Rozdział 20

Rozdział z dedykacją dla Kamili.


Nieśmiałe promyki słońca zaczęły padać na moją twarz, wybudzając mnie stopniowo ze snu. Jeszcze nie chciałam otwierać oczu, miałam ochotę poleniuchować, wtulić się w pościel która tak ładnie pachniała…
W końcu jednak udało mi się zmusić do rozchylenia powiek i wcale nie byłam w szoku, że łóżko nie było moje. Pamiętałam połowicznie wydarzenia poprzedniej nocy oraz uczucie, które rozbudziły we mnie ramiona Ashtona. Byliśmy tak bardzo na miejscu, połączeni ze sobą po tylu przejściach. Może nie jakichś wielkich i bolesnych, ale wystarczających, by tęsknota wzięła nad nami górę. A jego głos, lekko trzęsący się kiedy mówił, był jakby odpowiedzią na prawie wszystkie moje wątpliwości.
Nadal jednak nie sądziłam, by pamiętał.
Przekręciłam głowę na poduszce chcąc na niego spojrzeć, jednak mój wzrok padł na puste miejsce. Poszewka jeszcze była ciepła, kiedy dotknęłam jej ręką, ale samego chłopaka nie było nigdzie w pobliżu. Poczułam strach, który wypełnił mój żołądek, dlatego szybko poderwałam się i usiadłam, roztrzepując włosy. Miałam spierzchnięte usta i lekko zapuchnięte oczy, pozostałości po wczorajszym płaczu.
Ale mieszkanie było puste. Zimne, przeraźliwie i boleśnie pozostawione jakby na pastwę losu. Ja zostałam sama, a to bolało jeszcze bardziej.
Ta radość poranka gdzieś ze mnie upłynęła, a zastąpiły ją wątpliwości. Jasne, że mnie pocieszył, nie był aż takim chujem. Do bycia gentlemanem też mu niby daleko, ale jakieś tam serce musiał mieć. Inaczej zostawiły mnie samą w nocy, albo nawet nie pofatygował się sprawdzić, co się stało.
Chciałam z nim porozmawiać, jakoś wyjaśnić sytuację, która zaistniała, ale jak widać – nie dostałam nawet szansy.
Stopy skierowały mnie do kuchni, mózg zadecydował o potrzebie wypicia kubka herbaty. Musiałam się odprężyć zanim wyjdę na zawsze z tego miejsca i znowu zacznę układać sobie życie. Inaczej, gdzie indziej, bez kłopotów… Bez Irwina.
Ale kiedy sięgałam po kubek, mój wzrok padł na małą karteczkę leżącą na podłodze. Schyliłam się po nią szybko i uczucie déjà vu uderzyło w tył mojej głowy. O panie.

Przepraszam, musiałem wyjść. Będę późno, możesz zostać jeszcze jedną noc? Musimy porozmawiać. A.I.

Wypuściłam powietrze z płuc, orientując się, że je wstrzymywałam i uśmiechnęłam się do siebie. Było w tym coś dobrego, chociaż brzmiało złowieszczo.
Westchnęłam cicho i już z kubkiem pełnym czerwonego płynu wróciłam do salonu, modląc się, żebym jednak nie musiała czekać całego dnia na jego.
A jednak okazało się, że czekałam. Pięć minut przekształciło się w pięć godzin, pięć godzin w dziesięć…. Zmierzchało, a ja zasypiałam już na kanapie, nadal w swojej piżamie, nieumytych włosach i dosłownie śmierdząc jak skunks. Byłam ofiarą własnej głupoty, a na domiar złego, nie chciałam z tym walczyć.
Sen przyszedł szybciej niż mogłam się tego spodziewać. Zwinięta w kłębek na kanapie, nawet nie miałam się czym przykryć, ale nie dbałam o to. Byłam zmęczona czekaniem, myśleniem, zamknięciem w klatce zbudowanej przez własny umysł. To chyba najgorsze co może się przydarzyć człowiekowi, stać się ofiarą swoich emocji.
Wiem, że skupiałam się zupełnie bez sensu na tamtej nocy. Ona nie powinna mieć większego znaczenia na teraźniejszość… szczególnie że on jej nie pamiętał. Nie rozumiałam, dlaczego to wydawało mi się tak istotnym elementem układanki. Tak jakby fakt istnienia naszej przeszłości miał cokolwiek zmienić… Byliśmy tylko ludźmi. Z czy bez jednonocnej przygody nadal stalibyśmy na rozdrożu, starając się wybrać miedzy tym co właściwe, a tym, co słuszne.
Ciemność spowiła pokój, otulając mnie kołderką nocy. Wygięta w nienaturalnym kształcie leżałam, wpół śpiąco, wpół świadomie, układając w głowie rożne scenariusze. Dobre. Złe. Fatalne Radosne. Wszystkie.
Skrzypienie podłogi w przedpokoju obudziło mnie w środku nocy. Podniosłam nieprzytomnie wzrok, ale nie zobaczyłam nikogo, póki mdłe światło lampy podłogowej włączonej przez Ashtona nie oświetliło pomieszczenia. Opadłam znowu na oparcie kanapy i znowu zamknęłam oczy stwierdzając, że to tylko sen.
Włosy, które wchodziły mi do ust zostały jednak chwilę później delikatnie odgarnięte, a opuszki palców chłopaka przejechały lekko po moim policzku, powodując gęsią skórkę i przywołując uśmiech na usta. Kanapa lekko się ugięła, kiedy usiadł, a ja zamrugałam, spoglądając na niego.
- Cześć – zachrypiałam, nieużywane przez cały dzień struny głosowe jakby zapomniały co ze sobą w takim momencie zrobić. Ashton zaśmiał się lekko słysząc to.
- Dzień.. dobry wieczór – parsknął, zatrzymując swoją dłoń na mojej twarzy i przytrzymując ją lekko. Instynktownie wtuliłam w nią policzek, sama nie wiedząc, że to może być tak przyjemne. Westchnęłam cicho, zastanawiając się co powiedzieć, ale zamiast tego zgramoliłam się do pozycji siedzącej i spojrzałam na niego. – Przepraszam że cię obudziłem.
- Nie szkodzi – szepnęłam, przesuwając się bliżej niego. To było dziwne, wpatrywanie się w siebie i szukanie odpowiednich słów, ale w gruncie rzeczy… Co mogliśmy sobie powiedzieć?
Cześć, jestem Ashton i chce cię przelecieć?
Cześć, jestem Chrissie i uważam że masz smoka w gaciach?
A to i tak była optymistyczna wersja wydarzeń.
Słowa nigdy nie były moją dobrą stroną, a tym bardziej nie Ashtona, dlatego postawiliśmy na czyny, bo kiedy nasze wargi zetknęły się… Nigdy nie czułam się bardziej żywa i rozbudzona.
To było delikatne, trochę jak dotknięcie motyla, niemal ulotne, trwało szybko, zbyt szybko. Kiedy odsunął się ode mnie, oblizał wargi, jego oczy pociemniały, jakby oczekując mojej reakcji. Wtedy znowu zamiast słów pojawiły się gesty, lekki uśmiech, kolejny pocałunek…
Zeszliśmy niżej na kanapę, dotykając siebie, swoich twarzy, splatając i rozłączając ręce, jakbyśmy tańczyli tylko sobie znany taniec. Kto mógł nas winić?
- Ja my tutaj skończyliśmy? – wyszeptałam między pocałunkami, odsuwając jego twarz od swojej i łapiąc powietrze. Na jego ustach pojawił się kpiący uśmieszek i powiedział coś, czego nie spodziewałam się usłyszeć. Nigdy.
- To wszystko wina Cobaina – odpowiedział całując mnie w policzek.
Rozchyliłam usta w niedowierzaniu.  
 - Ashton, co ty…
- Ćśśś… Cicho, piękna – uciszył mnie pocałunkiem, a ja nie miałam nic przeciwko. Jeśli tak miało się to skończyć… To ja nie zamierzałam z tym walczyć.
To było jak taniec, piękne i finezyjne. Trochę też jak oddychanie, bo bardzo naturalne i mimo tylu niejasności i niewypowiedzianych myśli, nadal potrafiliśmy perfekcyjnie współgrać. Jego usta na mojej szyi, moje ręce na jego torsie… Wszędzie tam, gdzie byliśmy sobie potrzebni, byliśmy. Tak jakby nigdy nie było miedzy nami nieporozumień, kłótni czy wyzwisk.
Nic się nie liczyło oprócz gorących oddechów.
Było tak, jak powinno być. On spotyka ją, najpierw nieśmiało, potem coraz lepiej mu wychodziło poznawanie jej. A ona… Ona siedziała i patrzyła na  to, co on robi, udając, ze nie jest zainteresowana…
A chwilę później było jeszcze inaczej, bo to ona podejmowała inicjatywę, chcąc przyspieszyć wszystko, być panią sytuacji.
Raz na górze, raz na dole.
Jęknęłam, kiedy zdjął ze mnie bluzkę i przejechał językiem po rozgrzanej skórze nad obojczykiem, chłodząc ją na moment, bo w praktyce paliła jeszcze bardziej, momentalnie spragniona jego dotyku. Był jak narkotyk, chciałam go odstawić, ale nie mogłam. Zbyt przyjemny, by z niego rezygnować.
Jego koszulka też opadła, a ja nie potrafiłam się powstrzymać od nie dotykania jego ciała. Bawiły mnie jego troszkę wystające żebra, a z drugiej strony widziałam dobrze rozwinięte mięśnie w innych partiach. To, z jaką lekkością mnie podnosił, obracał… Jakbym był leciutką zabawką, marionetką. Chciał dominować, a ja mu na to pozwoliłam, bo wiedziałam, że w następnej chwili on ustąpi mi miejsca.
Chciałam go. On pragnął mnie. Dlatego żadne z nas nie zatrzymało drugiego, gdy bielizna opadła.
Wsunął ręce między moje uda rozchylając je lekko, samemu siadając pomiedzy. Patrzył na mnie, szukając pozwolenia, chociaż nie musiał. Wiedział, że już dawno bym go powstrzymała.
Ciepłe pocałunki schodziły w dół mojego brzucha, by w końcu zatrzymać się tuż na linii moich bioder. Jęknęłam zirytowana.
- Spokojnie, będzie na to jeszcze czas… - wymruczał ze śmiechem, a ja tylko prychnęłam. Mimo wszystko… nie lubię gierek. Ale wtedy jego palce zaczęły mnie dotykać; nie tak, jak dotykałby każda inną. On szukał, badał, chciał mi sprawić przyjemność, a to nawet dla mnie było nowe.
- Nie przedłużaj tego – warknęłam, kiedy wsunął we mnie palce i zaczął nimi poruszać.
Nigdy stwierdzenie, że słowa są ważniejsze niż czyny, nie miało dla mnie tak wielkiego znaczenia.
Chciałam na niego krzyczeć, że mnie okłamał, chciałam mu nie umieć wybaczyć że mnie traktował jak gówno, tylko czy to miało jakikolwiek sens? Co by to dało? Nie zawsze trzeba robić wyrzuty. Nie ma potrzeby cofać się, kiedy można  iść do przodu.
Mieć jego w sobie, być z nim blisko, móc poczuć jego zapach, to było to, co dawało mi siłę. I za nic w świecie nie chciałabym się tego pozbyć z mojego życia. Nie byłam na to gotowa.
Nasz pierwszy seks był gwałtowny, spragniony doznań erotycznych i miał w sobie nic z uczucia. Oczywiście, musiał być wyjątkowy, skoro go zapamiętałam… zapamiętaliśmy, ale był tylko seksem. To, co przydarzyło nam się tamtej nocy, było wypełnione emocjami, nasze pragnienia wirowały nad głowami, górując po raz pierwszy w naszych życiach nad pożądaniem. Oboje byliśmy we właściwym miejscu, z właściwa osobą.
Na tej przeklętej pomarańczowej kanapie, na której wszystko musi się zaczynać.
Prawda jest taka, że nie chcemy w życiu kłamstwa. Nie chcemy uciekać. Bo zawsze okazuje się, że uciekamy z powrotem w kierunku swojego przeznaczenia. Nie musimy wpadać mu w ramiona, ale co jeśli już to zrobiliśmy? Nie ma sensu uciekać. Nie ma sensu zaprzeczać. I tak prawda wyjdzie na jaw, chociażbyśmy bardzo chcieli ją ukryć.
Czy ja i Ashton mogliśmy skończyć ze sobą? Pewnie moglibyśmy. Ale po kilku latach znowu spotkałabym go, dokładnie tak jak było z Luke’em. Ważnych osób nie da się tak po prostu odsunąć od siebie bez konsekwencji. Zawsze wracamy.
Ashton był ważny, choćbym miesiącami nazywała go skretyniałym imbecylem, wyzywała od najgorszych i chciała zgnieść butem to jego zasyfione ego.
Po prostu go kochałam, niezaprzeczalnie i bardzo, bardzo mocno.
- Jesteś piękna – wymruczał mi do ucha, kiedy opadliśmy obok siebie, zdyszani. Nie miałam sił na odpowiedź, wiec tylko uśmiechnęłam się do niego i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Kiedy objął mnie ramieniem wiedziałam, że nie żałował tego, co właśnie się stało i tak samo jak ja uważał to za coś wyjątkowego.
- Ash – wymamrotałam sennie w jego ucho. - Czemu wyszedłeś dzisiaj?
- Musiałem pomyśleć – odparł, potwierdzając tylko moje przypuszczenia.
- O czym? – zapytałam naiwnie, a on zaśmiał się tylko i cmoknął mnie w nos.

- O nas. 
__________
#TroubleFF
a może.... do trendow z tym, co? ;)

41 komentarzy:

  1. A puciu, puciu <3 kc ich za to :)))) xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie no serio tak krótko było czy tylko mi się wydawało?? Jejciu ale to jest nieeessmowite <3<3<3 Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam jak to zobaczyłam!! Buuzi :**

    OdpowiedzUsuń
  3. O BOŻE.
    O MÓJ BOŻE.
    O SŁODKI BOŻE.
    MARY,CUDO,THAT'S ALL
    @leighsflowerx

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to i cie i ich! :D
    @Katy_Milla_

    OdpowiedzUsuń
  5. Jddgrfgyt boskie *o*

    OdpowiedzUsuń
  6. OMG BVDHJKFVNBDSF

    OdpowiedzUsuń
  7. ZAJEBISTE!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG *.*
    Kocham Cię <3 Kocham to opowiadanie <3 Kocham Ashtona i Crissie <3
    Ale dlaczego taki którki? :<
    Więcejwięcejwięcej! ;3

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG!! Genialne!!
    I LIKE IT!! >ͺ<

    OdpowiedzUsuń
  10. o nas, o nas, o nas lalalalallala <3 aaaaaaaaaaaaa <3

    OdpowiedzUsuń
  11. omfg nsjckckwkskkekfkfk kocham, that's all
    G.

    OdpowiedzUsuń
  12. omg omg omg taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak ! <33
    @foreveralonexx3

    OdpowiedzUsuń
  13. Im love it <3 Jeju wspaniałe <3

    OdpowiedzUsuń
  14. cudny, wspaniały, genialny ♥ czekam na kolejny. :)

    OdpowiedzUsuń
  15. OMG NIE MAM SŁÓW KOCHAM KOCHAM
    TO BYŁO CUDOWNE #___#
    Jesteś genialna!
    ily, KitKat (@irwieskitkat)

    OdpowiedzUsuń
  16. OMG OMG OMG OMG #FEELS ♥♥♥ xx

    OdpowiedzUsuń
  17. O MÓJ BOŻE :O Zabijasz mnie, serio.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeju, bałam się przez chwilę, że to jest ostatni rozdział, brzmiało tak epilogowo xd ale mam nadzeję, że będzie ich jeszcze dużo, bo kocham to ff, i ciebie, i Ashtona. Chrissie też ujdzie xD Czekam na next xx

    OdpowiedzUsuń
  19. O mój boże to jest przegenialne! (Nw czg jest takie słowo xd) koffam <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Piękny rozdział! :) Trochę krótko :( Czekam na kolejne! ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. OMG
    mniej więcej tyle mogę powiedzieć
    Kocham ta pomarańczową kanapę hah

    OdpowiedzUsuń
  22. Jadę kupić pomarańczową kanapę

    OdpowiedzUsuń
  23. Omg *-*
    Kanapa czyni cuda :3
    Troszkę krótki (albo przynajmniej mi się tak wydawało :) )
    Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  24. Akjshwkdcwsmxjer *___________* Kocham tą kanapę. Nareszcie! Są tacy słodcy, ale czemu mam wrażenie, że coś się jeszcze takiego złego zdarzy? Czekam na nn <3

    OdpowiedzUsuń
  25. jldsbfyusijdnjhgfu ♥.♥

    Cudowny ! Nie mogę się już doczekać next ! :))
    OMG co on jej powie ? mam nadzieję, że nie wykręcisz nam jakiegoś numeru typu jakiejś kłótni! On + Ona = ♥

    @Natalieeexp aka Natt ♥

    OdpowiedzUsuń
  26. A wiec ten skretyniały dupek ma uczucia. A ta mała idiotka zakochała się w tym imbecylu już przy ich pierwszy spotkaniu...seksie?! Boże ta głupia pomarańczowa kanapa ich do siebie przyciąga...

    OdpowiedzUsuń
  27. o mój Boże...
    gdyby było jeszcze 'kocham cię' to byłabym w najpiękniejszym raju

    OdpowiedzUsuń
  28. Ten rozdział złamał mi serce.

    OdpowiedzUsuń
  29. Tak bardzo kurewsko dobry ;_; ♥
    Ten rozdział jest niesamowity...
    i jak Ty z tego fanfiction nie zrobisz książki, to ja to zrobię ;_; Naprawdę... kurde jak można tak dobrze pisać?
    Damn! Twoje opowiadanie jest lepsze, niż niektóre książki (oczywiście pomijając lektury), które czytałam! Tu nawet nie chodzi o to, że występują w nim 5SOS'i. Owszem, to dodaje opowiadaniu uroku dla każdego, kto ich lubi, ale chodzi o sam styl, niebanalną fabułę, opis uczuć ilekkość tekstu. Twoje zdania, metafory, WSZYSTKO tworzy tak piękną całość, że to się w głowie nie mieści.
    Trzymaj tak dalej, a to tylko kwestia czasu, aż kiedyś Twoja książka stanie się bestsellerem!
    Trzymam za Ciebie kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  30. Sweet :*
    Nie mogę się doczekać nexta! ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. Wreszcie upragniony moment ❤
    Idealnie

    OdpowiedzUsuń
  32. tyle na to czekałam!!
    boże
    nareszcie

    OdpowiedzUsuń
  33. Wczoraj przeczytałam wszystkie 20 rozdziałów bo kuzynka poleciła mi to opowiadanie i muszę napisać że ZAJEBISTE KOCHAM I WOGL NJFVDNVGNDNV *.*// nowa czytelniczka ^^

    OdpowiedzUsuń
  34. zajebiste, nie moge sie doczekac nastepnego gsmhdmdvjdngsh!

    OdpowiedzUsuń
  35. Zapraszam na kolejny rozdział Terrible :)
    Notatka pod rozdziałem :))
    http://terriblefanfic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  36. kiedy kolejny rozdzial? ja sie jeszcze nie orientuje, bo dopiero dziś znalazłlam tego bloga i przeczytałam od razu wszystkie roździały! boże, uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń
  37. Kocham Kocham Kocham!!!!

    OdpowiedzUsuń
  38. kocham tego bloga, on jest genialny

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to największa motywacja dla autora, nawet ten niepochlebny.