Rozdział 11


Ashton.
Rzuciłem ze złością gitarą na małą wersalkę przede mną. Złapałem się za głowę obiema rękami i podniosłem je chwile później do góry. Tego było za wiele stanowczo za wiele jak na moje nerwy. Co za idioci.
- Czy wam alkohol wykastrował słuch muzyczny? – rzuciłem ze złością, patrząc na swoich przyjaciół. Cała trójka stała ze spuszczonymi głowami, opierając się o swoje instrumenty. Byliśmy beznadziejni, nie mięliśmy harmonii, Michael co chwila gubił rytm, Luke nie mam pojęcia co robił momentami, a Calum udawał, że umie grać na basie, chociaż trzymał go może trzeci raz w życiu. To jakaś dziecinada.
- Sam lepszy nie jesteś – warknął Luke, stając przede mną z założonymi rękami. Był ode mnie o dwa lata młodszy, a jednocześnie o pół głowy wyższy, co mnie niezwykle bawiło. Był też chyba jedyną osobą, którą w tym gronie mogłem nazwać przyjacielem, ale to nie jest jakoś istotne. Chociaż może właśnie dlatego tylko on potrafił mi się przeciwstawić. – Nie trafiasz we wszystkie struny. To też rozprasza.
- Mówiłem, że ja i gitara przyjaźnimy się tylko z przymusu – bąknąłem, opadając na kanapę. – Dobrze wiecie, że perkusja to mój drugi dom. Tylko, że wśród nas jest księżniczka, a ja kobietom ustępuje.
- Wypchaj się – odezwał natychmiast Michael. Jego fioletowe włosy wyblakły, teraz przypominały sprany róż, mniej więcej taki, jak głupie matki pchają na swoje nowonarodzone bękarty. Ohyda. – Mówiłem ci, że nie oddam ci bębnów. Są moje. Ciesz się, że ojciec Luke’a w ogóle pozwala ci używać swojej gitary, bo tak, to byś nawet nie był nam potrzebny.
Zmrużyłem oczy. Clifford był najbardziej irytującym człowiekiem, jakiego dane było mi poznać. Był po prostu dupkiem, który ruchał wszystko, co się rusza. Nie, żebym sam jakoś sobie szczędził, ale to, w co on pakował swojego penisa czasami nawet mnie odpychało. Czekałem tylko na wiadomość, że złapał jakieś gówno po kolejnym nocnym wypadzie. Jeśli ktokolwiek na tej planecie zasługiwał na etykietkę „myśli chujem, a nie mózgiem” to zdecydowanie należała się ona Michaelowi.
- Gdybyś jeszcze umiał na nich grać, a nie napierdalał w przypadkowy gar, to może bym ci odpuścił – prychnąłem, ignorując uwagę o pożyczonej gitarze, wyginając palce i zakładając je za głowę. – Ale że nawet nie wiesz, do czego który służy, to niestety, ale jesteś gówniakiem.
Michael poczerwieniał na twarzy i zacisnął ręce na pałeczkach, by chwilę potniej cisnąć nimi we mnie, z całej siły. Zakryłem oczy dłońmi, chroniąc się przed uderzeniem.
- Dobra – burknął, wyraźnie zdenerwowany – Bierz swoją jebaną perkusję, mi ona nie jest więcej potrzebna. Rezygnuję, nie nadajecie się w sumie i tak do niczego. Nawet piosenki nie potraficie napisać.
- Nie mamy też nazwy – mruknął Calum, opierający się o przeciwległą ścianę pokoju. – W sumie to i tak nie istniejemy. Technicznie rzecz biorąc.
- Bo przecież nazwa jest najważniejsza – zacząłem ironizować. Luke przyglądał mi się, a potem wzruszył ramionami, podchodząc do Caluma i szepcząc mu coś na ucho. Ten spojrzał na niego zaskoczony i tylko skinął głową. Obaj spojrzeli wymownie na Michaela, który uniósł brwi. Chrząknąłem. – Halo ja tu jestem?
- Wiemy, kretynie – wywrócił oczami Luke, podchodząc do drzwi piwnicy, w której się znajdowaliśmy. – A teraz chodź ze mną po piwo, człowieku. Schnę.
Kąciki moich usta uniosły się do góry. – W końcu ktoś w tym pomieszczeniu powiedział coś mądrego.
Ruszyliśmy po schodach na górę, do kuchni Hemmingsów. Jak zwykle nikogo nie było w domu, magicznym sposobem starsi Luke’a ulatniali się na nasze próby. My mogliśmy drzeć kurwy, a oni spędzali czas gdzieś tam, w sumie niewiele nas to obchodziło. Luke tylko dostawał uprzedzające wiadomości tekstowe piętnaście minut przed ich powrotem, dając nam czas na zwinięcie interesu i pochowanie dowodów zbrodni. Matka młodego nie lubiła alkoholu w domu, ale zdawała sobie sprawę, że jej synalek dzieckiem już nie jest. Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
Luke zaczął otwierać szafki, wyjmując dwie wysokie szklanki i dwa kufle, kiedy ja zająłem się opróżnianiem lodówki z wcześniej włożonych do niej butelek. Blondyn wygrzebał ze schowka cztery otwieracze i wsunął je do tylne kieszeni swoich czarnych spodni.
- Co tam u tej twojej współlokatorki – zaciął się na chwilę, przypominając sobie jej imię. – Kate?
- Chrissie – poprawiałem go, pakując paczkę z popcornem do mikrofalówki.
- Chrissie – Luke siknął głową, a coś w jego głosie drgnęło, kiedy wymówił jej imię. Uniosłem brew pytająco.
- Co, masz ochotę ją przelecieć? – zadrwiłem, włączając urządzenie i opierając się o blat stołu. Założyłem szybko ręce na piersi, przyglądając się młodemu. Ten pokręcił tylko głową, uśmiechając się głupawo. – Stary, myślę, że nawet ona mierzy wyżej.
- Nie, tobie zostawiam ten honor – przewrócił oczami mój przyjaciel. – Tak się tylko zastanawiałem.
- Stary, to kwestia czasu, kiedy wpakuje mi się do łóżka – kpię, przebiegając ręką po włosach. Uśmieszek nie chciał zniknąć z twarzy Hemmingsa, a ja nie do końca byłem pewien, co chciał przez to powiedzieć. – Czemu w ogóle o nią pytasz?
- No wiesz, zdawała się być całkiem zmartwiona, kiedy przywlokłem cię do mieszkania – burknął, odwracając się ode mnie, ukrywając swoją twarz.  Chwile później kończy swoją wypowiedź, nieco ciszej. – Myślę, że nie powinieneś się nią bawić, Ash.
Wybuchnąłem śmiechem, który szybko mi się znudził i podszedłem do chłopaka obejmując go ramieniem. Luke wykrzywił swoją twarz w grymasie, gdy przysunąłem się bliżej niego.
- Stary, ona sama się o to prosi – dałem mu kuksańca w brzuch. – Z resztą, od kiedy troszczysz się o to, kogo wyrucham w najbliższym tygodniu?
- Po prostu mam wrażenie, że ją zniszczysz, Ashton – Luke’a głos był zmęczony, a on sam jakby zapadł się w sobie. Rzuciłem mu kolejne pytające spojrzenie, na które tylko wzruszył ramionami.
- Może lepiej porozmawiamy o Madds, która ostatnio nie odstępuje cię na krok? – zasugerowałem, starając się zmienić temat. Kąciki ust Luke’a uniosły się, a jego niebieskie oczy zrobiły jakieś takie dziwnie błyszczące, kiedy wypowiedziałem imię dziewczyny.
- Pierdol się, Irwin – kopnął mnie w łydkę i wziął w ręce tacę, na której ustawiony był alkohol. Ruszył sprawnie powrotem do piwnicy, zostawiać mnie na chwilę samego.
Westchnąłem z ulgą, kiedy dzieciak zszedł mi z oczu. Rozmowa o Chrissie była ostatnią rzeczą, której chciałem w tym momencie doświadczyć. Jej twarz, która pojawiła się przed moimi oczami była natrętna, nie chciała ode mnie odejść. Oczami wyobraźni zakładałem jej kosmyk włosów za ucho, kiedy siedzieliśmy w naszym małym szałasie tamtego wieczoru. Sam nie wiem, co we mnie wtedy wstąpiło. Wydawało się odpowiednią rzeczą do zrobienia, a potem przeistoczyło się w otwartą wojnę, chociaż sam nie wiem, z jakiego powodu oboje to ciągnęliśmy.
Chrissie doprowadzała mnie do szału. Nienawidziłem jej skupienia, które przybierała za każdym razem, gdy pracowała nad czymś, pochylona przy ekranie komputera. Nienawidziłem tego głupiego marszczenia na jej nosie, gdy się na mnie irytowała. Nienawidziłem jej spojrzenia na mnie, kiedy pojawiałem się w zasięgu jej wzroku bez koszulki, jakby chciała wypalić mi skórę. Nie mogłem znieść pogardy, którą we mną ciskała przy każdej możliwej okazji. Gardziłem uczuciem, jakie spowodowały jej ręce na moim ciele. Cholernie irytujące małe stworzenie, które tolerowałem wbrew sobie.
Uderzyłem ręką o stół, przyłapując się na rozpamiętywaniu naszego wspólnego prysznica, który był elementem jej chorej gry. Czując poniżenie, które rozlewało się po moim ciele zbiegłem z paczką popcornu do piwnicy i uśmiechnąłem się bezczelnie do trójki kompanów.
- Idziemy dzisiaj do klubu, panowie – parskam, rzucając się na kanapę. – Pora coś w końcu zaliczyć, ileż można żyć w celibacie.
Poczułem na sobie wzrok Luke’a, ale nie odwróciłem się w jego kierunku.
- Brzmi zajebiście – Calum świsnął przez zęby, wychylając łyk z butelki, którą obracał w rękach. Nadal nie wiem, po cholerę za każdym razem wyjmujemy szklanki, skoro i tak ich nie używamy. Jebany pedantyzm Hemmingsa.

***

Wszyscy zgodziliśmy się, że pójdziemy do klubu Michaela. Nie chciało nam się za bardzo kombinować z wejściówkami, ani użerać z ochroniarzami. Weszliśmy spokojnie zapleczem,
- Fajny jesteś – dość wysoka brunetka zaszczebiotała mi nad ramieniem, ocierając się o mnie biodrami. Popatrzyłem na nią spod przymrużonych powiek, starając się jakkolwiek ją ocenić. Światło w klubie było przygaszone, a jednak widziałem jej sylwetkę całkiem wyraźnie.
Była średnia, bardzo średnia. Powiedziałbym, że prawdopodobnie gdyby nie kilka kieliszków wódki, które wychyliłem, spojrzałbym na nią z pogardą i odesłał gdzie pieprz rośnie. Moje lenistwo w tym momencie jednak było zbyt duże, a ona była taka nachalna. Jej matowe oczy nie wyrażały absolutnie niczego, spuchnięte usta nierówno pomalowała czerwoną szminką. Prychnąłem niezadowolony.
- A ty nachalna – podniosłem szklankę ze szkocką, wychylając ją do końca. Jej ręce spoczęły na moich kolanach, podjeżdżając wyżej z każdą chwilą. – I chciałbym się z tobą pieprzyć.
- Ash – słyszę niewyraźny, zniekształcony głos Caluma za swoimi plecami, kiedy wstałem. – Gdzie idziesz?
Nie zastanowiłem się nad tym. Łazienka? Korytarz za barem? Pomieszczenie gospodarcze? W końcu zdecydowałem się na mniej ekstremalne rozwiązanie.
- Do mnie – odpowiedziałem, biorąc dziewczynę za łokieć. Ignorując odprowadzającego mnie wzrokiem Caluma, przeciskałem się miedzy spoconymi ciałami tańczących na parkiecie. Alkohol ledwo szumiał mi w głowie, praktycznie już go nie czułem, czego nie mogę powiedzieć o mojej towarzyszce, której stan był co najmniej opłakany. Wpakowałem ją do swojego auta i sam zasiadłem za kółkiem, biorąc kilka głębszych wdechów. Ostatnią rzeczą, którą chciałem, to bycie złapanym przez policję za jazdę po pijaku o trzeciej nad ranem.
Całe szczęście, ulice były opustoszałe, a na swojej drodze minęliśmy zaledwie trzy czerwone światła. Dziewczyna, o której imię nawet nie zamierzałem pytać, od jakiegoś czasu trzymała rękę na moim kroczu, masując je. Była niezdarna, pijana i brzydka, ale kobiecie, która rozkłada przed tobą nagi się nie odmawia, a przynajmniej ja tego nie robię.
Zaparkowałem pod kamienicą, w której mieszkałem i wygramoliłem się z siedzenia, pomagając brunetce. Uwiesiła się na mnie, a ja pomagałem jej utrzymywać równowagę. Prawie nie upadła, gdy przekraczaliśmy próg mieszkania, rzucając się w tym samym na mnie i próbując pocałować. Odepchnąłem ją zniesmaczony.
- Tylko seks – rzuciłem, odsuwając ją na długość ramienia. Przewróciła oczami ale ruszyła za mną do salonu, gdzie rzuciłem ją na kanapę. – Poczekaj.
Przeszedłem szybkim krokiem do swojego pokoju i wyszarpałem z opakowania prezerwatywę, przy okazji upijając spory łyk wódki z butelki, która stała sprytnie ukryta za łóżkiem. Wróciłem do leżącej na sofie brunetki i pochyliłem się nad nią, podsuwając ciasną sukienkę, która miała na sobie, do góry. Jej ręce były sprytniejsze niż się spodziewałem, zanim zdążyłem się zorientować, ściągnęła mi spodnie do kolan, razem z bokserkami i bawiła się moim przyrodzeniem, poruszając ręką na jego długości. Czułem, jak twardnieję, a jej się to podobała. Była żałosna.
Jęknęła trochę za głośno, gdy w nią wszedłem, wiła pode mną jak podrzędna dziwka, błagała o więcej, a ja nawet jej nie słuchałem. Wykonywałem swoją robotę, szybko i gładko, opierając dłonie płasko przy jej głowie. Piszczała jak zarzynana świnia, kiedy wchodziłem głębiej.
Otarłem pot spływający mi z czoła; ręce dziewczyny były zaciśnięte na moich plecach i prychała niezadowolona, gdy zwalniałem. Boże, co za niewyżyte stworzenie, powinna się cieszyć, że w ogóle było jej dane doświadczyć mnie w sobie.
- Ashton? – spojrzałem w dół na dziewczynę zdziwiony; przecież nie mogła znać mojego imienia, dlaczego je wypowiedziała?
- Och – powtórzył ten sam głos, nieco ciszej. Podniosłem głowę i zamarłem w tym momencie, widząc stojącą po środku pokoju Chrissie, która nie wiedziała wyraźnie co ze sobą zrobić. Jej oczy błądziły miedzy mną, a leżącą pode mnie brunetką, która nieświadoma niespodziewanego gościa nadal poruszała biodrami. Widziałem, jak przełyka ślinę i otwiera jeszcze usta żeby coś powiedzieć, ale nie potrafi wykrztusić z siebie słowa. Odsunąłem się od dziewczyny, z którą się pieprzyłem i naciągnąłem na siebie spodnie, stając jednocześnie na równe nogi. Ignoruję niezadowolenie na jej twarzy, na chwilę zapominam nawet, że jest w pokoju. Cała moja uwaga skupiona była na Chrissie, której oczy miały dla mnie nieodgadniony wyraz. Nie wiem, co w nich widziałem, wiem za to, że kurewsko mi się nie podobało. Chciałem podejść do blondynki, ale kiedy wykonałem pierwszy krok, ona okręciła się na piecie i zniknęła w drzwiach swojego pokoju. Słysząc szczęk zamka, zacisnąłem szczękę.
- Czy możesz wrócić i dokończyć? – zapytała mnie dziewczyna, przeciągając się leniwie na kanapie. – Ewentualnie zawołać swoją koleżankę i zrobić trójkącik? To takie podniecające.
- Wypierdalaj – rzuciłem w jej kierunku, ciskając w brunetkę jej bielizną. Popatrzyła na mnie z wyrzutem, ale posłusznie opuściła mieszkanie, zamykając za sobą nieco za głośno drzwi.
Opadłem na kanapę i schowałem twarz w dłoniach, nie do końca rozumiejąc, dlaczego tak bardzo czułem się niekomfortowo. Żeby to był pierwszy raz, kiedy ktoś mnie nakrył na seksie. Przecież ludzie to robią, prawda? To nic złego.
Dlaczego zatem wzrok Chrissie, którym mnie obdarzyła kilka minut temu, powodował poczucie winy?
Kurwa.

***

- Czy mógłbyś mnie wcześniej uprzedzać, zanim przyprowadzisz kogoś do mieszkania na noc? – głos Chrissie odbijał się od ścianek mojej głowy, kiedy następnego ranka weszła cicho do kuchni. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji, była z nich dosłownie wyprana. Poruszyłem się niespokojnie na krześle.
- To moje mieszkanie – prycham, przeżuwając tosta, którego chwilę wcześniej zrobiłem.
- A ja też w nim mieszkam – odcina się, biorąc w ręce puszkę z kawą i nastawiając wodę w czajniku. – I wolałabym nie być budzoną w środku nocy przez jęki twoich dziwek.
Uniosłem brwi i nic nie powiedziałem. Chrissie przygotowała śniadanie z ekspresową szybkością i zostawiła mnie zdezorientowanego samego w kuchni. Oparłem łokieć na stole, zakrywając dłonią usta. Miałem wrażenie, że relacja między nami w jakiś sposób się poprawiła, odkąd wróciłem z tamtej nieszczęsnej imprezy – a raczej kiedy Hemmings mnie po niej przywlókł – dziewczyna częściej się uśmiechała i była dla mnie milsza. Trudno się było mi do tego przyznać, ale podobała mi się ta drobna zmiana; po prostu lubiłem patrzeć, jak się do mnie uśmiechała, nawet, jeśli były to uśmiechy pełne politowania.  
Kopnąłem krzesło, na którym siedziałem pod ścianę ze złością. Czułem się jak śmieć.
Kilka godzin później pióro z czarnym atramentem samo sunęło się po papierze, kiedy moje myśli zajęte były analizowaniem zachowania mojej współlokatorki. Ta dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, jak słaby byłem przy niej. I to było w tym wszystkim najgorsze.

Nie wiedziała.

__________
Rozdziały w każdą niedzielę.
Jeśli czytasz, zostaw komentarz. 

40 komentarzy:

  1. OMG !!! cudowny rozdział jak zwykle ! Kocham to ff @xxunbrokenx

    OdpowiedzUsuń
  2. To ff jest takie aghjlghgasja
    UWIELBIAM JE !
    Jestem ciekawa, jak sprawy potoczą się dalej, wiec czekam z niecierpliwością na next'a :) x
    @xloveMe_now

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mogę się doczekać reakcji Ashton'a jak się dowie, że Michael pieprzył Chrissie. Pewnie będzie więcej niż wkurwiony. Obstawiam nawet jakąś bójkę, która podgrzeje atmosferę :D Nie chcę nawet wiedzieć co poczuła Chrissie kiedy zobaczyła Ash'a i tą laskę w takiej, a nie innej sytuacji. Biedna :(
    P.S. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału + ŻYCZĘ DUŻO WENY! <3

    ~ @luvmypizza_

    OdpowiedzUsuń
  4. Ashton nakryty przez Chrissie mry mry ;D
    On ją lubi, tak lubi lubi *---*

    Przez chwile myslałam ze to może być przeszłośc czy coś i tą dziewczyną jest Bay, i że ona z Ashtonem bedze miec dziecko, ale potem jak przyszła Chrissie to sie nie zgadzało.

    Ashton pieprzy sie z jakąs dziewczyną a potem "Ej, bo zapomniałem zapytać, jak masz na imie?" hahahaha XD

    Ashton pisze tekst piosenki czy w pamiętniku? :o
    #perfvirwin

    OdpowiedzUsuń
  5. Asdfghjkl, to najlepszy rodzial do tej pory!
    Jestes przegenialna. Do rzeczy. Uwielbiam te meskie momenty, gdzie jest ich czterech, haha, czuje sie jakbym tam byla! Ciekawe jak dlugo uda sie Lukowi grac na zwloke, a poza tym Madds? O nie. To dziwne, bo shippuje Chrissie i z Ashtonem, i z Lukiem.
    Wlasciwie jak nakryla Asha to bylo mi jej szkoda i tak dalej, ale z drugiej strony sama pieprzy sie z Michaelem wiec przyganial kociol garnkowi. Tylko serce mi sie kraje jak mysle o Ashu, bo on sobie nie zasluzyl na takie traktowanie. Pozostaje mi czekac na kolejny, xx
    _______
    hitfanfiction.blogspot.com
    Zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boski, jak ja to kochammm Zajebistość zajebistości

    OdpowiedzUsuń
  7. Awwwww :))) Uśmiałam się na samym początku. Uwielbiam twoję blogi i czekam też na 10 marzeń. <3

    OdpowiedzUsuń
  8. kwiczała jak zarzynana świnia xD Mary mistrz!
    @No_Maybe_Yes

    OdpowiedzUsuń
  9. Ash pisze piosenke o Chrissie ?? Jestem ciekawa jej reakcji kiedy dowie się że to napisał i że zna się z Michaelem bo tego chyba też nie wie prawda ??? W każdym razie jestem bardzo zadowolona z rozdziału, genialny jak zwykle i jeszcze z punktu widzenia Asha :) kocham x

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jest niesamowity! ★★★ ★★← Pięciogwiazdkowe opowiadanie! Gratuluje. ♥ hihi xd

    OdpowiedzUsuń
  11. Jest świetny *.* nie mogę się doczekać następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Powinnaś częściej pisać z perspektywy Ashtona. Zajebiście było zobaczyć co tam siedzi w jego główce :D Jak na razie chyba najlepszy rozdział :) Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham cię, kocham twoje fanfiction, kocham to jak piszesz, kocham to, że to nie jest zwykłe ff, to jest TROUBLE! Nie mam pojęcia jakim geniuszem trzeba być żeby wymyślić tak cudowne i niepowtarzalne opowiadanie. Relacja Chrissie i Ashtona jest taka sjaiodfjadopw! Swoją drogą Ash to dupek bo nie dość że nie pamięta Chrissie to jeszcze sie pieprzy z jakimiś dziwkami, a jej zabronił nawet jakiegokolwiek chłopaka przyprowadzać. Ale mimo wszystko widać ze mu zaczyna zależeć, z resztą on też dla niej nie jest obojętny<3 Zastanawiam się co się stanie jak Ashtonek się dowie co Chrissie robi w pracy z Michaelem:D Pewnie będzie się działo!
    A ta końcówka omnomnomn*_* On pisze dla niej piosenke?! Błagam powiedz że tak! To by było takie słodkie♥
    Trouble jest zdecydowanie jednym z moich ulubionych ff. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i przepraszam za moje nierozgarnięte feelsy, ale jeszcze nie opanowałam emocji! ILY♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej. to co siedzi w główce Asha zdecydowanie mi się podoba ♥♥♥
    Jejku to takie słodkie :) I zdaje mi się, że to co zobaczyła Chris też ją nieco uderzyło. Prawda? :D ♥♥♥ xx

    OdpowiedzUsuń
  15. uuu perspektywa ashtona ^^ podobała mi się, teraz już wiemy po części co siedzi pod tym kudłatym łbem lol
    czekam na kolejny rozdziały xx
    @Toriixdd

    OdpowiedzUsuń
  16. Genialny!
    Super, że napisałaś z perspektywy Ashton'a :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Niesamowity *-*
    @megatightening

    OdpowiedzUsuń
  18. WIEDZIAŁAM
    WIEDZIAŁAM, ŻE W PEWNYM MOMENCIE DO MIESZKANIA WEJDZIE CHRISSIE I ICH NAKRYJE XDDD
    CHRISSIE BYŁA ZA SPOKOJNA MOIM SKROMNYM ZDANIEM. JA BYM UCIEKŁA GDZIE PIEPRZ ROŚNIE I NIGDY NIE WRÓCIŁA
    No ale nie jestem Chrissie i chyba z tego powodu bardzo się cieszę:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Ash piszesz w swoim rozowym pamietniku ktory kupiles gdy kupowales Placka ?
    Taaak... to nie byla komfortowa sytuacja xd
    Nastepnym razem ciszej Irwin xd

    Mary jest cuuuudowna :)


    Chrissie Plastus Weild
    @chrissietrouble

    OdpowiedzUsuń
  20. O boże Ash serio jakąś wywłoke, która na dodatek Ci się nie podobała... Mogłeś się po prostu schlać i oszczędzić Chriss widoków albo lepiej jak juz miales taka chcice to boło się Chrissie wpakowac do łóżka juz to przecież kiedyś przerobiliście. Zaraz zaraz ty przecież tego nie pamiętasz. Mogę się założyć, ze może z dwie pamiętasz a reszta to tylko źródła przyjemności seksualnej. No nieźle...
    Te dziwne odczucia które masz do Chriss to pewnie uczucie, które doświadczasz pierwszy raz w życiu...

    OdpowiedzUsuń
  21. nareszcie perspektywa ashtona! cóż, trochę inaczej wyobrażałam sobie jego tok myślenia. w mojej głowie był raczej świadomy swojej miłości, przede wszystkim dopuszczał ją do siebie i wszystko co robił, robił przemyślanie. ale na co ja liczyłam, to jest irwin xd jednak za takiego wypranego z emocji go nie uważałam. tak z pierwszą lepszą.. eh, za młoda jestem, żeby to zrozumieć. do tej pory podchodziłam do chrissie z dystansem, lubiłam ją, ale nie do końca pochwalałam jej chorą grę. teraz to ona jest ofiarą i jestem zdecydowanie po jej stronie! już sobie wyobrażam tę zszokowaną minę, kiedy ich nakryła, ból i zawód w sercu, pewnego rodzaju niedowierzanie. ale czy na ashtona cokolwiek wpłynie? tak, naszły go wyrzuty sumienia, ale czy to wystarczy, aby choć w maleńkim stopniu zmienił swoje postępowanie? na jaki stosunek możemy liczyć pomiędzy tą dwójką? na zakończenie: kto to madds, tłumaczyć mi się tu! ha, chyba śni, jeśli myśli, że odpuszczę jej hemmo. xx

    OdpowiedzUsuń
  22. Przeczytałam i po raz kolejny jestem pod wrażeniem twoich zdolności.
    Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  23. Kolejny cudowny rodział!
    Aczkolwiek od tej pory jestem oficjalnie zła na Ashtona. Już myślałam, że się im ułoży... Ale przecież wtedy byłoby zbyt nudno, przewidywalnie, więc...
    Dobra robota, w każdym bądź razie

    OdpowiedzUsuń
  24. O boże serio Ash ?! Trochę przyzwoitości..
    Rozdział świetny. ;D

    OdpowiedzUsuń
  25. ZDECYDOWANIE MÓJ ULUBIONY <3
    Jeejjjjj... Ash...
    No nicz.
    Kocham xoxo

    OdpowiedzUsuń
  26. Zajebistosci! Czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  27. wybacz kochana, że tyle czasu mnie tu nie było ale jestem obecnie na wakacjach wcześniej nie było kiedy i tak dopiero teraz wszystko nadrobiłam i pytam się co tu się do cholery dzieje?! Miało być tak pięknie, cudownie a tu co? Wiem, wiem, nie może być cały czas dobrze :) Jestem zachwycona

    OdpowiedzUsuń
  28. Czyżby Ashton wyskrobał jakąś piosenkę?Na przykład "End up here"? :)

    Chrissie chyba się pogubiła w swojej gierce w "nie zakochaj się", Ashtonowi się coś pomieszało, bo przecież on tak bardzo nienawidzi wszystkich tych małych rzeczy,które zauważa u Chrissie.
    Od kiedy Chriss przeszkadza to,że Ashton kogoś sobie zalicza we własnym mieszkaniu? Przecież ona nic do niego nie czuje.
    Od kiedy Ashton ma poczucie winy,bo ta blondynka,która tak go wkurwia nakrywa go na seksie z jakąś dzivvką?

    Ba dum tss, wiedziałam że sprawa przyjmie taki obrót i szczerze
    I LOVE IT.
    a ja wiem że Ashti w głębi serduszka to uczuciowy facet.
    no i oczywiście jak zwykle Luke i jego troska o Chrissie >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
    kocham, @niallzzbae

    OdpowiedzUsuń
  29. rozdział świetny <3
    liczę na to że oni będą razem! :3

    OdpowiedzUsuń
  30. wow... Ashton.. wow... Chrissie.. woow.. Trouble... wooow... ty! <3
    jezu... nie mogę doczekać się następnego!

    OdpowiedzUsuń
  31. o masakraaaa............... chce juz kolejny rozdział *o* huh Ash i Chrissie *o* @mikey_ismyhero

    OdpowiedzUsuń
  32. Tak wiem, miałam skomentować już wczoraj, ale że miałam zamieszanie z maturą i studiami niestety nie zrobiłam tego i to był trochę błąd, bo nie przepadam za komentowaniem 235 dni, godzin po przeczytaniu, ale mam tyle do nadrobienia, że naprawdę muszę się spiąć, żeby być ze wszystkim później na bieżąco, dlatego tak robię. Nieważne, nie musiałam przecież tego pisać.
    Przechodząc do sedna.
    Perspektywa Ashtona, na którą cóż przyznam szczerze - czekałam. Który cóż zachowuje się jak wyprany z emocji i bez niczego, a myślałam że choć trochę w nim jeszcze siedzi. Może właśnie Chrissy to w nim wzbudza? W końcu halo, w normalnym wypadku wątpię, żeby miał wyrzuty sumienia i zwrócił w ogóle na nią swoją uwagę. No bo sory, w końcu miał kogoś pod sobą.
    Podziwiam Luke, że wciąż daje radę. Naprawdę, mimo pozorów to na pewno nie jest takie proste. Um... chyba wszystko co nawinęło mi się niestety teraz na myśl...
    Pozdrawiam i życzę weny! :)x

    OdpowiedzUsuń
  33. Kocham, kocham, kocham! Znalazłam twoje opowiadanie dopiero dziś i już jesteś numerem 1 <3

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to największa motywacja dla autora, nawet ten niepochlebny.