Nowy Jork, rok 2014. Trzy lata później.
Dosłownie
nic nie szło tak, jak powinno. Całe moje życie w jednej minucie stało się
jednym wielkim żartem, którego sprawcą stałam się ja. Byłam sama sobie winna,
jak wiele rzeczy w moim życiu schrzaniłam, ile z nich z własnej, nieprzymuszonej
woli rzuciłam w kąt. Bo przecież to wszystko wokół mnie, było od zawsze niczym
innym, jak niewinną zabawą. Po co miałabym traktować je poważnie? To, że jakiś
obleśny koleś o mało nie zrobił mi dzieciaka w wieku dziewiętnastu lat jeszcze
nic nie znaczy. Prawda?
Otworzyłam
zrezygnowana gazetę, kupioną wcześniej tego ranka. Tusz na szarym papierze
jeszcze się rozmazywał, przez co moje palce momentalnie zrobiły się szarawe.
Zdegustowana wyjęłam mokrą chusteczkę z torebki i otarłam o nią ręce. Właśnie
dlatego wolałam korzystać z Internetu, był wygodniejszy, bezpieczniejszy i
szybszy. I zdecydowanie znajdowało się w nim za mało ofert co do wynajmu
mieszkania.
Jakie
to śmieszne, niespełna trzy lata temu bawiłam się w najlepsze w klubach, na
prywatkach, a dzisiaj przewracam kolejne strony nudnej prasy w poszukiwaniu
lokum na najbliższe miesiące. O tej porze kilka lat temu zakładałabym sukienkę,
szukałabym szminki, ewentualnie brałabym kąpiel. Ale nie zawsze można być niebieskim
ptakiem i skakać z kwiatka na kwiatek, o czym uświadomiłam sobie biorąc kolejną
„pigułkę po”. Nie, nie dorosłam, ha, bez przesady, dalej jestem tym samym
lekkomyślnym dzieciakiem, który mógłby wskoczyć byle facetowi do łóżka.
Zaczęłam po prostu stawiać w pewnym momencie wymagania, kiedy zauważyłam, że bzykanie
się z kolesiami nie daje mi już satysfakcji jak kiedyś. Owszem, było fajne –
ale chyba boleśnie uderzyłam o ścianę z napisem „co za dużo, to niezdrowo”.
Drogie.
Za małe. Dzielenie mieszkania z rodziną z dzieckiem… Nie, chyba podziękuję. Od
dużych, krzykliwych ogłoszeń, jedno odstawało swoją prostotą i minimalizmem,
jakby pisane od niechcenia przez faceta, chcącego wynająć pokój nie z potrzeby,
a dla kaprysu. Uśmiechnęłam się do siebie – przeczucia mnie nigdy nie myliły.
To było to, czego szukałam. Zgodnie z instrukcją zamieszczoną poniżej
lakonicznego zdania o wyposażeniu mieszkania, wysłałam smsa pod podany numer.
Nic wymyślnego, krótko i konkretnie. Właściciel wydawał się być tego typu
człowiekiem, wiec musiałam zagrać na jego zasadach.
Witam, jestem zainteresowana wynajmem
pokoju, czy moglibyśmy się spotkać w celu obejrzenia lokalu? Będę wdzięczna.
C.W.
Dzisiaj nie ma mnie w domu. Oprowadzi panią
moja siostra. Proszę przyjść na podany w anonsie adres o 15. A.I.
Spojrzałam
na zegarek i uśmiechnęłam się do siebie. To będzie dobry dzień, mimo wszystko.
***
Ulice. Znałam okolicę, w
której znajdowała się kamienica. Co prawda nie byłam tu wiele razy, ale w jakiś
sposób kręte uliczki wydawały się znajome, ich wspomnienie majaczyło mi gdzieś
na tyłach głowy. Chyba dlatego nie zgubiłam się na Brooklynie, tylko i wyłącznie
dlatego.
Dziewczyna,
z którą miałam się spotkać, już na mnie tam czekała; dość niska szatynka, o
pucułowatych policzkach, na oko szesnastoletnia, ubrana w wyciągnięty sweter,
zdecydowanie za duży i chyba po jej bracie. Uśmiechnęłam się do niej przyjaźnie.
- Hej,
ty musisz być Lauren, prawda? Jestem Chrissie Weild – wyciągnęłam do niej rękę,
którą nastolatka ochoczo uścisnęła. Wydawała się sympatyczna, aż do przesady,
jakby była jedną z tych osób, która po prostu każdy lubi za to, że żyje. Jeśli
jej brat należał do tego samego gatunku, jestem udupiona.
- Tak –
powiedziała dziewczyna. – Cieszę się, że ten kretyn w końcu znalazł
współlokatorkę, nie będę musiała go pilnować.
- Słaba
reklama powiem ci – zaśmiałam się. Z jeden strony perspektywa niegrzecznego chłopca
jako współlokatora przerażała mnie, a z drugiej pociągała. Bo sama przecież
taka byłam, może znalazłam mój męski odpowiednik?
- Ojej,
to nie tak – zreflektowała się szatynka, wyraźnie zmieszana, co jeszcze
bardziej mnie rozbawiło. – Ashton jest po prostu bardzo specyficzny. No i lepiej go przypilnować od czasu do czasu, bo wolę nie wiedzieć, co by się działo gdyby
zostawiłoby się go bez kontroli.
Ashton. Spojrzałam na dziewczynę
z ukosa, kiedy wspinałyśmy się po szarych stopniach klatki schodowej, dokładnie
takiej, jakich tysiące można zobaczyć w tym mieście, ba, pewnie na całym
świecie. Coś w Lauren było, w jej wyglądzie, mogłabym przysiąc, że kiedyś już spotkałam tę dziewczynę. Dziwne.
Drzwi
do mieszkania były duże, mahoniowe od zewnątrz i białe od wewnątrz, co w mojej
opinii było trochę śmieszne, ale nie będę skreślała nowego domu przez to, jak
bardzo niegustownie dobrane zostały drzwi wejściowe. Lauren coś mówiła,
tłumaczyła, zachęcała najlepiej jak umiała – miałam ochotę zakneblować ją i
usadzić na kanapie, która stała po środku pokoju dziennego. Małe irytujące
stworzenie. Nienawidzę dzieci.
-
Sypialnia, kuchnia, salon i jeszcze jeden pokój, który kiedyś był zwalony
niepotrzebnymi rzeczami, potem przerobiony na studio nagraniowe… - szczebiotała
Lauren, miotając się po pomieszczeniach jak przestraszona wiewiórka. – Teraz
to miejsce jest przystosowane do zamieszkania i będzie twoje jeśli się
zdecydujesz.
Pokiwałam
głową, siadając na sofie. Zlustrowałam pomieszczenie wzrokiem, czując się
niekomfortowo. Mogę przysiąc, że to miejsce wyglądało cholernie znajomo,
kuchenny blat, rozkład pomieszczeń. Zagryzłam wargę i opadłam głębiej w
siedzeniu.
-
Opowiesz mi coś o swoim bracie? – zapytałam po chwili, widząc, że szatynce
kończą się pomysły na zachęcenie mnie do tego miejsca.
- A co
chcesz wiedzieć? – usiadła na kanapie obok mnie z poważną miną – a przynajmniej
tak jej się wydawało.
- No
wiesz. To, że prawdopodobnie jest okropnym wrzodem na dupie swojej siostry jest
oczywiste.
- Jest
irytujący, trochę arogancki – powiedziała w zamyśleniu. – No i częściej go nie
ma w domu niż w nim jest, także praktycznie biorąc pokój bierzesz mieszkanie na
wyłączność…
-
Lauren – przerwałam jej, znudzona. – Biorę je, na nic innego mnie nie stać,
skończ mnie zachęcać.
-
Dzięki bogu, myślałam że zaraz zwymiotuję od nadmiaru słodyczy – zaczęłyśmy się
obie śmiać, kiedy siostra mojego przyszłego współlokatora odetchnęła. – Nawet
sobie nie wyobrażasz, ile takich jak ty się tedy przewinęło. Albo ja ich
wyganiałam, albo mój brat. Ale ty wydajesz się porządku.
-
Wielkiego wyboru nie mam, więc… Może jakoś przeżyję twojego brata dupka. Z
gorszymi idiotami miałam do czynienia w życiu – parsknęłam. Z resztą, jaki
miałam wybór? Mogłam skończyć pod mostem albo jako współlokatorka kolesia, którego
nie znałam. Jedno niby gorsze od drugiego, ale miałam dość mieszkania z
rodzicami, z resztą, dwadzieścia jeden
lat, studentka drugiego roku na NYU, to jakaś farsa, żebym cieśniła się z
rodzicielami na sześćdziesięciu metrach kwadratowych. – Kiedy będę mogła się
wprowadzić?
Lauren
popatrzyła na mnie w zamyśleniu, a potem jej twarz rozjaśniła się, jakby wpadła
na jakiś genialny pomysł. Klapnęła się ręką w czoło i zaczęła szukać czegoś w
swojej czerwonej torebce.
Notatka.
- Ash
zostawił notatkę dla ciebie, gdybyś się zdecydowała wynająć pokój – powiedziała
szatynka, podając mi wyciągnięty z książki zgnieciony kawałek papieru. Złapałam
go dwoma palcami i spojrzałam na tekst z ciekawością. Treść wpisana ładnym,
kształtnym charakterem pisma, zwierająca wszystkie potrzebne informacje, na początku
nie wzbudziła we mnie żadnych większych emocji. A potem zobaczyłam ten podpis, dwie
małe literki inicjału; to śmiesznie wykręcone A i delikatnie zakrzywione I. Nie. To kurwa niemożliwe.
Zamrugałam kilka razy, starając się zrozumieć, co się
stało. Wszystkie puzzle nagle zaczęły pasować do siebie, układanka nareszcie
przestała być plątaniną rozrzuconych fragmentów.
Drzwi wejściowe, o które oboje się opieraliśmy,
kradnąc pocałunki.
Obrzydliwie pomarańczowa sofa, na której
nasze ciała stały się jednym.
Zasłony, kiedyś mocno fioletowe, dzisiaj w
kolorze wyblakłej lilii.
Blat stołu w kuchni, na którym znalazłam pożeganie
od niego.
Życie
to taka śmieszna zabawa, w której raz wygrywasz, a raz przegrywasz. Czasami z
własnej woli dajesz się ograć, a czasami zostajesz zaskoczony ruchem przeciwnika.
A innym razem, tak jak ja, wyrzucasz szóstkę i wpadasz w głęboką
pułapkę. Wtedy albo cofasz się o kilka pól, albo słono płacisz na rzecz
naprawienia szkody. Tylko bywa też tak, że ani jedna, ani druga opcja nie nadaje się do
wykorzystania, dlatego stoisz w miejscu.
-
Lauren, mogłabym prosić o szklankę wody? – zapytałam drącym głosem. – Trochę mi
słabo…
Dziewczyna
popatrzyła zaskoczona ale pokiwała głową i wyszła do kuchni, zostawiając mnie samą na kanapie. A ja od razu wstałam i
zaczęłam przechadzać się po pokoju
nerwowo, przypominając każdy moment, w którym o mały włos nie wykręciłam numeru
chłopaka. Wtedy, kiedy Nick mnie rzucił dla jakiejś taniej dziwki z baru.
Wtedy, kiedy rodzice prawie się nie rozwiedli, kiedy mój brat wylądował w ciężkim
stanie do szpitala, bo jakiś idiota wjechał w jego samochód na skrzyżowaniu.
Kiedy oblałam egzaminy i musiałam powtarzać rok. Każdy moment, w którym działo
się coś złego, tak bardzo, że nie potrafiłam opanować emocji kończył się
wybraniem tych kilku głupich cyfr na telefonie. Ale nigdy nie zadzwoniłam, nie miałam
odwagi. Z jakiegoś powodu wiedziałam, że próba kontaktu z nim byłaby… Po prostu
nieodpowiednia.
Nie
musiałam wyciągać z portfela ciasno zgniecionego kawałka papieru, żeby mieć
pewność.
W
przedpokoju usłyszałam szczęk zamka, ktoś wszedł do mieszkania. Z impetem
rzucił coś na stojący tam szklany stolik, klucze odbiły się od niego z brzękiem.
Przełknęłam ślinę, modląc się, żeby to był sąsiad, albo chłopak Lauren, albo
ktokolwiek, byle nie mój przyszły współlokator. Usiadłam znowu na kanapie, umieszczając
dłonie na kolanach i patrząc nieprzytomnie przed siebie.
-
Lauren? – usłyszałam, jak męski głos przybliża się, zmierzając chyba do kuchni.
– Dzieciaku, mówiłem ci, że masz się stad zmyć przed moim przyjściem.
Szklanka
stuknęła donośnie, odstawiona na marmurowy blat. Mogłam sobie niemal wyobrazić,
jak Lauren staje przed swoim bratem z założonymi rękami, zirytowana jego
zachowaniem, bo sama byłam dokładnie taka sama kiedy chodziło o Jamesa.
-
Mógłbyś okazać trochę wdzięczności, że zamiast latać po sklepach, ja zajmuję
się wynajmem twojego zasranego pokoju – warknęła szatynka. Uśmiechnęłam się do
siebie. – Chrissie siedzi w salonie, mógłbyś się pofatygować i ją poznać,
debilu.
-
Chrissie? – chłopak zadał pytanie, zaskoczony. Zapadła cisza, przerywana tylko
szumem wiatru za oknem. Chwile później w drzwiach salonu pojawił się on, trzymający
szklankę wody, o którą chwile wcześniej prosiłam jego siostrę. Przełknęłam
ślinę, podnosząc oczy na niego.
Nie jestem pewna, czy pomyliłabym go z kimkolwiek innym na tej ziemi. Takich twarzy się nie zapomina – po prostu możesz iść ulicą, w pośpiechu poruszać się w tłumie, a kogoś takiego zwyczajnie zauważysz. Oczywiście, zmienił się, jak mógłby nie dorosnąć? Już nie był podlotkiem, uroczym nastolatkiem o chłopięcych rysach, trochę niebezpiecznych, ale nadal nastoletnich. Dzisiaj był już mężczyzną, na oko dwudziestoczteroletnim, o ostrym spojrzeniu, wysoko zarysowanych kościach policzkowych i z tym dziwnym stylem bycia, który bił od niego, rozświetlając cały pokój. Chyba tylko włosy mu się nie zmieniły – dalej były trochę za długie, niefrasobliwie rozrzucone na głowie, zawijające się lekko na końcach.
Nie jestem pewna, czy pomyliłabym go z kimkolwiek innym na tej ziemi. Takich twarzy się nie zapomina – po prostu możesz iść ulicą, w pośpiechu poruszać się w tłumie, a kogoś takiego zwyczajnie zauważysz. Oczywiście, zmienił się, jak mógłby nie dorosnąć? Już nie był podlotkiem, uroczym nastolatkiem o chłopięcych rysach, trochę niebezpiecznych, ale nadal nastoletnich. Dzisiaj był już mężczyzną, na oko dwudziestoczteroletnim, o ostrym spojrzeniu, wysoko zarysowanych kościach policzkowych i z tym dziwnym stylem bycia, który bił od niego, rozświetlając cały pokój. Chyba tylko włosy mu się nie zmieniły – dalej były trochę za długie, niefrasobliwie rozrzucone na głowie, zawijające się lekko na końcach.
Zastanawiałam
się, czy mnie poznał; nawet jeśli, to nie dał po sobie tego poznać. Podał mi
szklankę wody, którą przyjęłam i od razu, ciesząc się, że mogę czymś zająć
ręce.
- Ashton
Irwin– odezwał się w końcu. Jego bursztynowo-zielone oczy wpatrywały się we
mnie intensywnie, jakby próbował zgadnąć moje myśli.
-
Chrissie Weild – odparłam, wkładając całą silę woli, by nie brzmieć dziwnie.
Ashton uśmiechnął się do mnie przyjaźnie, starając się chyba stopić barierę
między nami, która wyraźnie się pojawiła.
-
Znałem jedną Chrissie – powiedział w zamyśleniu i podrapał się po głowie. – Ale
to była dość krótka znajomość, chociaż bardzo intensywna.
Nabrałam
powietrze w płuca. No to jest naprawdę jakiś żart, w dodatku kiepski. Czy ja
jestem w ukrytej kamerze?
- Fajnie
– mruknęłam, upijając łyk wody. – Co do mieszkania…
- Tak,
Lauren już mi mówiła, że się zdecydowałaś – przerwał mi, przestając się uśmiechać.
– Muszę cię uprzedzić, że jeśli chodzi o płacenie czynszu, nie toleruję
opóźnień, inaczej w tydzień zabierzesz swoje manatki z tego miejsca.
- Jasne
– parsknęłam, trochę zirytowana. Nikt mi nigdy nie stawiał warunków, a nawet
jeśli, to nie takim aroganckim tonem. Trzeba będzie nad tym popracować. – Chce się
wprowadzić w tym tygodniu.
- Jak
dla mnie możesz zostać nawet i od dzisiaj, będziesz musiała sobie tylko zmienić
pościel, bo ostatnio spała tam Lauren – Ashton wzruszył ramionami i usiadł obok
mnie na kanapie. – Klucze ci dorobię jakoś w tym tygodniu, jak znajdę czas.
Albo może powiem Luke’owi żeby oddał swoje, skurwysyn ich nie potrzebuje i tak.
Sączyłam
powoli wodę, słuchając co blondyn ma mi do powiedzenia. Trochę za dużo na mój
gust mówił, wolałam zdecydowanie jego lakoniczne oblicze. Ale powiedzmy, że
dowiedziałam się dokładnie tego, czego chciałam. Czegoś, co uspokoiło mnie i
sprawiło, ze serce przestało bić z szybkością, która spokojnie mogłaby
przyprawić normalnego człowieka o zawał.
Ashton
Irwin nie miał bladego pojęcia, że trzy lata temu, na tej samej, obrzydliwie
pomarańczowej kanapie uprawialiśmy seks.
Uśmiechnęłam
się do niego odkładając długopis i wstałam, dając do zrozumienia, że chcę jak najszybciej wyjść. Wyciągnęłam rękę przed siebie, a on uścisnął ją ochoczo, przypieczętowując
umowę, którą chwilę wcześniej podpisałam.
- To
będą interesujące miesiące, Chrissie – zaśmiał się, potrząsając naszymi dłońmi.
- Nie
wątpię, Irwin. Nie wątpię.
__________
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem! Naprawdę cieszę się, że Trouble Wam się podoba, ze chcecie je czytać i ogólnie... Ojej. Mam tylko nadzieję, że Was nie rozczaruję, ale na zachętę powiem, że będzie dużo nagiego Ashtona. Ojej, to chyba spoiler? :D
@trouble_ff dajemy follow :>
Dziękuję za każde wejście, każdy komentarz i oby Was robaczki było więcej!
Wybaczcie wariacje z szablonem, walczę z nim, bo to nie jest zdecydowanie to, co chcę.
Wybaczcie wariacje z szablonem, walczę z nim, bo to nie jest zdecydowanie to, co chcę.
Piszcie, komentujcie, cokolwiek. #TroubleFF
x
Dlaczego mam uczucie że Trouble nie będzie miał zbyt dobrego zakończenia? :P
OdpowiedzUsuńALE ZAJEBISTY <3
OdpowiedzUsuńHahaha, Ash jej nawet nie poznał.
Ale będzie się działo xd
No nic, czekam na następny rozdział x
@_cliffxordx
O. Rany. Boskie.
OdpowiedzUsuńOni. Będą. Ze. Sobą. Mieszkać.
Ashton. O. Niczym. Nie. Wie.
Powietrza. Powietrza. Powietrza.
WOW, fantastyczny rozdział :) Oby tak dalej :D Będzie się dziaaałooo :D
bb ;] xx.
jejku ljoihugyftdrtsytsdfg ciekawe czy ją pozna haha
OdpowiedzUsuńświetne opowiadanie xx
Jezu to jest ekstra, serio. Fabuła jak na razie mi się bardzo podoba, jest oryginalna i po prostu GENIALNA. A co do Asha, to wydaje mi się, że on ją poznał... nie wiem czemu haha. Z niecierpliwościa czekam na następny rozdział i na pewno bym zaobserwowała konto na tt :)
OdpowiedzUsuńJasny gwint! On na pewno ją pozna. Nie ma innej opcji. Kocham twój styl pisania obydwu opowiadań. Czekam <3
OdpowiedzUsuńCudowne. ♥
OdpowiedzUsuńJejku!
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten rozdział tak długo i powiem Ci; ani trochę się nie rozczarowałam!
Ashton wydaje się jednym z tych typów, którzy lubią bijatyki i chamskie wyzwiska. Lubię, lubię, lubię to. Mimo iż nie dał po sobie nic poznać, mam takie dziwne przeczucie, że poznał Chrissie... Nie wiem dlaczego. W każdym razie, na pewno niedługo sobie ją przypomni. "Dużo nagiego Ashtona" mówi samo za siebie, hahaha, już się nie mogę doczekać, naprawdę!
Co do konta na tt; nie lubię spoilerów, więc pewnie w moim przypadku nie będzie to przydatne, ale jeśli czujesz taką potrzebę, czemu nie? :)
No nic, czekam na kolejny rozdział, życzę mnóstwo weny i pozdrawiam cieplutko, trzymaj się :)
Świetny rozdział. Uwielbiam takie opowiadania. Opisują życie takie... Inne. Przynajmniej inne niż mam ja sama dzięki czemu mam taką cudowną odskocznie. Żyję życiem bohaterów zamiast swoim... Haha.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że kiedy Ashton pozna kim tak na prawdę jest jego współlokatorka, to będzie to jeden z lepszych momentów w tym opowiadaniu. Nie mogę doczekać się kolejnego wpisu. Tym bardziej, że w kolejnych notkach ma być dużo nagiego Ashtona, a to brzmi bardzo zachęcająco... ;)
Pozdrawiam serdecznie, życzę dużo weny i czekam ze zniecierpliwieniem na następny rozdział.
Claudie
Serdecznie zapraszam do siebie.
Usuńzycie-pisze-rozne-historie.blogspot.com
nie wierze... a to dobre xd jestem ciekawa czy naprawdę jej nie poznał czy tylko się zgrywa ? :D ciekawe jak to wszystko się potoczy ;) czekam z niecierpliwością na kolejny i pozdrawiam ! xx
OdpowiedzUsuńWow super rozdział i czekam na kolejny. Pozdro xx
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
Wenyy xx
Hahahaa fanfiction dość w moim stylu.
OdpowiedzUsuńBędę śledzić i czytać <3 xx
O boże, nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału aidsfhaismndkasj
OdpowiedzUsuń@damnirwinx
Super! Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
OdpowiedzUsuńCzekam na 'dużo nagiego Ashtona' xdd
świetny i oby tak dalej :3
OdpowiedzUsuńdużo weny życzę ! :D <3
świetny omg
OdpowiedzUsuńon ją poznał ja to wiem
nie wiem jeszcze jak mam połączyć imiona ale ok
jak informujesz o rozdziałach błagam informuj mnie dfdsfsdf @avezain
Hxdvskchshxjvd !! To jest zajebiste!
OdpowiedzUsuńTweetnij kiedy nowy rozdzial :3
@banphrie
Czytam to ff od początku na wattpadzie :D
OdpowiedzUsuńŚwietne, no bo co można powiedzieć.
Szkoda, że on jej nie poznał, ale mam nadzieję, że szybko się zorientuje, z kim będzie mieszkał :)
Bardzo podoba mi się Twój pomysł. Jest naprawdę oryginalny i ciekawy.
Czekam na następny i weny życzę <3
cieszę się, że pomysł przypadł do gustu! to naprawdę wiele dla mnie znaczy, szczególnie, że to w zasadzie trzecie fanficition, jakie w życiu piszę.
UsuńTen ciota, Irwin jej nie poznał, mam nadzieję, że szybko się skroi, że ta Chrissie z którą miał "krótką i bardzo intensywną znajomość" to ta sama Chrissie, z którą będzie mieszkał.
OdpowiedzUsuńOna poznała go po charakterze pisma, soł on musi się tylko zgrywać :/
Czekam na next + dałam follow :D
@Toriixdd
chce konto.
OdpowiedzUsuńOpowiadanie robi na mnie wrazenie pod kazdym wzgledem juz wiem ze stal sie jednym z moich ulubionych.
Nagi Ashton choc nie w realu to i tak sie jaram :D
naprawdę cieszą mnie takie komentarze! dziekuję :)
UsuńŚwietny rozdział *-*
OdpowiedzUsuńChce już kolejny, omg.
Nie chce mi sie wierzyć że Ashton tak naprawde nie wie że to ona, nie mam zielonego pojęcia o co mu chodzi... chce już nagiego Asha! XDD
Wybacz, jest 3:20 i jakoś nie mam weny na pisanie komentarzy
@hazztube :)
Genialna. Fabuła. I Ashton jej nie pamięta? No to będzie śmiesznie :) bardzo podoba mi się Trouble i z niecierpliwością czekam na następny
OdpowiedzUsuń@awhmyboyzz
Dopiero początek, a już jest ciekawie. ;) Będę czytała. ;)
OdpowiedzUsuńGenialne. Czekam na nexta ;)
OdpowiedzUsuńkocham
OdpowiedzUsuńJuż dawno nie czytałam tak zarąbistego bloga! Matko, dziewczyno... Jak ja bym chciała mieć twój styl pisarski... i do tego fabuła... Nie mogę się od tego oderwać pomimo, że Ash nie jest moim ulubionym członkiem zespołu... Serio. CUDOWNY BLOG
OdpowiedzUsuńBoże, kocham to, po prostu genialne *.* To aż nieprawdopodobne, że on niczego nie pamięta, a ona nie skojarzyła wcześniej faktów. I znowu nie wiem co napisać. Kocham Cię, kocham Cię za te wszystkie opowiadania i emocje, które czuję podczas czytania. Jak to dalej będzie? Ashton odzyska pamięć, oświeci go? Będą w stanie wspólnie koegzystować? Nie pozabijają się nawzajem? Cóż, wizja nagiego Irwina nie daje mi spokoju i chuj, nie mogę się doczekać następnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńM. xx
Na bloga natrafiłam przypadkiem i bardzo się ciesze, ponieważ twój styl pisania jest genialny!! Wydaję mi się, że piszesz to z lekkością i dzięki temu potrafisz opisac każdą sytuację w sposób szczególny, który wciąga czytelnika i zmusza do dalszego czytania. Masz wielki talent !
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!
Nowa czytelniczka - @_Zuuza