Śmierdziało. Jak zwykle w tej części miasta śmierdziało brudem, błotem i bezdomnymi. Nie rozumiem, jak Clifford mógł mieszkać w okolicy która jebała gównem. Może mój Brooklyn nie wyglądał jak okolica z obrazka, ale przynajmniej nie bałem się wyjść tam w nocy.
Przeszedłem
szybko przez ulicę potrącając jakiegoś faceta, który rzucił mi w zamian
wiązankę przekleństw. Puściłem to mimo uszu nawet nie zaszczycając go
spojrzeniem, szedłem po prostu dalej, starając się przyspieszyć moją
nieszczęsna podróż. Rodzice Luke’a nagle postanowili wrócić z ich niekończącej
się wycieczki życia i zostać w domu, dlatego próby musieliśmy przenieść gdzie
indziej. I tu wyskoczył Michael, wiecznie pokrzywdzony niesprawiedliwością i
brakiem akceptacji z naszej strony.
Pchnąłem
wątłą bramkę, która zaczęła skrzypiec niemiłosiernie. Skrzywiłem się i
zamknąłem ją za sobą. Clifford nie potrzebował dzwonka, ta bramka skutecznie
informowała domowników o nadchodzących gościach. Podbiegłem truchtem do drzwi
wejściowych i uderzyłem w nie kilka razy pięścią, tak dla lepszego efektu. Po
kilku minutach w szparze między drzwiami ukazał się Calum, a jego mina mówiła
tylko jak bardzo ma już dość.
-
Nareszcie – jęknął z ulgą na mój widok i otworzył zamek, wpuszczając mnie do
środka. Uścisnęliśmy sobie dłonie i skinęliśmy głowami w milczeniu. Gdzieś w
drugim pokoju Clifford się wydzierał na Luke’a, tak dla odmiany, rozluźnienia
nerwów i pewnie dla zasady, znając tego idiotę. Wkroczyłem do pokoju z zamiarem
interwencji, bo nigdy nie wiadomo, co temu kretynowi mogło przyjść do głowy.
Szczerze mówiąc, nie zdziwiłbym się, gdybym za jakieś kilka miesięcy musiał
odwiedzać go za kratami.
-
Michael, zamknij ryj – warknąłem zamiast powitania. Oczy moich przyjaciół zwróciły
się ku mnie i zamilkli momentalnie. Luke wyraźnie się rozluźnił, z kolei
Michael wykrzywił usta w fałszywym uśmiechu i wstał, idąc w moim kierunku.
- Dobrze
że jesteś – stał chwilę z ramieniem wyciągniętym ku mnie, jednak kiedy moje
brwi powędrowały do góry, a wargi wygięły mi się kpiąco zrezygnował i wróił do
bycia normalnym, irytującym sobą.
- Też się
cieszę że nie pozabijaliście się jeszcze nawzajem – powiedziałem opadając na
kanapę i biorąc do ręki nieotwarte piwo. – Jakie plany na dziś?
- Musimy
napisać piosenkę – mruknął Calum zanim ziewnął szeroko. To się nazywa duch
pracy. – Ewentualnie przegłosować wyjebanie Clifforda z zespołu, bo działa mi
na nerwy swoją szpetną mordą.
- Sam
masz szpetną mordę kutasie – warknął Michael spijają piankę z kufla, który
trzymał. Patrzyłem na nich w milczeniu, aż przestali rzucać w siebie
wyzwiskami.
- Myślę,
że na następny raz będę miał coś – poinformowałem ich w końcu, na co w końcu
zamknęli ryje. Luke spojrzał na mnie zdziwiony.
-
Przecież mówiłeś, że ty nigdy nic nie napiszesz.
- Bo nie
przeżyłem wcześniej nic, o czym można by było napisać przyzwoitą piosenkę –
wzruszyłem ramionami. Trzy pary oczu wpatrywały się we mnie w milczeniu.
- Czy to
ma coś wspólnego z…
- Nie –
uciąłem szybko, za szybko. Luke zdążył już odstawić puszkę na podłogę i
zainteresować tematem.
- Co tym
razem ta twoja współlokatorka zrobiła?
W
pomieszczeniu zapadła cisza, przerywana tylko dźwiękiem naszych oddechów.
Wzruszyłem ramionami, czując się niekomfortowo.
- Nic.
- Boże,
Ashton, zachowujesz się jak pierdolona baba – warknął Michael. Rzuciłem mu
złowrogie spojrzenie, ale to go nie powstrzymało, jak zwykle z resztą. –
Opowiadaj, koleś. Będę wiedział na przyszłość, czemu nie brać laski na
współlokatorkę.
Jęknąłem
zrezygnowany.
- Ona
jest po prostu kurwa pojebana okej? – sapnąłem zirytowany. Odchyliłem się na
krześle do tyłu i zamknąłem oczy. –Nie dość, że jest psychiczną małą dziwką, to
jeszcze chyba się we mnie zakochała, co jest w ogóle największym żartem tego
świata. No mówię wam że pojebana.
Calum
poruszył się niespokojnie na kanapie i szturchnął Luke’a, który tylko pokręcił
głową, nadal skupiając całą swoja uwagę na mnie.
- Co
konkretnie się stało?
- Jakbyś
dobrze nie wiedział, co się stało – warknąłem, patrząc dalej na Caluma, który
teraz wiercił się, jakby miał owsiki. – A ty co? Sraczkę masz i zapomniałeś
drogi do kibla?
- Po
prostu nie mam ochoty słuchać, jak oczerniasz Chrissie. Wyzywasz nas od debili,
idiotów, a wiesz co? Sam kurwa lepszy nie jesteś. Jedyna osoba, która widzi w
tobie coś więcej niż kutasa, nie zasługuje na takie traktowanie. I wiesz co
jest w tym wszystkim najzabawniejsze? – przerwał, łapiąc oddech i zrywając się
na równe nogi. Jego policzki stawały się bardziej czerwone każdym słowem, jakie z siebie wyrzucał, a ja
z kolei bladłem, nie rozumiejąc, co właśnie się działo. – Że sam też coś do
niej czujesz.
Przez
chwilę milczałem, a potem wybuchnąłem śmiechem, najbardziej szczerym od kilku
tygodni. Co za dzieciak.
- Calum,
ja nie wiem, co ty ćpałeś, że Chrissie mnie obchodzi tyle co ta ruda
prostytutka z wczoraj. – pokręciłem głową i otarłem kąciki oczu, z których
popłynęły łzy. – Skąd ty takie rzeczy bierzesz, chłopie?
Calum
zrobił kilka kroków do przodu i stanął przede mną i złapał mnie za koszulkę,
ciągnąc do góry. Nie spodziewając się ataku uległem mu i teraz patrzyliśmy
sobie w oczy. Ja zdziwiony, on wkurwiony..
- Ach
tak? To powiedz mi, że nigdy nie myślałeś o niej, kiedy się obudziłeś. Albo nie
zwracałeś uwagi na małe rzeczy, które robiła. Że zawsze była ci obojętna, a ty
chciałeś tylko ją wyruchać, ale tego nie zrobiłeś?
- Nigdy –
skłamałem, będąc świadomym, że nikt ze
zgromadzonych w pokoju mi nie wierzy. Luke odciągnął Caluma ode mnie i
posadzi z powrotem na kanapie, szepcząc mu coś do ucha. Spojrzałem na tę dwójkę
nagle zdenerwowany. - Wy co, nagle
najlepsi przyjaciele czy mam szykować garnitur na wasz ślub?
- Ashton,
gdybyś czasami postarał się nie zachowywać jak ktoś, kogo mózg jest mniejszy od
pantofelka, to zauważyłbyś, że staramy ci się pomóc – Luke pokręcił głową i
nagle zachichotał. – A tak szczerze… serio jeszcze z nią nie spałeś?
Pokręciłem
głową, znowu zdając sobie sprawę, że kłamię. – Nie.
- No to
stary… Ona musi być w takim razie mocną dziesiątką, skoro jeszcze ci nie dała.
- A ty
szóstką – wtrącił Michael, którego ton głosu był zimny, niemal szorstki.
Rzuciłem mu pytające spojrzenie, na które tylko pokręcił głową i nic więcej nie
dodał.
- Po
prostu ją wyrzucę z mieszkania, powiem że spierdalam na Hawaje, zostaję
tancerką brzucha, zmieniam płeć albo sprzedaliście mnie do cyrku jako kobietę
bez cycków. Cokolwiek, byleby sobie mnie odpuściła.
- Ty
zdecydowanie coś do niej czujesz – przerwał mi Calum, a Luke mu tylko
zawtórował. Zacisnąłem szczęki, omal nie przegryzając sobie języka. – Inaczej
by cię nie obchodziła.
- Nie
czuję nic do Weild i nie poczuję, chyba że piekło zamarznie – oświadczyłem
bezbarwnie. Za moimi plecami usłyszałem Michaela, który wypluł na siebie piwo.
- Weild?
Chrissie… Weild? Mieszkasz z nią?
- No
kurwa już niedługo – mruknąłem wypijając zawartość puszki do końca i odwracając
się w kierunku Clifforda, którego knykcie aż pobielały od zbyt mocnego
trzymania kubka. – A tobie co? Okres? Co wam wszystkim kurwa jest?
- Nie –
Michael uśmiechnął się lekko i podniósł naczynie do ust. – Tylko nie dziwi mnie
to, że nie chciała się z tobą ruchać.
- A to co
niby ma znaczyć?
- Kiedy
ty byłeś zajęty narzekaniem na cały świat, ona bardzo dobrze się sobą zajęła –
odparł spokojnie, a moje usta rozchyliły się, powoli rozumiejąc, co Michael
chciał nam przekazać. Odchyliłem głowę w prawo, marszcząc brwi. – Potrzebujesz
słownika? To powtórzę. Przykro mi, że jeszcze jej nie przeleciałeś, ale mi
udało się to już kilka razy. I w sumie się jej nie dziwię…
Coś w
moim żołądku przewróciło się, w moich żyłach zaczęła płynąc adrenalina. Miałem
niespodziewaną ochotę wstać i zmiażdżyć mu twarz, zabić, poćwiartować i
wyrzucić jego nędzne zwłoki na ulicę, żeby jego matka mogła podziwiać, kim
naprawdę był jej synalek. Kupą gówna.
- O czym
ty pierdolisz, śmieciu? – zapytałem, będą świadomym, że nie chcę znać
odpowiedzi. Michael uśmiechnął się do Caluma, który gorączkowo zaczął kręcić
głową. – Czego wy mi kurwa wszyscy nie mówicie? Czuję się jak w jakimś jebanym
przedszkolu.
- Ja i
twoja urocza blondyneczka byliśmy razem póki nie przestała odbierać telefonów –
stwierdził Clifford przeczesując palcami włosy. – Naprawdę szkoda, dawno nie
zaliczyłem nikogo tak utalentowanego.
Chciałem
wstać, i wyjść. Albo wstać i wyrwać mu flaki. Albo najlepiej wstać, wyrwać mu
bebechy i wyjść. Tak. To była całkiem dobra opcja. Luke był jednak dużo szybszy
niż moje podejmowanie decyzji, ale tego, co wydarzyło się później, nawet
Wróżbita Maciej nie mógł przewidzieć.
- Myślę
że musimy porozmawiać - stwierdził, a mięśnie na mojej twarzy nagle przestały
pracować. Świetnie.
-
Rozmawiamy – warknąłem. - Co, ty też się z nią przespałeś? Jak było? Chcesz się
może podzielić z nami swoją opinią? Bo widzę że możecie wymienić spostrzeżenia
na temat. Komu postawiła laskę?
- Co się
wydarzyło między wami wczoraj, Ashton? – Luke zaskoczył nie tylko mnie tym
pytaniem. Calum wydawał się zdezorientowany, a Michael zmarszczył brwi, bawiąc
się otwieraczem, który trzymał w dłoniach.
- A czemu
uważasz, że coś się między nami wydarzyło? – burknąłem.
- Bo nie
sądzę, by przyszła do mnie bez powodu, rzuciła mi się na szyje i postanowiła
uprawiać seks – odparł najzwyczajniej w świecie, jakby zaczął mówić o pogodzie.
Milczałem.
-
Czekajcie, dajcie mi przez chwilę coś zrozumieć zanim skoczycie sobie do gardeł
– Calum siedział z otwartymi ustami, a trybiki w jego głowie wyraźnie nie
chciały zaskoczyć. – Ash mieszka z Chrissie i ma na nią chcicę, Michael był z
nią w seks związku, Luke rucha ja od czasu do czasu… A ja nadal jestem tylko
cholernym barmanem w tym jebanym klubie?
- To był
pierwszy raz od czterech lat kiedy z nią spałem – sprostował Luke, a mi wcale
nie zrobiło się z tego powodu lepiej.
-
Świetnie – wstałem nagle, nie mogąc dłużej tego słuchać. – Świetnie. Dzięki za
kłamstwa.
Nie
patrzyłem na nich, po prostu wyszedłem z pomieszczenia, a w końcu z domu,
trzaskając głośno drzwiami. Nie byłem pewien, co we mnie wstąpiło. Wiedziałem,
że nie mogę dłużej tego znieść, że nie mogę być dłużej otoczony ludźmi, którzy
nie byli ze mną szczerzy.
Obok
mojego samochodu kręciło się kilku podejrzanych szczyli, którzy na mój widok
natychmiast się zmyli. Parsknąłem zirytowany, mocując się z kluczykami, zanim
udało mi się dostać do środka. Oparłem głowę o kierownicę i starałem uspokoić
siebie, swoje myśli i ciało. Niestety z marnym skutkiem.
Wyjechałem
na ulicę, modląc się, żeby nie spowodować wypadku. Nie wiedziałem co się ze mną
działo, nie byłem pewien, czego w tym momencie potrzebowałem. Chciałem wrócić
do domu, odpocząć, zaszyć się, uwolnić myśli od niepotrzebnego balastu. Ale w
moim mieszkaniu czekał na mnie mój główny problem, z którym nie miałem pojęcia,
jak mogę sobie poradzić.
Nie
rozumiem, czemu poszła do Luke’a. Nie rozumiem, czemu była z Michaelem… Czy
mogę uznać za cud, że Calum nie miał do opowiedzenia historii z jej udziałem? I
w zasadzie, czemu mnie to tak obchodziło?
Nie
czekałem na windę, wszedłem na nasze piętro po schodach, w międzyczasie wyjmując z kurtki klucze, które okazały się
mi niepotrzebne, bo drzwi do mieszkania były otwarte. Kiedy je otworzyłem,
uderzyły o coś twardego, co okazało się średniej wielkości walizką. Co do…?
-
Ashton? – blond głowa wychyliła się z salonu. Dziewczyna przeszła szybkim
krokiem w moim kierunku, ubrana w płaszcz i buty, gotowa do wyjścia.
Zmarszczyłem brwi kiedy schyliła się po walizkę, chwytając ją w ręce i
przeciągając bliżej wyjścia.
- Co ty
robisz? – zapytałem zdezorientowany. Chrissie uśmiechnęła się słabo.
-
Wyjeżdżam – odparła, a potem chrząknęła. – Albo wyprowadzam. Nie mam pieniędzy.
Wiedziałem,
że kłamała, po sposobie, w jaki na mnie patrzyła, z poczuciem winy i jakimś
zagubieniem, którego nie spodziewałem się nigdy zobaczyć w jej oczach. Byłem w
szoku, bo dziewczyna, która sprowadziła się tutaj pół roku temu była
niezależną, młoda kobietą. Osoba, która uciekała
zupełnie jej nie przypominała. Przełknąłem ślinę, czując narastające poczucie
winy.
- Okej.
Chrissie
zagryzła wargę i otworzyła na chwilę usta jakby chciała coś jeszcze dodać, ale
w rezultacie potrząsnęła tylko głową i wyszła, ciągnąc za sobą ciężki bagaż. Trzaśnięcie drzwiami sprawiło, że poczułem pustkę, rozlewajacą się po całym moim ciele.
Okej?
Nie, nic nie było okej.
__________
No i chyba jednak Ashton nie jest takim chujem za jakiego go braliście.
Jeśli czytasz, zostaw proszę koemntarz. x
Happy Halloween!
#PiątkoweTrouble
#TroubleFF