żywić do jednej osoby. Dobrych i złych. I za to go
nienawidziłam.
Sięgnęłam po długopis i
zapisałam szybko linijkę tekstu piosenki, którą dzisiaj wykonali przy mnie na
próbie, sadząc, że może być adekwatna do sytuacji, w której się oboje
znaleźliśmy. Razem z kluczami i ostatnim czynszem pozostawiłam ją na stoliku w
salonie, po czym wyszłam, nigdy nie oglądając się za siebie.
How did we end up here, Ash?
__________
epilog niedługo.
OMG! Tak długo czekałam na ten rozdział, ale na prawdę się opłacało :) Rozdział świetny zresztą jak każdy:) Z niecierpliwośćią czekam na next :) I życzę weny oraz Miłego Weekendu ^>^
OdpowiedzUsuńOMG DVSJSJAN tyle czekania *-*
OdpowiedzUsuńO jeju zabijasz *-*
Jest cudowny. Ash zatrzymaj ją! :o
Czekam na następny, pozdrawiam ^^
Cudowny.. Czekam na next xD
OdpowiedzUsuńBoże nie! Oni mają być razem. Ashton zatrzymaj ją ty idioto!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś do tego szablonu, jest znacznie ładniejszy. Zastanawiam się jakie będzie zakończenie. Mam nadzieje, że dobre i, że nie zakończysz pisania na tym ff, bo zdecydowanie masz do tego talent. :)))
Twoje opowiadanie jest piękne!!!! Ale to nie może sie tak skończyć! Po prostu nie może! Ja tego nie wytrzymam!!!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :*
theeternalkids.blogspot.com
boże warto było czekać, prawie się popłakałam xD kocham :*
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że do siebie wrócą! Nie mogłam doczekać się tego rozdziału, i jest! Cudo! <3
OdpowiedzUsuńOstro.... Jak zwykle
OdpowiedzUsuńwarto było czekać
O.Moj.Boze. tyle czekania, ale bylo warto! mam nadzieję, że będzie druga część. Chyba nie skonczysz na epilogu?
OdpowiedzUsuńOni muszą do siebie wrócić, no!!:((((
OdpowiedzUsuńNieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee :((
OdpowiedzUsuńpowiedz że będzie druga część....oni muszą, po prostu muszą być razem, Chrissie ogar już się powściekałaś, znowu okres masz czy co? .__.
będzie, zajrzyj na wattpada.
UsuńO BOŻE ŚWIĘTY NIE RÓB MI TEGO, NIE KOŃCZ FF. MOJE SERCE KRWAWI
OdpowiedzUsuńNie rob tego nie mozesz tego tak skonczyc ONI MUSZE BYC RAZEM nie koncz tego ff albo chociaz 2 czesc BLAGAM
OdpowiedzUsuńCo do rozdzialu genialny
zrobię, mogę, nikt nic nie musi, skończę kiedyś i tak, AMEN.
UsuńNie kończ tego w taki sposób... Mimo tego jak bardzo myślą że się nienawidzą to i tak zawsze się będą kochać. Kiedy widzę "Już niedługo epilog" mam ochotę płakać ten ff jest nie odłączną częścią mojego życia i życia wielu z nas. Robiąc zakończenie w którym oni zostają bez siebie ze złamanymi sercami, złamałabyś je również nam... Cała historia tego ff jest świetna!!! Masz wielki talent i nigdy nie przestawaj dla nas pisać...
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny.
Skończę w taki sposób, w jaki chce, nie inny.
UsuńOby nas nie załamał i szanuję twoje zdanie
UsuńOkładka taka jak kiedyś (prawie)
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza
świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńNiee... Znajdę Cie i chyba zabije xd Dlaczego mi to robisz ? Ja tu myślałam, że oni się pogodzą, pocałują, ożenią a ty mi tutaj z wyprowadzką wyjeżdżasz :* Ale rozdział cudowny *-* Szkoda, że już niedługo epilog, ale cieszę się, że będzie druga część :) Weny życzę i do następnego x @1Dkc5SOS
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńTyle czekania na ten rozdział. Omg. Było warto czekać!! Uwielbiam <3
OdpowiedzUsuń@designedbyluke
Szkoda że to już końcówka ;_; Rozdział świetny!!
OdpowiedzUsuńhej, wszyscy piszą, że chcą widzieć ashtona i chrissie jako parę, ale ups, ja jakoś nie. podoba mi się taka kolej rzeczy, dwie waleczne bestie, podkładają sobie nawzajem świnie, to prawdziwy charakter tego opowiadania, that means the real trouble! nie mam pojęcia jak to skończysz, na jakie pomysły wpadniesz, ale cokolwiek napiszesz, jestem za. mam tylko jedno pytanie: zamierzasz kontynuować talking on a broken line? mimo, że opublikowałaś tam tylko dwa rozdziały, zżyłam się z tym opowiadaniem, początek naprawdę przypadł mi do gustu. x
OdpowiedzUsuńPytanie do autorki - czy masz może Ask'a lub jakiś fanpage tego FanFiction? :)
OdpowiedzUsuń