Rozdział 2

Nowy Jork, rok 2014. Trzy lata później.
Dosłownie nic nie szło tak, jak powinno. Całe moje życie w jednej minucie stało się jednym wielkim żartem, którego sprawcą stałam się ja. Byłam sama sobie winna, jak wiele rzeczy w moim życiu schrzaniłam, ile z nich z własnej, nieprzymuszonej woli rzuciłam w kąt. Bo przecież to wszystko wokół mnie, było od zawsze niczym innym, jak niewinną zabawą. Po co miałabym traktować je poważnie? To, że jakiś obleśny koleś o mało nie zrobił mi dzieciaka w wieku dziewiętnastu lat jeszcze nic nie znaczy. Prawda?
Otworzyłam zrezygnowana gazetę, kupioną wcześniej tego ranka. Tusz na szarym papierze jeszcze się rozmazywał, przez co moje palce momentalnie zrobiły się szarawe. Zdegustowana wyjęłam mokrą chusteczkę z torebki i otarłam o nią ręce. Właśnie dlatego wolałam korzystać z Internetu, był wygodniejszy, bezpieczniejszy i szybszy. I zdecydowanie znajdowało się w nim za mało ofert co do wynajmu mieszkania.
Jakie to śmieszne, niespełna trzy lata temu bawiłam się w najlepsze w klubach, na prywatkach, a dzisiaj przewracam kolejne strony nudnej prasy w poszukiwaniu lokum na najbliższe miesiące. O tej porze kilka lat temu zakładałabym sukienkę, szukałabym szminki, ewentualnie brałabym kąpiel. Ale nie zawsze można być niebieskim ptakiem i skakać z kwiatka na kwiatek, o czym uświadomiłam sobie biorąc kolejną „pigułkę po”. Nie, nie dorosłam, ha, bez przesady, dalej jestem tym samym lekkomyślnym dzieciakiem, który mógłby wskoczyć byle facetowi do łóżka. Zaczęłam po prostu stawiać w pewnym momencie wymagania, kiedy zauważyłam, że bzykanie się z kolesiami nie daje mi już satysfakcji jak kiedyś. Owszem, było fajne – ale chyba boleśnie uderzyłam o ścianę z napisem „co za dużo, to niezdrowo”.
Drogie. Za małe. Dzielenie mieszkania z rodziną z dzieckiem… Nie, chyba podziękuję. Od dużych, krzykliwych ogłoszeń, jedno odstawało swoją prostotą i minimalizmem, jakby pisane od niechcenia przez faceta, chcącego wynająć pokój nie z potrzeby, a dla kaprysu. Uśmiechnęłam się do siebie – przeczucia mnie nigdy nie myliły. To było to, czego szukałam. Zgodnie z instrukcją zamieszczoną poniżej lakonicznego zdania o wyposażeniu mieszkania, wysłałam smsa pod podany numer. Nic wymyślnego, krótko i konkretnie. Właściciel wydawał się być tego typu człowiekiem, wiec musiałam zagrać na jego zasadach.
Witam, jestem zainteresowana wynajmem pokoju, czy moglibyśmy się spotkać w celu obejrzenia lokalu? Będę wdzięczna. C.W.
Dzisiaj nie ma mnie w domu. Oprowadzi panią moja siostra. Proszę przyjść na podany w anonsie adres o 15. A.I.
Spojrzałam na zegarek i uśmiechnęłam się do siebie. To będzie dobry dzień, mimo wszystko.

***

Ulice. Znałam okolicę, w której znajdowała się kamienica. Co prawda nie byłam tu wiele razy, ale w jakiś sposób kręte uliczki wydawały się znajome, ich wspomnienie majaczyło mi gdzieś na tyłach głowy. Chyba dlatego nie zgubiłam się na Brooklynie, tylko i wyłącznie dlatego.
Dziewczyna, z którą miałam się spotkać, już na mnie tam czekała; dość niska szatynka, o pucułowatych policzkach, na oko szesnastoletnia, ubrana w wyciągnięty sweter, zdecydowanie za duży i chyba po jej bracie. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
- Hej, ty musisz być Lauren, prawda? Jestem Chrissie Weild – wyciągnęłam do niej rękę, którą nastolatka ochoczo uścisnęła. Wydawała się sympatyczna, aż do przesady, jakby była jedną z tych osób, która po prostu każdy lubi za to, że żyje. Jeśli jej brat należał do tego samego gatunku, jestem udupiona.
- Tak – powiedziała dziewczyna. – Cieszę się, że ten kretyn w końcu znalazł współlokatorkę, nie będę musiała go pilnować.
- Słaba reklama powiem ci – zaśmiałam się. Z jeden strony perspektywa niegrzecznego chłopca jako współlokatora przerażała mnie, a z drugiej pociągała. Bo sama przecież taka byłam, może znalazłam mój męski odpowiednik?
- Ojej, to nie tak – zreflektowała się szatynka, wyraźnie zmieszana, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło. – Ashton jest po prostu bardzo specyficzny. No i lepiej go przypilnować od czasu do czasu, bo wolę nie wiedzieć, co by się działo gdyby zostawiłoby się go bez kontroli.
Ashton. Spojrzałam na dziewczynę z ukosa, kiedy wspinałyśmy się po szarych stopniach klatki schodowej, dokładnie takiej, jakich tysiące można zobaczyć w tym mieście, ba, pewnie na całym świecie. Coś w Lauren było, w jej wyglądzie, mogłabym przysiąc, że kiedyś już spotkałam tę dziewczynę. Dziwne.
Drzwi do mieszkania były duże, mahoniowe od zewnątrz i białe od wewnątrz, co w mojej opinii było trochę śmieszne, ale nie będę skreślała nowego domu przez to, jak bardzo niegustownie dobrane zostały drzwi wejściowe. Lauren coś mówiła, tłumaczyła, zachęcała najlepiej jak umiała – miałam ochotę zakneblować ją i usadzić na kanapie, która stała po środku pokoju dziennego. Małe irytujące stworzenie. Nienawidzę dzieci.
- Sypialnia, kuchnia, salon i jeszcze jeden pokój, który kiedyś był zwalony niepotrzebnymi rzeczami, potem przerobiony na studio nagraniowe… - szczebiotała Lauren, miotając się po pomieszczeniach jak przestraszona wiewiórka. – Teraz to miejsce jest przystosowane do zamieszkania i będzie twoje jeśli się zdecydujesz.
Pokiwałam głową, siadając na sofie. Zlustrowałam pomieszczenie wzrokiem, czując się niekomfortowo. Mogę przysiąc, że to miejsce wyglądało cholernie znajomo, kuchenny blat, rozkład pomieszczeń. Zagryzłam wargę i opadłam głębiej w siedzeniu.
- Opowiesz mi coś o swoim bracie? – zapytałam po chwili, widząc, że szatynce kończą się pomysły na zachęcenie mnie do tego miejsca.
- A co chcesz wiedzieć? – usiadła na kanapie obok mnie z poważną miną – a przynajmniej tak jej się wydawało.
- No wiesz. To, że prawdopodobnie jest okropnym wrzodem na dupie swojej siostry jest oczywiste.
- Jest irytujący, trochę arogancki – powiedziała w zamyśleniu. – No i częściej go nie ma w domu niż w nim jest, także praktycznie  biorąc pokój bierzesz mieszkanie na wyłączność…
- Lauren – przerwałam jej, znudzona. – Biorę je, na nic innego mnie nie stać, skończ mnie zachęcać.
- Dzięki bogu, myślałam że zaraz zwymiotuję od nadmiaru słodyczy – zaczęłyśmy się obie śmiać, kiedy siostra mojego przyszłego współlokatora odetchnęła. – Nawet sobie nie wyobrażasz, ile takich jak ty się tedy przewinęło. Albo ja ich wyganiałam, albo mój brat. Ale ty wydajesz się porządku.
- Wielkiego wyboru nie mam, więc… Może jakoś przeżyję twojego brata dupka. Z gorszymi idiotami miałam do czynienia w życiu – parsknęłam. Z resztą, jaki miałam wybór? Mogłam skończyć pod mostem albo jako współlokatorka kolesia, którego nie znałam. Jedno niby gorsze od drugiego, ale miałam dość mieszkania z rodzicami, z  resztą, dwadzieścia jeden lat, studentka drugiego roku na NYU, to jakaś farsa, żebym cieśniła się z rodzicielami na sześćdziesięciu metrach kwadratowych. – Kiedy będę mogła się wprowadzić?
Lauren popatrzyła na mnie w zamyśleniu, a potem jej twarz rozjaśniła się, jakby wpadła na jakiś genialny pomysł. Klapnęła się ręką w czoło i zaczęła szukać czegoś w swojej czerwonej torebce.
Notatka.
- Ash zostawił notatkę dla ciebie, gdybyś się zdecydowała wynająć pokój – powiedziała szatynka, podając mi wyciągnięty z książki zgnieciony kawałek papieru. Złapałam go dwoma palcami i spojrzałam na tekst z ciekawością. Treść wpisana ładnym, kształtnym charakterem pisma, zwierająca wszystkie potrzebne informacje, na początku nie wzbudziła we mnie żadnych większych emocji. A potem zobaczyłam ten podpis, dwie małe literki inicjału; to śmiesznie wykręcone A i delikatnie zakrzywione I. Nie. To kurwa niemożliwe.
            Zamrugałam kilka razy, starając się zrozumieć, co się stało. Wszystkie puzzle nagle zaczęły pasować do siebie, układanka nareszcie przestała być plątaniną rozrzuconych fragmentów.
Drzwi wejściowe, o które oboje się opieraliśmy, kradnąc pocałunki.
Obrzydliwie pomarańczowa sofa, na której nasze ciała stały się jednym.
Zasłony, kiedyś mocno fioletowe, dzisiaj w kolorze wyblakłej lilii. 
Blat stołu w kuchni, na którym znalazłam pożeganie od niego.
Życie to taka śmieszna zabawa, w której raz wygrywasz, a raz przegrywasz. Czasami z własnej woli dajesz się ograć, a czasami zostajesz zaskoczony ruchem przeciwnika. A innym razem, tak jak ja, wyrzucasz szóstkę i wpadasz w głęboką pułapkę. Wtedy albo cofasz się o kilka pól, albo słono płacisz na rzecz naprawienia szkody. Tylko bywa też tak, że ani jedna, ani druga opcja nie nadaje się do wykorzystania, dlatego stoisz w miejscu.
- Lauren, mogłabym prosić o szklankę wody? – zapytałam drącym głosem. – Trochę mi słabo…
Dziewczyna popatrzyła zaskoczona ale pokiwała głową i wyszła do kuchni, zostawiając  mnie samą na kanapie. A ja od razu wstałam i zaczęłam przechadzać się  po pokoju nerwowo, przypominając każdy moment, w którym o mały włos nie wykręciłam numeru chłopaka. Wtedy, kiedy Nick mnie rzucił dla jakiejś taniej dziwki z baru. Wtedy, kiedy rodzice prawie się nie rozwiedli, kiedy mój brat wylądował w ciężkim stanie do szpitala, bo jakiś idiota wjechał w jego samochód na skrzyżowaniu. Kiedy oblałam egzaminy i musiałam powtarzać rok. Każdy moment, w którym działo się coś złego, tak bardzo, że nie potrafiłam opanować emocji kończył się wybraniem tych kilku głupich cyfr na telefonie. Ale nigdy nie zadzwoniłam, nie miałam odwagi. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że próba kontaktu z nim byłaby… Po prostu nieodpowiednia.
Nie musiałam wyciągać z portfela ciasno zgniecionego kawałka papieru, żeby mieć pewność.
W przedpokoju usłyszałam szczęk zamka, ktoś wszedł do mieszkania. Z impetem rzucił coś na stojący tam szklany stolik, klucze odbiły się od niego z brzękiem. Przełknęłam ślinę, modląc się, żeby to był sąsiad, albo chłopak Lauren, albo ktokolwiek, byle nie mój przyszły współlokator. Usiadłam znowu na kanapie, umieszczając dłonie na kolanach i patrząc nieprzytomnie przed siebie.
- Lauren? – usłyszałam, jak męski głos przybliża się, zmierzając chyba do kuchni. – Dzieciaku, mówiłem ci, że masz się stad zmyć przed moim przyjściem.
Szklanka stuknęła donośnie, odstawiona na marmurowy blat. Mogłam sobie niemal wyobrazić, jak Lauren staje przed swoim bratem z założonymi rękami, zirytowana jego zachowaniem, bo sama byłam dokładnie taka sama kiedy chodziło o Jamesa.
- Mógłbyś okazać trochę wdzięczności, że zamiast latać po sklepach, ja zajmuję się wynajmem twojego zasranego pokoju – warknęła szatynka. Uśmiechnęłam się do siebie. – Chrissie siedzi w salonie, mógłbyś się pofatygować i ją poznać, debilu.
- Chrissie? – chłopak zadał pytanie, zaskoczony. Zapadła cisza, przerywana tylko szumem wiatru za oknem. Chwile później w drzwiach salonu pojawił się on, trzymający szklankę wody, o którą chwile wcześniej prosiłam jego siostrę. Przełknęłam ślinę, podnosząc oczy na niego.
Nie jestem pewna, czy pomyliłabym go z kimkolwiek innym na tej ziemi. Takich twarzy się nie zapomina – po prostu możesz iść ulicą, w pośpiechu poruszać się w tłumie, a kogoś takiego zwyczajnie zauważysz. Oczywiście, zmienił się, jak mógłby nie dorosnąć? Już nie był podlotkiem, uroczym nastolatkiem o chłopięcych rysach, trochę niebezpiecznych, ale nadal nastoletnich. Dzisiaj był już mężczyzną, na oko dwudziestoczteroletnim, o ostrym spojrzeniu, wysoko zarysowanych kościach policzkowych i z tym dziwnym stylem bycia, który bił od niego, rozświetlając cały pokój. Chyba tylko włosy mu się nie zmieniły – dalej były trochę za długie, niefrasobliwie rozrzucone na głowie, zawijające się lekko na końcach.
Zastanawiałam się, czy mnie poznał; nawet jeśli, to nie dał po sobie tego poznać. Podał mi szklankę wody, którą przyjęłam i od razu, ciesząc się, że mogę czymś zająć ręce.
- Ashton Irwin– odezwał się w końcu. Jego bursztynowo-zielone oczy wpatrywały się we mnie intensywnie, jakby próbował zgadnąć moje myśli.
- Chrissie Weild – odparłam, wkładając całą silę woli, by nie brzmieć dziwnie. Ashton uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, starając się chyba stopić barierę między nami, która wyraźnie się pojawiła.
- Znałem jedną Chrissie – powiedział w zamyśleniu i podrapał się po głowie. – Ale to była dość krótka znajomość, chociaż bardzo intensywna.
Nabrałam powietrze w płuca. No to jest naprawdę jakiś żart, w dodatku kiepski. Czy ja jestem w ukrytej kamerze?
- Fajnie – mruknęłam, upijając łyk wody. – Co do mieszkania…
- Tak, Lauren już mi mówiła, że się zdecydowałaś – przerwał mi, przestając się uśmiechać. – Muszę cię uprzedzić, że jeśli chodzi o płacenie czynszu, nie toleruję opóźnień, inaczej w tydzień zabierzesz swoje manatki z tego miejsca.
- Jasne – parsknęłam, trochę zirytowana. Nikt mi nigdy nie stawiał warunków, a nawet jeśli, to nie takim aroganckim tonem. Trzeba będzie nad tym popracować. – Chce się wprowadzić w tym tygodniu.
- Jak dla mnie możesz zostać nawet i od dzisiaj, będziesz musiała sobie tylko zmienić pościel, bo ostatnio spała tam Lauren – Ashton wzruszył ramionami i usiadł obok mnie na kanapie. – Klucze ci dorobię jakoś w tym tygodniu, jak znajdę czas. Albo może powiem Luke’owi żeby oddał swoje, skurwysyn ich nie potrzebuje i tak.
Sączyłam powoli wodę, słuchając co blondyn ma mi do powiedzenia. Trochę za dużo na mój gust mówił, wolałam zdecydowanie jego lakoniczne oblicze. Ale powiedzmy, że dowiedziałam się dokładnie tego, czego chciałam. Czegoś, co uspokoiło mnie i sprawiło, ze serce przestało bić z szybkością, która spokojnie mogłaby przyprawić normalnego człowieka o zawał.
Ashton Irwin nie miał bladego pojęcia, że trzy lata temu, na tej samej, obrzydliwie pomarańczowej kanapie uprawialiśmy seks.
Uśmiechnęłam się do niego odkładając długopis i wstałam, dając do zrozumienia, że chcę jak najszybciej wyjść. Wyciągnęłam rękę przed siebie, a on uścisnął ją ochoczo, przypieczętowując umowę, którą chwilę wcześniej podpisałam.
- To będą interesujące miesiące, Chrissie – zaśmiał się, potrząsając naszymi dłońmi.
- Nie wątpię, Irwin. Nie wątpię.

__________

Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem! Naprawdę cieszę się, że Trouble Wam się podoba, ze chcecie je czytać i ogólnie... Ojej. Mam tylko nadzieję, że Was nie rozczaruję, ale na zachętę powiem, że będzie dużo nagiego Ashtona. Ojej, to chyba spoiler? :D
Chcecie żeby założyć twittera opowiadania? I no wiecie, spoilery, spoilery, spoilery... Nie chcę czegoś robić, żeby było nieużywane, więc o od Was zależy czy Trouble doczeka się swojego miejsca na twitterze. 
@trouble_ff dajemy follow :>
Dziękuję za każde wejście, każdy komentarz i oby Was robaczki było więcej!
Wybaczcie wariacje z szablonem, walczę z nim, bo to nie jest zdecydowanie to, co chcę.
Piszcie, komentujcie, cokolwiek. #TroubleFF
x

33 komentarze:

  1. Dlaczego mam uczucie że Trouble nie będzie miał zbyt dobrego zakończenia? :P

    OdpowiedzUsuń
  2. ALE ZAJEBISTY <3
    Hahaha, Ash jej nawet nie poznał.
    Ale będzie się działo xd
    No nic, czekam na następny rozdział x
    @_cliffxordx

    OdpowiedzUsuń
  3. O. Rany. Boskie.
    Oni. Będą. Ze. Sobą. Mieszkać.
    Ashton. O. Niczym. Nie. Wie.
    Powietrza. Powietrza. Powietrza.

    WOW, fantastyczny rozdział :) Oby tak dalej :D Będzie się dziaaałooo :D

    bb ;] xx.

    OdpowiedzUsuń
  4. jejku ljoihugyftdrtsytsdfg ciekawe czy ją pozna haha
    świetne opowiadanie xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Jezu to jest ekstra, serio. Fabuła jak na razie mi się bardzo podoba, jest oryginalna i po prostu GENIALNA. A co do Asha, to wydaje mi się, że on ją poznał... nie wiem czemu haha. Z niecierpliwościa czekam na następny rozdział i na pewno bym zaobserwowała konto na tt :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jasny gwint! On na pewno ją pozna. Nie ma innej opcji. Kocham twój styl pisania obydwu opowiadań. Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku!
    Czekałam na ten rozdział tak długo i powiem Ci; ani trochę się nie rozczarowałam!
    Ashton wydaje się jednym z tych typów, którzy lubią bijatyki i chamskie wyzwiska. Lubię, lubię, lubię to. Mimo iż nie dał po sobie nic poznać, mam takie dziwne przeczucie, że poznał Chrissie... Nie wiem dlaczego. W każdym razie, na pewno niedługo sobie ją przypomni. "Dużo nagiego Ashtona" mówi samo za siebie, hahaha, już się nie mogę doczekać, naprawdę!
    Co do konta na tt; nie lubię spoilerów, więc pewnie w moim przypadku nie będzie to przydatne, ale jeśli czujesz taką potrzebę, czemu nie? :)
    No nic, czekam na kolejny rozdział, życzę mnóstwo weny i pozdrawiam cieplutko, trzymaj się :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. Uwielbiam takie opowiadania. Opisują życie takie... Inne. Przynajmniej inne niż mam ja sama dzięki czemu mam taką cudowną odskocznie. Żyję życiem bohaterów zamiast swoim... Haha.
    Wydaje mi się, że kiedy Ashton pozna kim tak na prawdę jest jego współlokatorka, to będzie to jeden z lepszych momentów w tym opowiadaniu. Nie mogę doczekać się kolejnego wpisu. Tym bardziej, że w kolejnych notkach ma być dużo nagiego Ashtona, a to brzmi bardzo zachęcająco... ;)
    Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo weny i czekam ze zniecierpliwieniem na następny rozdział.

    Claudie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serdecznie zapraszam do siebie.

      zycie-pisze-rozne-historie.blogspot.com

      Usuń
  9. nie wierze... a to dobre xd jestem ciekawa czy naprawdę jej nie poznał czy tylko się zgrywa ? :D ciekawe jak to wszystko się potoczy ;) czekam z niecierpliwością na kolejny i pozdrawiam ! xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Wow super rozdział i czekam na kolejny. Pozdro xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Super rozdział ;)
    Czekam na kolejny <3
    Wenyy xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahahaa fanfiction dość w moim stylu.
    Będę śledzić i czytać <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  13. O boże, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału aidsfhaismndkasj
    @damnirwinx

    OdpowiedzUsuń
  14. Super! Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Super rozdział :)
    Czekam na 'dużo nagiego Ashtona' xdd

    OdpowiedzUsuń
  16. świetny i oby tak dalej :3
    dużo weny życzę ! :D <3

    OdpowiedzUsuń
  17. świetny omg
    on ją poznał ja to wiem
    nie wiem jeszcze jak mam połączyć imiona ale ok
    jak informujesz o rozdziałach błagam informuj mnie dfdsfsdf @avezain

    OdpowiedzUsuń
  18. Hxdvskchshxjvd !! To jest zajebiste!
    Tweetnij kiedy nowy rozdzial :3
    @banphrie

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytam to ff od początku na wattpadzie :D
    Świetne, no bo co można powiedzieć.
    Szkoda, że on jej nie poznał, ale mam nadzieję, że szybko się zorientuje, z kim będzie mieszkał :)
    Bardzo podoba mi się Twój pomysł. Jest naprawdę oryginalny i ciekawy.
    Czekam na następny i weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się, że pomysł przypadł do gustu! to naprawdę wiele dla mnie znaczy, szczególnie, że to w zasadzie trzecie fanficition, jakie w życiu piszę.

      Usuń
  20. Ten ciota, Irwin jej nie poznał, mam nadzieję, że szybko się skroi, że ta Chrissie z którą miał "krótką i bardzo intensywną znajomość" to ta sama Chrissie, z którą będzie mieszkał.
    Ona poznała go po charakterze pisma, soł on musi się tylko zgrywać :/
    Czekam na next + dałam follow :D
    @Toriixdd

    OdpowiedzUsuń
  21. chce konto.
    Opowiadanie robi na mnie wrazenie pod kazdym wzgledem juz wiem ze stal sie jednym z moich ulubionych.
    Nagi Ashton choc nie w realu to i tak sie jaram :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. naprawdę cieszą mnie takie komentarze! dziekuję :)

      Usuń
  22. Świetny rozdział *-*
    Chce już kolejny, omg.
    Nie chce mi sie wierzyć że Ashton tak naprawde nie wie że to ona, nie mam zielonego pojęcia o co mu chodzi... chce już nagiego Asha! XDD
    Wybacz, jest 3:20 i jakoś nie mam weny na pisanie komentarzy
    @hazztube :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Genialna. Fabuła. I Ashton jej nie pamięta? No to będzie śmiesznie :) bardzo podoba mi się Trouble i z niecierpliwością czekam na następny
    @awhmyboyzz

    OdpowiedzUsuń
  24. Dopiero początek, a już jest ciekawie. ;) Będę czytała. ;)

    OdpowiedzUsuń
  25. Genialne. Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  26. Już dawno nie czytałam tak zarąbistego bloga! Matko, dziewczyno... Jak ja bym chciała mieć twój styl pisarski... i do tego fabuła... Nie mogę się od tego oderwać pomimo, że Ash nie jest moim ulubionym członkiem zespołu... Serio. CUDOWNY BLOG

    OdpowiedzUsuń
  27. Boże, kocham to, po prostu genialne *.* To aż nieprawdopodobne, że on niczego nie pamięta, a ona nie skojarzyła wcześniej faktów. I znowu nie wiem co napisać. Kocham Cię, kocham Cię za te wszystkie opowiadania i emocje, które czuję podczas czytania. Jak to dalej będzie? Ashton odzyska pamięć, oświeci go? Będą w stanie wspólnie koegzystować? Nie pozabijają się nawzajem? Cóż, wizja nagiego Irwina nie daje mi spokoju i chuj, nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
    M. xx

    OdpowiedzUsuń
  28. Na bloga natrafiłam przypadkiem i bardzo się ciesze, ponieważ twój styl pisania jest genialny!! Wydaję mi się, że piszesz to z lekkością i dzięki temu potrafisz opisac każdą sytuację w sposób szczególny, który wciąga czytelnika i zmusza do dalszego czytania. Masz wielki talent !
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
    Nowa czytelniczka - @_Zuuza

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to największa motywacja dla autora, nawet ten niepochlebny.