Rozdział z dedykacją dla Kamili.
Nieśmiałe
promyki słońca zaczęły padać na moją twarz, wybudzając mnie stopniowo ze snu.
Jeszcze nie chciałam otwierać oczu, miałam ochotę poleniuchować, wtulić się w
pościel która tak ładnie pachniała…
W końcu
jednak udało mi się zmusić do rozchylenia powiek i wcale nie byłam w szoku, że
łóżko nie było moje. Pamiętałam połowicznie wydarzenia poprzedniej nocy oraz
uczucie, które rozbudziły we mnie ramiona Ashtona. Byliśmy tak bardzo na
miejscu, połączeni ze sobą po tylu przejściach. Może nie jakichś wielkich i
bolesnych, ale wystarczających, by tęsknota wzięła nad nami górę. A jego głos,
lekko trzęsący się kiedy mówił, był jakby odpowiedzią na prawie wszystkie moje
wątpliwości.
Nadal jednak nie sądziłam, by pamiętał.
Przekręciłam
głowę na poduszce chcąc na niego spojrzeć, jednak mój wzrok padł na puste
miejsce. Poszewka jeszcze była ciepła, kiedy dotknęłam jej ręką, ale samego
chłopaka nie było nigdzie w pobliżu. Poczułam strach, który wypełnił mój
żołądek, dlatego szybko poderwałam się i usiadłam, roztrzepując włosy. Miałam
spierzchnięte usta i lekko zapuchnięte oczy, pozostałości po wczorajszym
płaczu.
Ale
mieszkanie było puste. Zimne, przeraźliwie i boleśnie pozostawione jakby na
pastwę losu. Ja zostałam sama, a to bolało jeszcze bardziej.
Ta radość
poranka gdzieś ze mnie upłynęła, a zastąpiły ją wątpliwości. Jasne, że mnie
pocieszył, nie był aż takim chujem. Do bycia gentlemanem też mu niby daleko,
ale jakieś tam serce musiał mieć. Inaczej zostawiły mnie samą w nocy, albo
nawet nie pofatygował się sprawdzić, co się stało.
Chciałam
z nim porozmawiać, jakoś wyjaśnić sytuację, która zaistniała, ale jak widać –
nie dostałam nawet szansy.
Stopy
skierowały mnie do kuchni, mózg zadecydował o potrzebie wypicia kubka herbaty.
Musiałam się odprężyć zanim wyjdę na zawsze z tego miejsca i znowu zacznę
układać sobie życie. Inaczej, gdzie indziej, bez kłopotów… Bez Irwina.
Ale kiedy
sięgałam po kubek, mój wzrok padł na małą karteczkę leżącą na podłodze.
Schyliłam się po nią szybko i uczucie déjà vu uderzyło w tył mojej głowy. O
panie.
Przepraszam, musiałem wyjść. Będę późno,
możesz zostać jeszcze jedną noc? Musimy porozmawiać. A.I.
Wypuściłam
powietrze z płuc, orientując się, że je wstrzymywałam i uśmiechnęłam się do
siebie. Było w tym coś dobrego, chociaż brzmiało złowieszczo.
Westchnęłam cicho i już z kubkiem pełnym czerwonego płynu wróciłam do salonu, modląc się, żebym jednak nie musiała czekać całego dnia na jego.
Westchnęłam cicho i już z kubkiem pełnym czerwonego płynu wróciłam do salonu, modląc się, żebym jednak nie musiała czekać całego dnia na jego.
A jednak
okazało się, że czekałam. Pięć minut przekształciło się w pięć godzin, pięć
godzin w dziesięć…. Zmierzchało, a ja zasypiałam już na kanapie, nadal w swojej
piżamie, nieumytych włosach i dosłownie śmierdząc jak skunks. Byłam ofiarą
własnej głupoty, a na domiar złego, nie chciałam z tym walczyć.
Sen
przyszedł szybciej niż mogłam się tego spodziewać. Zwinięta w kłębek na
kanapie, nawet nie miałam się czym przykryć, ale nie dbałam o to. Byłam
zmęczona czekaniem, myśleniem, zamknięciem w klatce zbudowanej przez własny
umysł. To chyba najgorsze co może się przydarzyć człowiekowi, stać się ofiarą
swoich emocji.
Wiem, że
skupiałam się zupełnie bez sensu na tamtej nocy. Ona nie powinna mieć większego
znaczenia na teraźniejszość… szczególnie że on jej nie pamiętał. Nie
rozumiałam, dlaczego to wydawało mi się tak istotnym elementem układanki. Tak
jakby fakt istnienia naszej przeszłości miał cokolwiek zmienić… Byliśmy tylko
ludźmi. Z czy bez jednonocnej przygody nadal stalibyśmy na rozdrożu, starając się
wybrać miedzy tym co właściwe, a tym, co słuszne.
Ciemność
spowiła pokój, otulając mnie kołderką nocy. Wygięta w nienaturalnym kształcie
leżałam, wpół śpiąco, wpół świadomie, układając w głowie rożne scenariusze.
Dobre. Złe. Fatalne Radosne. Wszystkie.
Skrzypienie
podłogi w przedpokoju obudziło mnie w środku nocy. Podniosłam nieprzytomnie
wzrok, ale nie zobaczyłam nikogo, póki mdłe światło lampy podłogowej włączonej
przez Ashtona nie oświetliło pomieszczenia. Opadłam znowu na oparcie kanapy i
znowu zamknęłam oczy stwierdzając, że to tylko sen.
Włosy,
które wchodziły mi do ust zostały jednak chwilę później delikatnie odgarnięte,
a opuszki palców chłopaka przejechały lekko po moim policzku, powodując gęsią
skórkę i przywołując uśmiech na usta. Kanapa lekko się ugięła, kiedy usiadł, a
ja zamrugałam, spoglądając na niego.
- Cześć –
zachrypiałam, nieużywane przez cały dzień struny głosowe jakby zapomniały co ze
sobą w takim momencie zrobić. Ashton zaśmiał się lekko słysząc to.
- Dzień..
dobry wieczór – parsknął, zatrzymując swoją dłoń na mojej twarzy i
przytrzymując ją lekko. Instynktownie wtuliłam w nią policzek, sama nie
wiedząc, że to może być tak przyjemne. Westchnęłam cicho, zastanawiając się co
powiedzieć, ale zamiast tego zgramoliłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam
na niego. – Przepraszam że cię obudziłem.
- Nie
szkodzi – szepnęłam, przesuwając się bliżej niego. To było dziwne, wpatrywanie
się w siebie i szukanie odpowiednich słów, ale w gruncie rzeczy… Co mogliśmy
sobie powiedzieć?
Cześć, jestem Ashton i chce cię przelecieć?
Cześć, jestem Chrissie i uważam że masz smoka
w gaciach?
A to i
tak była optymistyczna wersja
wydarzeń.
Słowa
nigdy nie były moją dobrą stroną, a tym bardziej nie Ashtona, dlatego
postawiliśmy na czyny, bo kiedy nasze wargi zetknęły się… Nigdy nie czułam się
bardziej żywa i rozbudzona.
To było
delikatne, trochę jak dotknięcie motyla, niemal ulotne, trwało szybko, zbyt
szybko. Kiedy odsunął się ode mnie, oblizał wargi, jego oczy pociemniały, jakby
oczekując mojej reakcji. Wtedy znowu zamiast słów pojawiły się gesty, lekki
uśmiech, kolejny pocałunek…
Zeszliśmy
niżej na kanapę, dotykając siebie, swoich twarzy, splatając i rozłączając ręce,
jakbyśmy tańczyli tylko sobie znany taniec. Kto mógł nas winić?
- Ja my
tutaj skończyliśmy? – wyszeptałam między pocałunkami, odsuwając jego twarz od
swojej i łapiąc powietrze. Na jego ustach pojawił się kpiący uśmieszek i powiedział
coś, czego nie spodziewałam się usłyszeć. Nigdy.
- To
wszystko wina Cobaina – odpowiedział całując mnie w policzek.
Rozchyliłam
usta w niedowierzaniu.
- Ashton, co ty…
- Ćśśś…
Cicho, piękna – uciszył mnie pocałunkiem, a ja nie miałam nic przeciwko. Jeśli
tak miało się to skończyć… To ja nie zamierzałam z tym walczyć.
To było
jak taniec, piękne i finezyjne. Trochę też jak oddychanie, bo bardzo naturalne
i mimo tylu niejasności i niewypowiedzianych myśli, nadal potrafiliśmy
perfekcyjnie współgrać. Jego usta na mojej szyi, moje ręce na jego torsie…
Wszędzie tam, gdzie byliśmy sobie potrzebni, byliśmy. Tak jakby nigdy nie było
miedzy nami nieporozumień, kłótni czy wyzwisk.
Nic się
nie liczyło oprócz gorących oddechów.
Było tak,
jak powinno być. On spotyka ją, najpierw nieśmiało, potem coraz lepiej mu
wychodziło poznawanie jej. A ona… Ona siedziała i patrzyła na to, co on robi, udając, ze nie jest
zainteresowana…
A chwilę
później było jeszcze inaczej, bo to ona podejmowała inicjatywę, chcąc
przyspieszyć wszystko, być panią sytuacji.
Raz na
górze, raz na dole.
Jęknęłam,
kiedy zdjął ze mnie bluzkę i przejechał językiem po rozgrzanej skórze nad
obojczykiem, chłodząc ją na moment, bo w praktyce paliła jeszcze bardziej,
momentalnie spragniona jego dotyku. Był jak narkotyk, chciałam go odstawić, ale
nie mogłam. Zbyt przyjemny, by z niego rezygnować.
Jego
koszulka też opadła, a ja nie potrafiłam się powstrzymać od nie dotykania jego
ciała. Bawiły mnie jego troszkę wystające żebra, a z drugiej strony widziałam
dobrze rozwinięte mięśnie w innych partiach. To, z jaką lekkością mnie
podnosił, obracał… Jakbym był leciutką zabawką, marionetką. Chciał dominować, a
ja mu na to pozwoliłam, bo wiedziałam, że w następnej chwili on ustąpi mi miejsca.
Chciałam
go. On pragnął mnie. Dlatego żadne z nas nie zatrzymało drugiego, gdy bielizna
opadła.
Wsunął
ręce między moje uda rozchylając je lekko, samemu siadając pomiedzy. Patrzył na
mnie, szukając pozwolenia, chociaż nie musiał. Wiedział, że już dawno bym go
powstrzymała.
Ciepłe
pocałunki schodziły w dół mojego brzucha, by w końcu zatrzymać się tuż na linii
moich bioder. Jęknęłam zirytowana.
-
Spokojnie, będzie na to jeszcze czas… - wymruczał ze śmiechem, a ja tylko
prychnęłam. Mimo wszystko… nie lubię gierek. Ale wtedy jego palce zaczęły mnie
dotykać; nie tak, jak dotykałby każda inną. On szukał, badał, chciał mi sprawić
przyjemność, a to nawet dla mnie było
nowe.
- Nie przedłużaj
tego – warknęłam, kiedy wsunął we mnie palce i zaczął nimi poruszać.
Nigdy
stwierdzenie, że słowa są ważniejsze niż czyny, nie miało dla mnie tak
wielkiego znaczenia.
Chciałam
na niego krzyczeć, że mnie okłamał, chciałam mu nie umieć wybaczyć że mnie
traktował jak gówno, tylko czy to miało jakikolwiek sens? Co by to dało? Nie
zawsze trzeba robić wyrzuty. Nie ma potrzeby cofać się, kiedy można iść do przodu.
Mieć jego
w sobie, być z nim blisko, móc poczuć jego zapach, to było to, co dawało mi
siłę. I za nic w świecie nie chciałabym się tego pozbyć z mojego życia. Nie
byłam na to gotowa.
Nasz
pierwszy seks był gwałtowny, spragniony doznań erotycznych i miał w sobie nic z
uczucia. Oczywiście, musiał być wyjątkowy, skoro go zapamiętałam…
zapamiętaliśmy, ale był tylko seksem. To, co przydarzyło nam się tamtej nocy,
było wypełnione emocjami, nasze pragnienia wirowały nad głowami, górując po raz
pierwszy w naszych życiach nad pożądaniem. Oboje byliśmy we właściwym miejscu,
z właściwa osobą.
Na tej przeklętej pomarańczowej kanapie, na
której wszystko musi się zaczynać.
Prawda
jest taka, że nie chcemy w życiu kłamstwa. Nie chcemy uciekać. Bo zawsze
okazuje się, że uciekamy z powrotem w kierunku swojego przeznaczenia. Nie
musimy wpadać mu w ramiona, ale co jeśli już to zrobiliśmy? Nie ma sensu uciekać. Nie ma sensu zaprzeczać.
I tak prawda wyjdzie na jaw, chociażbyśmy bardzo chcieli ją ukryć.
Czy ja i
Ashton mogliśmy skończyć ze sobą? Pewnie moglibyśmy. Ale po kilku latach znowu
spotkałabym go, dokładnie tak jak było z Luke’em. Ważnych osób nie da się tak
po prostu odsunąć od siebie bez konsekwencji. Zawsze wracamy.
Ashton
był ważny, choćbym miesiącami nazywała go skretyniałym imbecylem, wyzywała od
najgorszych i chciała zgnieść butem to jego zasyfione ego.
Po prostu go kochałam, niezaprzeczalnie i
bardzo, bardzo mocno.
- Jesteś
piękna – wymruczał mi do ucha, kiedy opadliśmy obok siebie, zdyszani. Nie
miałam sił na odpowiedź, wiec tylko uśmiechnęłam się do niego i wtuliłam w jego
klatkę piersiową. Kiedy objął mnie ramieniem wiedziałam, że nie żałował tego,
co właśnie się stało i tak samo jak ja uważał to za coś wyjątkowego.
- Ash –
wymamrotałam sennie w jego ucho. - Czemu wyszedłeś dzisiaj?
-
Musiałem pomyśleć – odparł, potwierdzając tylko moje przypuszczenia.
- O czym?
– zapytałam naiwnie, a on zaśmiał się tylko i cmoknął mnie w nos.
- O nas.
__________
#TroubleFF
a może.... do trendow z tym, co? ;)
A puciu, puciu <3 kc ich za to :)))) xx
OdpowiedzUsuńNie no serio tak krótko było czy tylko mi się wydawało?? Jejciu ale to jest nieeessmowite <3<3<3 Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam jak to zobaczyłam!! Buuzi :**
OdpowiedzUsuńO BOŻE.
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE.
O SŁODKI BOŻE.
MARY,CUDO,THAT'S ALL
@leighsflowerx
Kocham to i cie i ich! :D
OdpowiedzUsuń@Katy_Milla_
Jddgrfgyt boskie *o*
OdpowiedzUsuńOMG BVDHJKFVNBDSF
OdpowiedzUsuńZAJEBISTE!!! <3
OdpowiedzUsuńcnfusiekbjriuser omg <3
OdpowiedzUsuńOMG *.*
OdpowiedzUsuńKocham Cię <3 Kocham to opowiadanie <3 Kocham Ashtona i Crissie <3
Ale dlaczego taki którki? :<
Więcejwięcejwięcej! ;3
OMG!! Genialne!!
OdpowiedzUsuńI LIKE IT!! >ͺ<
o nas, o nas, o nas lalalalallala <3 aaaaaaaaaaaaa <3
OdpowiedzUsuńpeeeerf
OdpowiedzUsuńomfg nsjckckwkskkekfkfk kocham, that's all
OdpowiedzUsuńG.
omg omg omg taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak ! <33
OdpowiedzUsuń@foreveralonexx3
Im love it <3 Jeju wspaniałe <3
OdpowiedzUsuńcudny, wspaniały, genialny ♥ czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńOMG NIE MAM SŁÓW KOCHAM KOCHAM
OdpowiedzUsuńTO BYŁO CUDOWNE #___#
Jesteś genialna!
ily, KitKat (@irwieskitkat)
OMG OMG OMG OMG #FEELS ♥♥♥ xx
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE :O Zabijasz mnie, serio.
OdpowiedzUsuńJeju, bałam się przez chwilę, że to jest ostatni rozdział, brzmiało tak epilogowo xd ale mam nadzeję, że będzie ich jeszcze dużo, bo kocham to ff, i ciebie, i Ashtona. Chrissie też ujdzie xD Czekam na next xx
OdpowiedzUsuńO mój boże to jest przegenialne! (Nw czg jest takie słowo xd) koffam <3
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział! :) Trochę krótko :( Czekam na kolejne! ;)
OdpowiedzUsuńOMG
OdpowiedzUsuńmniej więcej tyle mogę powiedzieć
Kocham ta pomarańczową kanapę hah
Jadę kupić pomarańczową kanapę
OdpowiedzUsuńOmg *-*
OdpowiedzUsuńKanapa czyni cuda :3
Troszkę krótki (albo przynajmniej mi się tak wydawało :) )
Czekam na następny xx
Akjshwkdcwsmxjer *___________* Kocham tą kanapę. Nareszcie! Są tacy słodcy, ale czemu mam wrażenie, że coś się jeszcze takiego złego zdarzy? Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńjldsbfyusijdnjhgfu ♥.♥
OdpowiedzUsuńCudowny ! Nie mogę się już doczekać next ! :))
OMG co on jej powie ? mam nadzieję, że nie wykręcisz nam jakiegoś numeru typu jakiejś kłótni! On + Ona = ♥
@Natalieeexp aka Natt ♥
A wiec ten skretyniały dupek ma uczucia. A ta mała idiotka zakochała się w tym imbecylu już przy ich pierwszy spotkaniu...seksie?! Boże ta głupia pomarańczowa kanapa ich do siebie przyciąga...
OdpowiedzUsuńo mój Boże...
OdpowiedzUsuńgdyby było jeszcze 'kocham cię' to byłabym w najpiękniejszym raju
Ten rozdział złamał mi serce.
OdpowiedzUsuńTak bardzo kurewsko dobry ;_; ♥
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest niesamowity...
i jak Ty z tego fanfiction nie zrobisz książki, to ja to zrobię ;_; Naprawdę... kurde jak można tak dobrze pisać?
Damn! Twoje opowiadanie jest lepsze, niż niektóre książki (oczywiście pomijając lektury), które czytałam! Tu nawet nie chodzi o to, że występują w nim 5SOS'i. Owszem, to dodaje opowiadaniu uroku dla każdego, kto ich lubi, ale chodzi o sam styl, niebanalną fabułę, opis uczuć ilekkość tekstu. Twoje zdania, metafory, WSZYSTKO tworzy tak piękną całość, że to się w głowie nie mieści.
Trzymaj tak dalej, a to tylko kwestia czasu, aż kiedyś Twoja książka stanie się bestsellerem!
Trzymam za Ciebie kciuki!
Sweet :*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nexta! ;)
Wreszcie upragniony moment ❤
OdpowiedzUsuńIdealnie
tyle na to czekałam!!
OdpowiedzUsuńboże
nareszcie
Wczoraj przeczytałam wszystkie 20 rozdziałów bo kuzynka poleciła mi to opowiadanie i muszę napisać że ZAJEBISTE KOCHAM I WOGL NJFVDNVGNDNV *.*// nowa czytelniczka ^^
OdpowiedzUsuńzajebiste, nie moge sie doczekac nastepnego gsmhdmdvjdngsh!
OdpowiedzUsuńZapraszam na kolejny rozdział Terrible :)
OdpowiedzUsuńNotatka pod rozdziałem :))
http://terriblefanfic.blogspot.com/
kiedy kolejny rozdzial? ja sie jeszcze nie orientuje, bo dopiero dziś znalazłlam tego bloga i przeczytałam od razu wszystkie roździały! boże, uwielbiam <3
OdpowiedzUsuńKocham Kocham Kocham!!!!
OdpowiedzUsuńaaaaawwwwwww kochaaaaam
OdpowiedzUsuńkocham tego bloga, on jest genialny
OdpowiedzUsuń