Lauren
miała rację. Irwin decydował się zazwyczaj nie pojawiać w domu, a jeśli już w
nim siedział, to późnym wieczorem na kanapie przed telewizorem w salonie. W
gruncie rzeczy starałam się nie wchodzić mu w drogę, bo jak to mówią, swojego
wroga trzeba najpierw poznać, zanim wymierzy mu się karę. Problem polegał na
tym, że jeśli Ashton zaszczycił mnie swoja obecnością, to sprawy przyjmowały…
zadziwiający obrót.
To nie
jest łatwe żyć w jednym mieszkaniu z dupkiem, którego ego wyrasta na więcej
metrów niż Statua Wolności. Przysięgam, to niemal tak samo irytujące jak
nierozmieszany cukier w kawie o poranku. Nie wiem, skąd w Ashtonie tyle pychy i
samouwielbienia. Potrafię zrozumieć, że człowiek, mający klatę na którą ślini
się prawdopodobnie nawet jego najlepszy przyjaciel, może być nieco zadufany w
sobie, ale Irwin to beznadziejny przypadek, prawdopodobne nieuleczalny.
Nie
zliczę, ile razy w przeciągu naszego pierwszego miesiąca życia razem wydarłam
się na niego, żeby założył koszulkę. Albo żeby naciągnął na ten swój „perfekcyjny”
tyłek coś więcej niż bokserki. To było
rozpraszające, szczególnie, kiedy starałam się skupić na nauce, do której
postanowiłam się przyłożyć jak nigdy. Potrzebowałam tego głupiego papierka z
uczelni, od a dzieliły mnie od niego jakieś dwa lata meczących studiów i pewien
blondyn w czerwonych slipkach na kanapie.
Czasami
miałam wrażenie, że prowokuje mnie specjalnie. Czasami wydawało mi się, że po
prostu taka jego natura, że ten typ tak
ma. A z czasem odkryłam, że jedynym sposobem było ignorowanie jego
zachowań.
- Gdzie
jest cukier? – zapytałam dzisiaj rano. – Miałeś kupić cukier.
-
Jesteś tak słodka, że mi cukier niepotrzebny – odparł na to Ashton. Wcześniej
wyprułabym mu flaki za taki komentarz, tego ranka po prostu wyciągnęłam miód z
szafki i posłodziłam herbatę, nawet nie zaszczycając imbecyla spojrzeniem.
Jestem niemal pewna, że jego rozczarowany wzrok podążył za moim tyłkiem, a on
sam żałował, że nie ma w oczach rentgena.
Chociaż
promienie rentgenowskie nie były mu potrzebne, żeby mieć okazje zobaczyć mnie w
dwuznacznych sytuacjach. I chyba to mnie irytowało najbardziej, bo o ile
głupotę, arogancję i brak ogłady jestem w stanie zdzierżyć, tak bycia chamskim
podglądaczem jest poniżej wszelkiego poziomu i krytyki. Jeśli ktokolwiek miałby
wystawiać punkty za zachowanie, to Ashton dostałby jakiś milion ujemnych. Chyba
nie trzeba nic więcej dodawać.
Nie
wiem, co takiego musiało się stać, ale chłopak nie wyszedł nigdzie rano. Całe
szczęście, siedział zamknięty w swoim pokoju i widziałam go tyle, co wyszedł po
coś do picia do kuchni. Wyglądał na zmęczonego, ciemne kręgi pod oczami
sprawiały, że jego twarz sprawiała wrażenie dużo starszej, zwykle ułożone w
uśmiechu usta zaciśnięte były w cienką kreskę. Miałam przez chwilę ochotę
zapytać go o przyczynę tego fatalnego stanu, ale stwierdziłam, że obchodzi mnie
to tyle, ile sok pomarańczowy, który chyba się znowu kończył. Nie cierpię soku
pomarańczowego.
Krzesło,
na którym siedziałam, było białe, drewniane i niesamowicie niewygodne, ale
przynajmniej motywowało mnie do skończenia kolejnego z rzędu nudnego eseju na
angielski. Moment, w którym usłyszałam dzwonek do drzwi, był po prostu
zbawieniem – jak dzwony z niebios. Podniosłam się i idąc w kierunku
przedpokoju, krzyknęłam przez ramię, że ja otworzę. Nie spodziewałam się nikogo
oprócz Bay albo rozhisteryzowanego Chrisa, którzy co jakiś czas przecież
obiecali wpadać; znajomi Ashtona nie pojawiali się w tym miejscu, a
przynajmniej nie wtedy, kiedy ja byłam w pobliżu. Nie ubolewałam, nie jestem
zainteresowana w najmniejszym stopniu socjalizowaniem się z nim i jego bandą
obdartusów.
Nie
patrząc przez wizjer, otworzyłam drzwi na oścież. I to był bardzo zły wybór.
- Ash…
CHRISSIE? – chłopak przede mną wyraźnie zachłysnął się powietrzem. Ja sama
zrobiłam wielkie oczy i rozchyliłam usta w niedowierzaniu. Mogłam się
spodziewać akwizytora, sprzedawcy pizzy, namolnego sąsiada, który stwierdził,
że jestem tanią dziwką, ale z pewnością nie przeszło mi przez myśl, że w progu
stanie mi nie kto inny, jak Luke Hemmings. Kolejny duch przeszłości.
- Luke?
– Odpowiedziałam pytaniem, niemal nie krztusząc się. Mrugnęłam kilka razy
szybko, jakby upewniając się, że nie mam zwidów. Nie miałam, wysoki na
przynajmniej metr dziewięćdziesiąt niebieskooki blondyn patrzył na mnie z takim
samym niedowierzaniem, żyw i zdrów.
– Co ty
tu do cholery robisz? – jego kąciki ust uniosły się. Dawno nie widziałam tego
uśmiechu; coś dziwnego ukuło mnie w dole brzucha.
-
Mieszkam – burknęłam. Wyszłam na klatkę schodową i zamknęłam za sobą cicho
drzwi, tak, żeby Ashton nie usłyszał. Nie wiem, dlaczego, ale chciałam zachować
fakt znajomości z Lukiem w tajemnicy. – Tak jakby.
-
Czekaj, zwolnij, Plastusiu. Mieszkasz z Irwinem? – zapytał cicho, załapując
szybko, że nie miałam ochoty, aby pewne informacje doszły do uszu mojego
współlokatora. – Pamiętam, że wspominał coś o wynajmie pokoju w tej jego
ruderze, ale nie spodziewałem się spotkać akurat ciebie. Byłaś raczej ostatnią
osobą na mojej liście potencjalnych kandydatów.
- No
popatrz ty popatrz – warknęłam. – Jakie to życie zaskakujące.
Luke
uśmiechnął się, odsłaniając górny rząd zębów; jeden z nich był wyraźnie
nadkruszony, bo biała plomba przebijała się przez szkliwo. Nie pamiętałam tego.
-
Ostatnio widzieliśmy się jakiś cztery lata temu, nie dziw mi się.
- Szmat
czasu – skinęłam głową, przestępując z nogi na nogę. Nie byłam pewna, o czym
chcę z nim rozmawiać, ani czy powinnam, ale po twarzy Luke’a, która momentalnie
się rozjaśniła widziałam, że ma plan. Miał minę, po której łatwo było wywnioskować,
że odmowa jest niemile widziana i niewskazana.
-
Plastusiu, przyszedłem tutaj trochę w innym celu, ale w sumie moje plany mogą
poczekać – Stwierdził blondyn, przeczesując włosy palcami. Używał najbardziej
znienawidzonego przeze mnie przezwiska, jakie tylko ktokolwiek na tej ziemi
mógł mi nadać. Dlatego pokazywanie się z Lukiem przy znajomych było
niebezpieczne – od zawsze, bo wiedział o mnie zdecydowanie za dużo. Ale czego
się spodziewać po dwunastu latach znajomości? Skrzywiłam się nieznacznie. –
Pamiętasz tamto wzgórze, na które zawsze chodziliśmy po szkole?
-
Mieliśmy może po dwanaście lat – zachichotałam na samo wspomnienie. Nie jestem
pewna, które z nas było tym bardziej niegrzecznym dzieckiem, ale chyba po
prostu doskonale się uzupełnialiśmy. Byłam ja i Luke, Luke i Chrissie. Wiecznie
nierozłączni, jak brat i siostra. Tylko, że brat i siostra nie pieprzą się na
każdym kroku, w każdej wolnej chwili. Co prawda to przyszło później, od tego
się wszystko zaczęło. On był pierwszym, ale to nie była ta historia, w której
pierwszy zostaje też ostatnim.
- Coś
koło tego – odparł Luke. – Dawno tam nie byłem. Pora to zmienić.
-
Zakładam, że nie mam większego wyboru?
- Nie.
Nie bardzo.
Pokręciłam
głową niezadowolona. Nie było sensu się kłócić, wiedziałam to z doświadczenia.
Potarłam ręką czoło.
- Daj
mi pięć minut.
***
Luke
ciągle o czymś mówił, opowiadał, próbował zadawać mi pytania, na które
odpowiadałam raczej zdawkowo. Zostałam wzięta z zaskoczenia, dlatego zamiast
skupiać uwagę na blondynie, ja dryfowałam myślami daleko, krzywiąc się od
wspomnień z nim związanych; ku mojemu przerażeniu wiele z nich się zatarło, a
jedynie to ostatnie, boleśnie świeże, powracało raz za razem i stawało przed
oczami. Ile razy starałam się je odgonić, tyle razy powracało, jak niechciany
koszmar.
*
Dotknął jej ramienia, gładząc opuszkami
palców nagą skórę. Blondynka obok niego jeszcze spała, powieki były
półprzymknięte, a oddech słodko zwolniony. Gdzieś na jego twarzy błąkał się
uśmiech, który nie chciał zejść, chociaż bardzo się starał. Czuł szczęście,
rozpierające go od koniuszków palców aż do czubka głowy, coś, czego nie chciał
przyznać nawet sam przed sobą. Ta mała, blond włosa istota, która skulona
leżała obok niego, była zawsze całym jego światem. Od kiedy pamiętał, liczyła
się tylko ona; wtedy, kiedy bawili się śniegiem, zawsze dawał jej wygrać. Albo
kiedy przyłapali ich na ściąganiu w szkole średniej, to on przyjął całą winę i
został zawieszony, nie ona; był z nią przy jej pierwszym zawodzie miłosnym, w
duchu przeklinając, że nie widziała jak bardzo jest w nią wpatrzony. Telefony o
trzeciej nad ranem z prośbą o odebranie z kolejnej dziwnej imprezy, na której
się znalazła. Chłopcy traktowali ją źle, a ona i tak nie widziała prawdy. Nie
chciała przyznać, że jedynym lekarstwem na jej ból i lęk był on, zagubiony we
mgle przyjaciel, trzymany wiecznie w ryzach. Ile razy był bliski przyznania się
do swoich uczuć? Zdecydowanie zbyt wiele było sytuacji, w których musiał gryźć
się w język. Chciał wbić do jej blond główki, że należała do niego. Ale dawał
jej czas, pozwolił samej odkryć, że chodzenie w kółko nie prowadzi do niczego.
Że w końcu i tak da mu zielone światło i zapomni o wszystkich idiotach, którzy
złamali jej serce.
I ten dzień nadszedł, chociaż nie wyglądał
tak, jak on sobie wymarzył. Łóżko w pokoju gościnnym na imprezie jego
przyjaciela było niesamowicie niewygodne, ale spełniło swoje zadanie, bo otworzyło
jego księżniczce oczy. Zaczęli odkrywać w siebie, na nowo dzień po dniu, dając
upust emocjom. I to napawało go szczęściem, którego nie rozumiał.
- Kocham cię – wyszeptał jej do ucha. Nie
spodziewał się, że w tym momencie uniesie powieki i spojrzy na niego w ten sposób,
pełen zdziwienia i bólu. Jej oczy zeszkliły się, ale były to zły złości, nie
radości.
- Luke, nie – zadrżała, wstając gwałtownie.
– Nie.
- Chrissie nie rozumiesz – zaczął.
- Nie muszę. Nie dzwoń do mnie, nie pisz,
nie kontaktuj się ze mną. Zniknij z mojego życia – wyszeptała, nakładając na
siebie ubrania. – To nie miało nastąpić.
Usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami. Zapach
jej różanych perfum unosił się jeszcze kilka tygodni w jego pokoju, ale w końcu
wywietrzał, razem z uczuciami, które, pielęgnowane tyle lat, zostały zdeptane
kilkoma szorstkimi słowami, pokruszone jak szkło.
*
-
Plastuś, słuchasz mnie? – zapytał Luke, kiedy usiedliśmy na zboczu góry. Kiedyś
rosła tutaj trawa, dzisiaj wszędzie było mnóstwo piasku. Musiało się tutaj
przewinąć naprawdę wielu ludzi.
- Mhm –
mruknęłam, odwracając wzrok od jego twarzy. Było mi wstyd, bolało mnie serce.
Nie jestem pewna, czy dlatego, że potraktowałam go jak ostatnia szmata, czy
dlatego, ze Luke zdawał się ruszyć dalej.
- Co w
takim razie powiedziałem? – rzucił we mnie pytaniem, zirytowany.
- Coś o
pozycji firmy od kremów do depilacji męskich pach na giełdzie? – rzuciłam
pierwszą rzecz, która przyszła mi do głowy. Blondyn wybuchnął śmiechem i objął
mnie ramieniem; poczułam się na początku niekomfortowo, nieprzywykła do takich
aktów czułości, ale chwile później przylgnęłam do niego całą sobą, czując, jak
bardzo brakowało mi przez te lata jego dotyku.
- Nie
głuptasie – zaśmiał się. Jego śmiech był kolejną rzeczą, która się w nim nie
zmieniła. – Chciałem wiedzieć jak radzisz sobie z Ashtonem.
- Och –
mruknęłam, tracąc znowu koncentrację. – Bywało gorzej. Kiedy się go ignoruje,
bywa całkiem znośny.
-
Widzę, że całkiem szybko odkryłaś główny sposób na niego – Luke odsunął się ode
mnie i spojrzał na panoramę miasta, która rozciągała się przed nami. –
Chrissie, uważaj na niego.
Popatrzyłam
na niego z zainteresowaniem. Zawsze wypowiadał te słowa w stosunku do kolesi, z
którymi akurat się spotykałam. Uniosłam brwi, pytająco.
- Po
prostu… - Luke zaczął, ale przerwał, jakby dobierając właściwe słowa. – To jest
ten typ człowieka, który jednego dnia ma w łóżku jedną pannę, a następnego inna
robi mu śniadanie.
- Co ty
nie powiesz – parsknęłam śmiechem, zakrywając usta dłonią. Luke parsknął, od
razu załapując, o co mi chodzi. Taka była nasza natura, rozumieliśmy się bez
słow. Dobrze było wiedzieć, że niektóre rzeczy się nie zmieniły.
- Och –
Luke zaczął się śmiać, a ja dołączyłam do niego. To wcale nie było
nieodpowiednie, uczucie zażenowania znikło tak samo szybko, jak się pojawiło. –
Rozumiem.
Nie
jestem pewna, o czym rozmawialiśmy przez następną godzinę, ani co robiliśmy,
kiedy odprowadzał mnie do domu. Wiedziałam jedno, odzyskałam kogoś ważnego w
moim życiu, a to był kolejny krok do odzyskania normalności. Jakakolwiek ona by
nie była.
- Mogę
mieć do ciebie prośbę? – powiedziałam, zwracając twarz ww jego kierunku.
-
Zawsze, Plastusiu.
- Nie
mów na mnie Plastuś, to po pierwsze – parsknęłam. – A po drugie… Nie mów
Ashtonowi że się znamy.
Luke
skinął głową, nie zadając pytań. Poczułam, jak kamień spada mi z serca.
- Hej
Chrissie – zaczął chłopak, kiedy mieliśmy się rozstać pod kamienicą. – Nigdy ci
nie powiedziałem czegoś ważnego.
- Luke
proszę, nie zaczynaj – jęknęłam, szturchając go delikatnie w ramię. Nie
chciałam wracać do przeszłości, nie czułam potrzeby, by odgrzebywać zaschnięte
emocje. Te rany się zagoiły w naszych sercach, po co wyciągać nóż i je
rozkrajać?
-
Zamknij się – warknął. Jego oczy zabłyszczały dziwnie, kiedy nasze spojrzenia
się spotkały. - W ubraniach nie wyglądasz tak dobrze jak bez, Chrissie.
-
Wypchaj się, Hemmings – pokręciłam tylko głową, przytuliłam szybko Luke’a i
weszłam do klatki, zostawiając uśmiechniętego idiotę na zewnątrz. Wydawało mi
się, że zostało mi tylko wyjaśnić zniknięcie Ashtonowi, ale w sumie nie
powinnam tłumaczyć przed własnym współlokatorem, jakkolwiek gorący by nie był,
dlaczego nie siedziałam na dupie w domu. Nie byłam jego własnością.
Przemknęłam
przez drzwi wejściowe najciszej jak mogłam i od razu weszłam do łazienki. Zimny
prysznic po takim wieczorze był zdecydowanie czymś, czego potrzebowałam.
Musiałam oczyścić umysł, symbolicznie wytrzeźwieć i poukładać sobie w głowie
kilka rzeczy, jak na przykład odzyskanie przyjaciela, którego serce porwałam na
strzępy.
Nigdzie
nie paliło się światło, wiec uznałam, że Ashton albo wyszedł, albo śpi,
zamknięty w tym swoim śmierdzącym legowisku. Nie pofatygowałam się zamknąć
drzwi, bo i po co? Zostały lekko uchylone, puszczając wiązke światła na korytarz.
Weszłam do wanny, zasłoniłam ją zasłonką i napuściłam wodę, decydując się na
kąpiel z bąbelkami, dokładnie taką, jaka zawsze wprawiała mnie w dobry nastrój.
Na świecie nie ma nic lepszego niż piana z płynu do kąpieli dla dzieci.
Jakieś
trzydzieści minut później dowiedziałam się, w jakim celu ktoś zamontował w
drzwiach zamek. Po ponad dwudziestu latach życia na tej planecie, Ashton Irwin
mnie oświecił. Dzięki Bogu, co ja bym bez niego zrobiła.
Najpierw
usłyszałam szmer rozsuwanego wejścia.
Potem
czyjeś gołe stopy dotknęły posadzki.
Woda z
kranu nad umywalką została odkręcona, a ktoś, kto wszedł do pomieszczenia
ochlapał sobie nią twarz. Chwyciłam ręcznik wiszący nade mną w momencie, w
którym męska dłoń rozsunęła kotarę.
- Cholera,
Ashton! - pisnęłam, szybko zakrywając ciało puszystym materiałem i opatuliłam
się nim ciasno. - To łazienka, a nie pokój gościnny, wynoś się!
Ashton
zrobił krok w tył, zszokowany, ale szybko na jego głupiej twarzy pojawił się
uśmieszek. Zaczął lustrować moje nogi, które były zanurzone po kostki w
schodzącej do ujścia wodzie i oblizał wargi, na co ja tylko jęknęłam
zdegustowana.
- No no
no… - mruknął, nie ruszając się z miejsca. – Jeśli zawsze będziesz naga, kiedy
będziesz się na mnie denerwować, myślę, że mógłbym to jakoś znieść.
-
Niedoczekanie twoje – warknęłam i wyszłam z wanny. Odepchnęłam go ręką, drugą
nadal podtrzymując zakrywający mnie ręcznik; kąciki jego ust drgały, jakby
powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. Pobiegłam na miękkich nogach do
swojego pokoju i opadłam na łóżku. Moje serce biło z prędkością światła, tym
razem z zupełnie nieznanej mi przyczyny. Albo może sama się oszukiwałam, że czynnikiem
mojego nagłego zdenerwowania nie był Ashton Irwin?
__________
Genialny *-*
OdpowiedzUsuń@megatightening
świetny, cudowny, boski omfg dcuvfbsodgubb
OdpowiedzUsuń@chejkairwie
O mój boże...
OdpowiedzUsuńGenialny, ale to wiesz ;p
LUKE TO PRZYJACIEL ?!?!?! O MATKO !
BOŻE JAKIE TO GENIALNE JEST ŚWIETNE SERIO PRZEZ TEN FANFICTION ZAWIESIŁAM KOMPUTER ALE WARTIO BYŁO CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ HJFMDBNDCJM
OdpowiedzUsuńNajlepszy moment w lazience haha
OdpowiedzUsuńCzekam na next
Nareszcie jest! Nie wiesz jak długo na niego czekałam x) Matko akcja w łazience najlepsza lmao haha oj Ashti xD czekam na jakieś Chrashton moments ale zapewne jeszcze sobie poczekam xD no cóż czekam na następny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń@LockyKitty
Cudowny rozdział, jak zwykle.
OdpowiedzUsuńDoprowadziłaś mnie do stanu, że byłam zmuszona siedzieć tutaj od godziny 19:30 i odświeżałam stronę, mając nadzieję, że rozdział pojawi się wcześniej.
Matko, naprawdę uwielbiam sposób, w jaki piszesz. Lekko opowiadasz historie głównych bohaterów, czuję się, jakbym była wśród nich. Cudownie.
Mam tylko ogromny ból dupy, że wena odeszła z 10m. Pomoże mi tylko maść. Albo nowy rozdział. Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania go, pozostaje mi tylko życzyć sporo natchnienia i pamiętaj - cierpliwości, cierpliwość się opłaca!
Pozdrawiam cieplutko!
@raknevrd :)
jhvkldsfhbnedbaosfn nie mogłam już się doczekać fjnisnbldnweieiher jak zwykle genialny xx czekam na next <3
OdpowiedzUsuńTeraz nie wiemczy prolog dotyczył Luke czy Ashtona :D mam nadzieję że dowiemy się skąd Ash zna się z Luke :)
OdpowiedzUsuńa co z 10 marzeń? ;c
OdpowiedzUsuń10 marzeń się pisze, bardzo powoli, ale się pisze :)
UsuńAhahahah poplakalam sie ze śmiechu czytając ten rozdział. Bardzo dobrze piszesz . Pozdrawiam i weny życzę ! <3
OdpowiedzUsuńGenialny boże 💜
OdpowiedzUsuńAaaaaa! Cudowny!
OdpowiedzUsuńPozdro
@OpenForPeople xx
Sjsbsisbsjsnsj świetny <3
OdpowiedzUsuńA mnie ciekawi jaki interes miał do Ashtona Luke... Może to było coś ważnego? Może nie? I tak się tym będę przejmować lol xD
OdpowiedzUsuńGenialny zwiastun! Strasznie mi się spodobał :D
Do następnego!
bb ;] xx.
fajny trailer . :D
OdpowiedzUsuńRozdział swietny :) Jak i filmik!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie. mylife-moniblue.blogspot.com ;)
To jest świetne :) x
OdpowiedzUsuńJakie emocje haha
OdpowiedzUsuńTo fanfiction jest świetne i już się w nie wkręciłąm mimo, że są tylko 4 rozdziały, ale bardzo podoba mi się twój sposób pisania, czyta się szybko i przyjemnie i można to sobie łatwo wyobrazić :)
Luke przyjacielem z dzieciństwa? No no no, tego się nie spodziewałam.
Czekam na resztę chłopaków, aż zapoznają się z Chrissie.
Moment w łazience najlepszy!
Aha i zapomniałabym. Zwiastun też jest zajebisty, oglądałam go 3 razy xd
@perfvirwin
Hahahahah po każdym PRAWIE zdaniu wybuchałam śmiechem XD Ostatnia scena najlepsza <3 Czekam na kolejny!! xx
OdpowiedzUsuńCudo <3
OdpowiedzUsuńAjajaj! Się porobiło, i był Ashton. taki trochę bezczelny, ale uwielbiam te konfrontacje. ;) I jest także Luke, z którym było ciekawie. Chrissie jest taka...mało okrzesana? Jest podła! Dobra, nie będę wypominać jej błędów, ale kompletna masakra! A Plastuś, bo... Luke ma dziwne skojarzenia, chyba nie chodzi tu o duże uszy. ;) Skupmy się na teraźniejszości czyli - ja chcę dużo Ashtona i jego odzywek. ;) Masz to "coś" w swoim stylu!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :)
ahahahaha świetny rozdział :D ale nigdy bym się nie spodziewała, że Luke i Chrissie się przyjaźnili i w ogóle xd ale jego teksty mnie rozwalają a Ashton to szkoda gadać hahaha :D uwielbiam ich ;) czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ! xx
OdpowiedzUsuńŚwietne :D Pytanko co to za piosenka w Trailerze ? :)
OdpowiedzUsuńNeon Trees - Sleeping With A Friend
UsuńBardzo podoba mi się Twój styl pisania :) Świetnie prowadzisz opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na kolejny <3
Zapraszam do siebie:
http://believe-for-destiny.blogspot.com/
Przepraszam, że z anonima, ale nie mogę zalogować się na swoje konto :c
UsuńPozdrawiam :)
OMG OMG OMG TO. JEST.GENIALNE!!! świetnie piszesz i strasznie ci tego zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńKocham Cię♡♥♡
@LittleAlex1996
Kurczę, nawet nie wiem co napisać. Ten rozdział był fsbfajhsbf>>>>>
OdpowiedzUsuńTe teksty Ashtona, i wgl Ashton *-* Zastanawiam się co takiego mu się stało, że siedział w pokoju i nigdzie nie wychodził.
Szkoda mi Luke'a, ale wygląda na to że się pozbierał. Chociaż nie wiemy co myśli :o
Czekam na następny x
@Toriixdd
Trochę mi przykro z powodu Luke, bo potraktowała go wręcz koszmarnie. Podziwiam go za to, że się pozbierał, to musiało być raczej ciężkie. I ... no tak Ash, dlaczego wcale mnie to nie dziwi... lol :P
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej! Szkoda Luke'a, bo jeśli Chrissie znowu zacznie się nim bawić... A Ashton mnie rozbawia. :D
OdpowiedzUsuńcudne xx Ash rozwalasz mnie :) Luke? no to bd ciekawie, czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńświetny. czekan na następny. :)
OdpowiedzUsuńBoże, dziewczyno, co to za genialny rozdział? Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać swoją pomysłowością, to naprawdę niesamowite, wszystko jest takie nieprzewidywalne. Czekam na kolejny rozdział i życzę weny, to oczywiste.
OdpowiedzUsuńKurwa Uwielbiam. Masz zajebisty sposób pisania. Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńnominowałam ciebie do liebster awards http://dark-and-black-gang.blogspot.com/2014/08/liebster-awards.html
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Mam słabość do tego opowiadania. Znajduje się na drugim miejscu w moich ulubionych. Zakochałam się w nim już od prologu, a z każdym rozdziałem zachwyca mnie coraz bardziej. Zwłaszcza, że pojawił się Luke! Chyba każdy głupi wie, że to mój crush, bo trąbię o tym na okrągło. Zawsze kiedy pojawia się w opowiadaniach, wywraca je go góry nogami. Moje uczucia również. I ta historia nie jest wyjątkiem, od teraz shippuję Lissie(?) ! Może być. Urzekła mnie ich historia. Biedny Luke, ciekawe czy faktycznie ruszył naprzód. Dobrze to ujęłaś, jego serce było rozpieprzone na maleńkie kawałeczki. Liczył na love story, ale nic z tego, kolego. To aż dziwne, że nie robił Chrissie żadnych wyrzutów, jakby puścił to w niepamięć. Mówta co chceta, oni jeszcze będą razem. Hemmo potrafi. Ale coś mi się nie widzi wizja ukrywania ich znajomości przed Ashtonem, przecież to wyjdzie przy ich pierwszym, wspólnym spotkaniu. Dlaczego właściwie chcą to ukrywać? Chrissie podświadomie chce od niego czegoś więcej? Co kryje się pod "załóż jakąś koszulkę, idioto!" ? Ta sytuacja w łazience ⇨ Ashton, debilu, trzeba było korzystać! xx
OdpowiedzUsuń