Przeczesałam
włosy palcami i związałam je szybko w kucyk, zagryzając wargę w skupieniu. Uśmiechnęłam
się lekko do swojego odbicia w szybie biblioteczki; moja twarz znowu miała
przyzwoite kolory, wracałam do siebie po tym wszystkim. Policzek, który
wymierzyłam Ashtonowi dosłownie i w przenośni poprawił moje krążenie. Czułam
się lepiej, że w jakiś sposób wyładowałam na nim całą frustrację, która mnie
wypełniała; jak to mówią, lecz się tym, czym się zatrułeś.
Miałam
nawet przez chwilę wyrzuty sumienia. Naprawdę, było mi głupio, że zachowałam
się tak, jak się zachowałam. Z drugiej strony każde z nas było winne. Ja, że
nagle postanowiłam stać się uczuciowa, zaufać, stracić kontrolę nad sobą. On,
że był idiotą, który nie widział podstawowych rzeczy, ale to chyba było akurat
do przewidzenia. Boże, ta sytuacja jest taka głupia, tak niedorzeczna,
nierealna. I wina stała po mojej stronie. Ale kiedy powiedziało się już a, trzeba powiedzieć b.
Chciałam
mu dać szansę. Jedną. Jedną, małą szansę. Żywić się nadzieją, że ten dupek coś
zrozumie. Zmęczyłam się zaprzeczaniem – trzy miesiące? Cztery? A może to już
pięć, odkąd chodziłam z głową w górze, negując wszystko, co Ashton robił i
mówił. Nawet ja nie miałam siły na takie zabawy.
Przypomniały
mi się jego ręce, których dotyk powodował u mnie gęsią skórkę. Ciepły oddech,
owijający szyje, szorstki język, którym podejrzewam, że potrafił zrobić cuda.
Zaczerpnęłam głośno powietrza i otrząsnęłam się z majaków. Do niczego to nie
prowadziło.
Wyszłam
z mieszkania, zamykając cicho za sobą drzwi i przekręcając klucz w zamku.
Kolejna sobota, kolejny dzień do przetrwania. Odpuściłam sobie pracę, już kilka
dni wcześniej informując Michaela, że nici z weekendowego seksu. To, co mnie
zaskoczyło w czasie rozmowy z nim, była autentyczna troska w tonie głosu
chłopaka, a potem pytanie, czy nie potrzebuję czegoś, bo mógłby mnie odwiedzić
w domu. Przewróciłam wtedy oczami; Michael chyba nie do końca rozumiał termin kumple z korzyściami.
Byłam już
spóźniona, tak bardzo spóźniona, że aż samej mi było wstyd. Prawie biegiem
szłam przez zatłoczone ulice miasta, wciskałam się w najmniejsze szczeliny
między ludźmi, byleby tylko zdążyć na czas na miejsce umówionego spotkania. Przesiadając
się z jednego autobusu do drugiego w końcu wpadłam do metra dosłownie minutę przed
jego odjazdem i przykleiłam się czołem do szyby, dysząc ciężko. Szlag by to
trafił, jak trzeba to nigdy komunikacja w tym przeklętym mieście nie jeździ na
czas. Powinnam w końcu zainwestować
wprawo jazdy, bo jak tak dalej pójdzie, to spóźnię się na własny pogrzeb.
Luke
czekał na mnie, siedząc na podwyższeniu przy jednej z figur w Central Parku.
Zwolniłam trochę kroku, kiedy upewniłam się, że mnie zobaczył; czułam ulgę, że
nigdzie nie poszedł, co w sumie mogło się wydarzyć, skoro spóźniłam się o dobre
czterdzieści minut.
-
Weild, zapomniałem, że nigdy nie używałaś zegarka – zaśmiał się Luke, obejmując
mnie ramieniem i przytulając na powitanie. Pokręciłam głową zrezygnowana,
odsuwając się od niego.
-
Wiesz, Hemmings, następnym razem, jeśli karzesz mi dojechać na Manhattan z
Brooklynu, to licz się z nieuprzejmością transportu publicznego, który,
nawiasem mówiąc, mnie nienawidzi – parsknęłam, zaplatając ręce na piersiach.
Blondyn zagryzł wargę, patrząc na mnie ze złośliwymi iskierkami w oczach.
-
Gdybyś nie oblała trzy razy testu na prawo jazdy, nie miałabyś pewnie takiego
problemu – zaśmiał się, szczerząc do mnie zęby. Przewróciłam oczami zirytowana
i rozejrzałam po parku. Dopiero teraz dotarło do mnie, że jesień coraz bardziej
atakowała drzewa, a powietrze wokół nas było wyraźnie zimniejsze. Dni stawały
się krótsze, jak marzenia i pragnienia, którymi się otaczaliśmy. Wzdrygnęłam
się lekko, czując na sobie wzrok idącego obok mnie Hemmingsa. Potarłam palcami
o materiał brązowego swetra, rozgrzewając lekko ramiona.
-
Chciałeś się ze mną widzieć – zauważyłam cicho, przecinając nożyczkami wiszącą
nad nami ciszę. Luke pokiwał głową i zwrócił do mnie swoją głowę; jego twarz
miała zagadkowy wyraz, ciężko mi było stwierdzić, o czym myślał.
- Dawno
się po prostu nie wiedzieliśmy, chciałem wiedzieć, co u ciebie – stwierdził
chłopak, jakby bijąc się ze swoimi myślami przed powiedzeniem czegoś
nieodpowiedniego. – Nasza ostatnia rozmowa nie była zbyt… przyjemna.
Ściągnęłam
brwi, wsadzając ręce w kieszeni dżinsów. Rzeczywiście, ostatni nasz kontakt
miał miejsce jakiś miesiąc temu, nakrzyczeliśmy na siebie w barze(bo przecież
tego razu gdy przyniósł Ashtona do domu liczyć nie będę), świadomi własnych życiowych
porażek. Bo tym właśnie byliśmy, oboje – porażkami. Uśmiechnęłam się do niego i trąciłam lekko
ramieniem.
- Bywa,
Hemmings – zaśmiałam się, kiedy spojrzał na mnie z ukosa, unosząc kąciki ust w półuśmiechu.
– Czasami trzeba na siebie pokrzyczeć, żeby potem było dobrze.
- W
twoim wydaniu to jest bardziej jak wypuszczenie smoka z nory, a nie krzyk –
Luke potarł ręką kark, parskając śmiechem. Wywróciłam oczami w odpowiedzi.
- Wcale
nie! Po prostu wychodzę z założenia, że niektóre części naszego życia powinny
pozostać poza zasięgiem wzroku. No wiesz – zawahałam się, kiedy zobaczyłam, jak
z roztargnieniem wciska dłonie w kieszenie swojego płaszcza. – Po czterech
latach średnio które z nas ma prawo oceniać to drugie.
Luke
westchnął cicho, oblizując wargi, zanim się odezwał.
- Wiem.
Wychyliłam
się do boku, zaglądając mu w twarz z ciekawością. Luke zaciskał twardo usta,
które wyglądały teraz jak mała, różowa kreska; zawsze tak robił, kiedy się
denerwował albo chciał coś powiedzieć, co niekoniecznie miało być miłe.
Zadrżałam lekko, zimny wiatr uderzył w mój bok.
- Luke –
zwróciłam się do niego, orientując się, że nie pociągnie dalej tematu, jeśli ja
tego nie zrobię. – O co chodzi?
-
Dochodzę ostatnio do wniosku, że wiele rzeczy chciałbym zrobić w życiu inaczej –
mruknął, skupiając wzrok na mijającej nas starszej parze, trzymającej się za
ręce. Wyglądali na szczęśliwych, zmarszczki na ich twarzach wyrażały szczęśliwie
spędzone lata, może nie takie wolne od trosk, ale przeżyte wspólnie. Przegryzłam
dolną wargę.
- Każdy
czasami tak ma – powiedziałam delikatnie, dotykając jego ramienia. Pociągnęłam
go w kierunku ławki, na której usiedliśmy, oddaleni od siebie trochę bardziej
niż sobie bym tego życzyła. Odległość odpowiednia dla nieznajomych, bolesna dla
osób, które mają za sobą przeszłość, szczególnie taką jaką ja i Luke mamy. – Tacy
jesteśmy, Luke, jako ludzie. Popełniamy błędy. To normalne.
Patrzyłam,
jak chowa twarz w dłoniach i kuli ramiona, przytłoczony ciężarem wspomnień. Nie
byłam do końca pewna, o co mu chodzi; przez cztery lata mogło zdarzyć się
wszystko. Mógł zabić człowieka, zaciążyć bogu winna dziewczynę, stracić
rodziców, okraść bank. Nie, żeby któraś z tych rzeczy mogła mnie specjalnie
zdziwić, zważywszy na to, jakim człowiekiem Luke był, ale jednak…
- Może
i normalne, ale jak można zapomnieć? – wyszeptał w palce, że ledwo go
dosłyszałam. Sapnęłam, chwytając jego dłonie i odejmując je od jego twarzy. Odchyliłam jego głowę w swoją stronę,
zmuszając jego niebieskie tęczówki by spojrzały w moje.
- Nie
da się zapomnieć – odparłam, gładząc go kciukiem po policzku i uśmiechając
kojąco. – Nie powinno się zapominać. Trzeba nauczyć się żyć z tymi błędami i
wyciągać z nich wnioski. Pomyśl, że gdybyś nie popełnił tamtego błędu, o którym
teraz nie możesz przestać myśleć, teraz nie wiedziałbyś, że było to złe.
Luke
dotknął opuszkami palców mojej dłoni i tym razem to on zamknął ją w swoim
uścisku. Na jego policzkach pojawił się rumieniec, kiedy ścisnęłam go w
odpowiedzi. Poczułam niemiłe ukłucie w żołądku, uświadamiając sobie, o czym
przez ostatnie piętnaście minut rozmawialiśmy.
- Luke –
zawahałam się, starając się uwolnić swoje ręce, ale było już za późno. Nic nie
mówiąc chwycił mnie za podbródek i przycisnął swoje wargi do moich, pozbawiając
nas oboje tchu. Miękkie usta były chłodne, lekko drżące, ale znajome i
przyjemnie kojące. Nie byłam pewna, czemu zrobiłam to, co zrobiłam, ale oddałam
ten wymuszony pocałunek, pozwalając mu, by objął mnie w pasie i przyciągnął do
siebie. Zniknęło gdzieś całe zimno tego dnia, jesień nagle zamieniła się w
ciepłe lato, bo temperatura między nami zdecydowanie przekraczała normę.
Wplotłam pale w jego włosy, znajomo miękkie, pachnące dokładnie tym samym szamponem,
co kilka lat temu. Wszystko, co było związane z Lukiem było znajome; jego
włosy, jego szyja, jego oczy, jego zapach i nawet smak jego ust. I przede
wszystkim to uczucie, które wywoływały jego pocałunki było takie samo. Luke
mógł zniknąć z mojego życia, mogłam go odrzucić, ale nadal był tym samym
człowiekiem. I nie wiem, jak się z tym czułam.
Odsunęliśmy
się od siebie, nieco zmieszani. Nie wiem, kiedy znalazłam się na jego kolanach,
ale kiedy chciałam z nich zejść, nie pozwolił mi, przyciskając mnie jeszcze ciaśniej
do siebie i chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi. Siedzieliśmy tak przez
kilka minut, nie do końca wiedząc, co powiedzieć.
- Luke,
puść mnie – powiedziałam w końcu, przełykając ślinę, świadoma konsekwencji moich
słów. Podniósł na mnie swoje oczy zdumiony, ale posłusznie otworzył ramiona,
pozwalając mi zejść z siebie. Stanęłam przed nim, czując się jak totalna
idiotka. – Muszę już iść.
Skinął głową
i ruszył za mną, doganiając mnie po kilku długich krokach. Szliśmy obok siebie
w milczeniu, oboje z rękami w kieszeniach, unikając swojego wzroku.
-
Chrissie – rzekł z powagą, zwracając na siebie uwagę. Zacisnęłam oczy i
zerknęłam na niego, bojąc się tego, co mogłam zobaczyć. Jego twarz była blada,
w przeciwieństwie do mojej, nadal pokrytej czerwienią. – To, co się stało…
- Nic
się nie stało – przerwałam mu gwałtownie, stając na środku chodnika. Moje ręce
drżały, cała w środku byłam emocjonalnym wrakiem. Nie potrzebowałam kolejnych
problemów. Wystarczył mi Ashton, którego nie mogłam wyrzucić ze swoich myśli,
chociaż bardzo próbowałam. Nawet całując Luke’a czułam na sobie pogardliwe
spojrzenie Irwina, oceniające mnie krytycznie za to, co robiłam. Ashton był
kłopotem, a Luke był kolejnym. To tak jakbym stała na rozdrożu bez drogowskazu,
mając za plecami pędzące auto. Zawsze mogłam iść na przełaj i wylądować jako
kolejna dziwka Clifforda… Prawda?
- Było
błędem? – Luke zaśmiał się gorzko, wbijając we mnie spojrzenie.
- Tak,
Luke – odparłam twardo, patrząc jak jego zazwyczaj ciepłe spojrzenie staje się
stalowe i niewzruszone. Błękit oczy zastąpiła zimna szarość, to zabolało, ale
było konieczne. Nie wiedziałam, czego chcę. To fakt. Ale wiedziałam, że nie
chcę Luke’a. Nie w ten sposób. – Było kolejnym błędem, z którym oboje musimy
nauczyć się żyć. Chociaż w tym przypadku polecałabym o nim zapomnieć, tak dal
naszego wspólnego dobra.
- Wiesz,
co w tym jest najśmieszniejsze, Chriss? – zapytał Luke. Na jego szyi pojawiły
się pulsuje żyły, jednak kiedy znowu przemówił, głos miał spokojny. – Że odrzucasz
mnie dla mojego najlepszego przyjaciele.
- O
czym ty kurwa pieprzysz?
-No
błagam cię – zaśmiał się gorzko. – Oboje dobrze wiemy, że twoją głowę zaprząta
Ashton. I nie próbuj się z tego wykręcać.
Zacisnęłam
pięści, powstrzymując się, żeby go nie uderzyć.
- Wiesz
co? – krzyknęłam ze złością, aż ptaki na drzewie obok nas poderwały się do
lotu. – Masz rację! Może nawet bardziej niż ci się wydaje!
- I co,
wyobrażałaś sobie jego, jak się całowaliśmy? – zakpił ze mnie, podnosząc głos.
- To
akurat powinna być ujma dla ciebie – warknęłam, piorunując go wzrokiem.
- Po
prostu to powiedz, Chrissie – chłopak przeczesał palcami włosy, które były
teraz targane przez wiatr. Elektryczność, która sypała iskrami pomiędzy nami
zamieniła się w pioruny, którymi najchętniej jedno by rzuciło w drugie. On,
zraniony odrzuceniem, ja zdenerwowana konfrontacją z własnymi uczuciami. Bo tak
właśnie było; ten pocałunek uświadomił mi jedną rzecz, której bałam się
najbardziej na świecie. Brałam od jakiegoś czasu poprawkę na to, nie byłam
głupia. Wolałam jednak ślepo wierzyć, że może jeszcze to nie był ten moment, że
może jeszcze była dla Mie nadzieja. Palce Luke’a na moim policzku przekonały
mnie jednak ostatecznie.
- Co
mam powiedzieć?
- Co do
cholery czujesz, bo chyba jeśli ktoś cię do tego nie zmusi, to będziesz wpadać
w ramiona każdego faceta na ulicy – warknął Hemmings, marszcząc nos.
- Zależy
mi na nim, jesteś zadowolony? – krzyknęłam, czując, jak oczy mi zapiekły, wiec
otarłam szybko je, zanim jakakolwiek łza zdążyła spaść po moim policzku.
- Nie,
bo to nadal nie jest to, co czujesz – prychnął, robiąc krok w moją stronę.
Zaczął się bawić swoim kolczykiem w wardze, dekoncentrując mnie tym.
-
Chcesz usłyszeć że go kocham? – roześmiałam się bez cienia radości. – Bardzo dobrze.
Kocham go. Kocham Ashtona. Czy teraz szanowny panicz jest dumny?
Luke
rozszerzył usta w zdumieniu, zszokowany moimi słowami. Gdyby nie fakt łez
płynących po moich policzkach, prawdopodobnie moja reakcja byłaby podobna. Nie
miałam siły udawać. Nie mogłam już dłużej zaprzeczać, że to, co czułam, było
przypadkiem albo bez znaczenia. To miało znaczenie. Zawsze tak było.
Dwa
słowa. Dwa błahe z pozoru słowa, wypowiedziane na głos miały jakby wiążącą moc.
Nie dało się ich cofnąć, bo miałam na myśli dokładnie to, co powiedziałam.
Wymierzyłam sama sobie policzek, który trafił zamiast w twarz, to w moje serce.
Calum miał rację – w końcu uderzyłam w mur i to zabolało, tak cholernie
zabolało.
- Musze
już iść – zanim Luke zdążył mi odpowiedzieć, minęłam go i ruszyłam przed siebie,
starając się wrócić do normalnego tępa oddychania. Tego było po prostu za dużo.
Jak ludzie mogą wytrzymać cos takiego? Zakochanie? Co to tak naprawdę znaczy?
Dlaczego w ogóle myślę, że jestem…
Zielone
światła na ulicach były po mojej stronie. Nic mnie nie zatrzymywało, każdy
autobus przybył na czas, jakby mnie pospieszając przed powrotem do domu. Nie
trudziłam się żeby poczekać na windę, wbiegłam po schodach na piętro i stanęłam
przed drzwiami, nerwowo wyszarpując klucze i otwierając drzwi. Zamknęłam je za
sobą i oparłam się o ścianę przedpokoju, zbierając myśli. To wszystko było
takie dziwne, takie szybkie, takie… Inne. Nie w moim stylu. I w jakiś sposób –
podobało mi się.
W
mieszkaniu pachniało jedzeniem; nie jestem w stanie powiedzieć czym, mieszkanka
ziół unosiła się w powietrzu, prowadząc mnie do kuchni, w której stał Ashton i
w tamtym momencie grzebał w szafkach, klnąc pod nosem. Zaśmiałam się cicho, obserwując
go, jak krzątał się między półkami, zajęty swoim światem. Już kiedyś widziałam
go w akcji, ale jego robienie naleśników skończyło się dymem na pół mieszkania,
więc nie wierzyłam za nadto w jego możliwości kulinarne. Tym razem jednak
wyglądało, że chłopak wiedział, co robi. Odwrócił się w końcu w moim kierunku,
prawdopodobnie czując na sobie mój wzrok.
- Nie
miałaś być później? – zapytał, marszcząc brwi. Moje usta rozszerzyły się w uśmiechu,
nad którym nie mogłam zapanować. A
pieprzyć to.
Podeszłam
do niego i bez najmniejszych skrupułów zarzuciłam ręce na jego szyję, zmuszając,
by się lekko pochylił. Zdziwiony spełnił moje żądanie, patrząc na mnie
ciekawie, kiedy cmoknęłam go lekko usta. Widziałam, jak jego źrenice
rozszerzają się, ale w tamtym momencie puściłam go i wyszłam z pomieszczenia,
śmiejąc się sama do siebie.
- Co to
miało znaczyć? – zapytał Ashton, stając w drzwiach mojego pokoju i obserwując,
jak uśmiecham się sama do siebie. Zaczerwieniłam się i spuściłam wzrok na
podłogę.
- Nie
wiem – odpowiedziałam wzruszając ramionami, naginając lekko prawdę. Nie musiał
jeszcze wiedzieć. Nie wyskoczę do niego jak zabawka z pudełka ze stwierdzeniem „och,
no wiesz, podobasz mi się, chodźmy do łóżka”.
- Ja
też nie, ale mogłabyś to robić częściej – Ashton zaczął się śmiać i zostawił
mnie samą, wyraźnie z czegoś zadowolony.
Podobno
zakochana osoba jest w stanie zrobić nawet najgłupsze rzeczy. Skoczyć z mostu,
rzucić się w ogień, skłamać, spontanicznie pocałować na środku Times Square. Nie
mysli trzeźwo. Jej organizm wytwarza nadprogramową ilość endorfin, hormonów
szczęścia. I jeśli to prawda… To moje ciało było tym wypełnione. To
zdecydowanie mi się to podobało. Nigdy nie czułam się tak dobrze.
__________
Kochani, dziękuję Wam za całe wsparcie, jakie mi dajecie. Jesteście naprawdę niesamowici i nawet nie zdajecie sobie sprawy, z jaką radością czytałam Wasze komentarze. Jesteście niezastąpieni.
Kocham mocno!
Czytajcie, komentujcie... Wiecie co robić :) Jeśli czytasz, to co Ci szkodzi skomentować ;)
#TroubleFF
TAAAAK
OdpowiedzUsuńKOCHAM
kocham Cie Mary za to ff, jesteś moim mistrzem ♥
+ dlaczego wydaje mi się, że Luke był podstawiony przez Ashtona?
Usuńcudowny rozdział! tylko troche szkoda luke'a. czekam na następny :) x
OdpowiedzUsuńO JEZUSIE ;--; KOCHAM CIĘ KURWA KOCHAM ♥ ♥ XX
OdpowiedzUsuńKocham Cie i to co robisz !
OdpowiedzUsuńAsh musi jej wkońcu powiedziedziwć że pamięta xd bo pamięta....prawda?
@Katy_Milla_
O M G
OdpowiedzUsuńNIE NIC
JA TYLKO UMARŁAM
CHRISSIE GO KOCHA *_*
NIE, CAPSLOCK, CAPSLOCK.
CUDOWNY.
ŚWIETNY.
PRZECUDOWNY.
NIE NIE WIERZĘ...
doydykststkdkdykdyk <3
Kocham, Kat x
(@katluvsirwie)
CUDOOOOO!!!!KOCHAM CIĘ!!!
OdpowiedzUsuńkocham cię ! omomomo oby tak dalej ! <3
OdpowiedzUsuń✗
KOCHAM CIĘ, WIESZ?
OdpowiedzUsuńIDEALNY!
OdpowiedzUsuńKocham to!!!!!
OdpowiedzUsuńO boze. Przez caly czas czytalam i fangirlowalam. Czytam i fangirluje, czytam i fangirluje.
OdpowiedzUsuńEmocje biora gore.
Nie wiem co pisac, bo mnie zamurowalo i nie wiem jak poskładac zdania. Powiem, ze mnie zaskoczyłas tym rozdzialem. Tym ze Chrissie powiedziała ze kocha Ashtona boze i pocałunek z Lukiem, a potem Ashton w kuchni ugh...
Chyba mnie zabiłaś xD
To jest idealne, kocham cie za to.
Jejku teraz tylko czekac az sie okaze czy Ashton jednak pamieta Chrissie. Bo pamieta raczej nie?!
MARY JESTES MOIM MISTRZEM WIESZ?
@perfvirwin
Jejku czy ja płacze? Idk ale to było wzruszające (a jestem uważana za osobę bez serca). Najpiękniejszy rozdział jaki kiedykolwiek czytałam. Pewnie będę myśleć o tym przez całą noc i wyobrażać zakochanych Chrissie i Asha. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział. Życzę weny xx /@bestii_
OdpowiedzUsuńOMFG PIERWSZA. TYLE WYGRAĆ O.O
OdpowiedzUsuńTa końcówka >>>>>
Puerwszy raz czytalam cos z tak ogromnym usmiechem na jstach a szczegolnie koncowke
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Hemmingsa, ale moze teraz sie z niej wyleczy?
A Ashton chyba powinien zalozyc okulary,bo oslepl skoro nie widzi, ze ona go kocha
On ja zreszta tez hah
Przypuszczałam, że Luke może być zakochany w Chrissie. Przez to wyczuwam dramy *-* (DRAMY TO ŻYCIE!)
OdpowiedzUsuńAle kiss z Ash'em mnie zdziwił i mi podobał. To było słodkie <3
~ luvmypizza_
♥♥
OdpowiedzUsuńawwwww...... to chyba mój ulubiony rozdział jak do tej pory. bardzo mi się podoba. czekam na kolejny. :)
OdpowiedzUsuńjak była ta scena z Luke'm to słuchałam sobie The 1975 Robbers i był koniec And she says:
OdpowiedzUsuń"Babe. You look so cool"
You look so cool
You look so cool
You look so cool
You look so cool
You look so cool
tak mi sie wpasowało <3
ooooooooo szaleństwo Luke ale namieszałeś ale ci sie dziwić , a co do Ashtona to dobrze postąpiła ,koncowka mnie zaskoczyła myślałam ze zachowa sie inaczej ale kobieta zmienna jest ;) Czekam na następne !!!!!! Niech będzie więcej całowania z Ash. ale takich bardziej namiętnych :P haha;-) K.
OdpowiedzUsuńKurde, ja ogolnie uwielbiam Luke'a, a w tym opowiadaniu to taki upierdliwy pierdziel, nosz jak czytam fragmenty z nim to mnie krew zalewa. Wbil sie nagle i zaczyna ja calowac, halo, koles minelo kilka lat, no przepraszam bardzo! Bezbrzeznie mnie irytuje, wybacz, hahaha XD
OdpowiedzUsuńOna i Ashton sa przeuroczy, serio, moglabym caly czas czytac o nich jako o gruchajacych golabkach, ale... to juz nie ejst wtedy Chrissie i Ash, oni pogrywaja i wyzywaja sie, a nie caluja i trzymaja za raczki :l Poza tym byla mowa o tej ich 'grze', czyzby Chrissie przegrala? Cholera, no, mam wrazenie, ze w nastepnym rozdziale nam cos walniesz i bede ryczec jak nienormalna!
Wspominalam juz chyba, ze uwielbiam twoj styl pisania? Czekam na nastepny i zycze weny :*
o matko
OdpowiedzUsuńkocham cię kurde
najlepszy rozdział ever x
JEZU NAJPIERW GO POLICZKUJE, PÓŹNIEJ CAŁUJE HAHAH NAJLEPSZA KOCHAM KOCHAM STRASZNIE <3
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NASTĘPNY ŚWIETNY ROZDZIAŁ ♥
@Queen_Pillow
zapraszam do siebie :)
GENIALNY *O* ALBO TO MI SIE WYDAJE ALBO LUKE SPECJALNIE SPOTKAL SIE Z CHRISSIE. CZEKAM NA NASTEPNY <3
OdpowiedzUsuńHah kocham postać Luke'a. Zakochana Chrissie hmmm to chyba nie w jej stylu prawda ? Haha, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej . Pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńJeszcze mała prośba. Mogłabyś podać link do swojego aska ?
Usuńhttp://ask.fm/xVioletHillsx :)
UsuńOMG BCVAUHYVUFKNBVHKV ZAJEBISTY ROZDZIAŁ
OdpowiedzUsuńWow, no to się porobiło. Luke "otworzył" Chrissie oczy na to co naprawdę czuję, i z jednej strony fajnie, ale szkoda mi Luke. Ale jak to mówią zawsze ktoś musi ucierpieć. Już nie mogę się doczekać nastęnej części. Mam nadzieję, że między Chrissie i Ashton'em wszystko sie dobrze układało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥
S.
O mój Boże *-*
OdpowiedzUsuńTo jest takie piękne ! Tylko biedny Luke :(
Czekam na następny:))
Szkoda mi Luke'a :C Pomimo, że cieszę się z tego, że Chrissie wreszcie przyznała się co ją męczy :333 Ashtona reakcja :DD <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńZ rozdziału na rozdział jestem coraz bardziej wciągnięta w to opowiadanie, oby tak dalej C: ♥♥♥ xx
Mam takie wrażenie, że Luke zrobił to specjalnie bo nie mógł dużej patrzeć na to co ona wyprawia, ale w sumie sama nie wiem...w każdym bądź razie wreszcie przyznała się do swoich uczuć <3. Takie jedno pytanie : Jak wchodzę na twój blog 10 marzeń ( o ile dobrze napisałam nazwe, ale pewnie wiesz o co chodzi) to pisze, że to tylko dla zaproszonych czytelników...Zmienisz to? Będziesz dalej pisać ten blog? Po prostu bardzo mi się podobał...:)))
OdpowiedzUsuńKOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM KOCHAM I JESZCZE RAZ KOCHAM CIBIE I TE FF
OdpowiedzUsuńO MÓJ BOŻE !!!!! <3 to było takie javyhshkifdvjkggdg <333
OdpowiedzUsuńMary kocham cię <3 ten ff jest taki, taki... No taki zajebisty, nawet bardziej niż zajebisty, nie mam słów by go opisać
OdpowiedzUsuńjejuuu zakochałam się w tym rozdziale! <3
OdpowiedzUsuńjak ja bardzo chcę żeby oni byli razem! :D
rozdział cudnycudnycudny <3 czekam na następny! <3
@EdytaZajac
o kurcze jakie emocje! jaka akcja! Chrissie w końcu przyznałaś się do tego co oczywiste :) zobaczymy co z tego będzie... nie mogę się doczekać następnego rozdziału patrząc jeszcze na końcówkę :3 zajebistą końcówkę
OdpowiedzUsuńSkarbie zaskakujesz mnie każdym kolejnym akapitem xx
Genialny rozdział!
OdpowiedzUsuńCóż myślałam, że Chrisse dłużej wytrzyma, ale jak długo można trzymać w sobie takie emocje. ^^ Wiem coś o tym....
nareszcie się przyznała pfff szkoda tylko że trochę kosztem lucasa ale takie zycie lol
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny xx
@Toriixdd
no i supi <3
OdpowiedzUsuńo nie, za dużo feels, to nie jest fajne. dziewczyno, chcesz, żeby mi pikawa nie wyrobiła? wyznanie luke'a, pocałunek, wybuch chrissie, buziak z ashtonem i ta końcówka o miłości *.* to za dużo, za dużo jak na jeden rozdział! aż nie wiem co napisać. jestem oczarowana, szczęśliwa i rozbita zarazem. z jednej strony radość mnie rozpiera, bo weild wreszcie uśmiadomiła sobie, co czuje do ashtona, on chyba też co nieco załapał i ich historia może mieć szczęśliwe zakończenie, to może być początek nowej, pięknej i trwałej miłości, ale co w takim razie z hemmo? tu jest pies pogrzebany. nie mogę czytać o bólu wymalowanym na jego twarzy, pogardy i obojętności, oznaki że się poddał. ugh, mam nadzieję, że wpadnie na dupę jakich mało, która okaże się mądra i urocza, dla której straci głowę. i chuj. xx
OdpowiedzUsuńomg
OdpowiedzUsuńcudowny
Tak bardzo idealny
OdpowiedzUsuńNajleprzy rozdział !!!!! Kocham <3!!!! Dużo weny !
OdpowiedzUsuńUjmując krótko: współczuję Luke'owi, kibicuję Irwinowi i Weild, ale wyczówam jakieś nieciekawe wydarzenia.
OdpowiedzUsuńZAWAŁ I ZGON. UWIELBIAM CIĘ, PISZ DALEJ!
OdpowiedzUsuńBiedny Lucas :c
Uwielbiam to opowiadanie asdfghjklasdfghjkl e
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham to ff !!!
OdpowiedzUsuńCudownie piszesz czekam na następny @xxunbrokenx