Rozdział 4


Lauren miała rację. Irwin decydował się zazwyczaj nie pojawiać w domu, a jeśli już w nim siedział, to późnym wieczorem na kanapie przed telewizorem w salonie. W gruncie rzeczy starałam się nie wchodzić mu w drogę, bo jak to mówią, swojego wroga trzeba najpierw poznać, zanim wymierzy mu się karę. Problem polegał na tym, że jeśli Ashton zaszczycił mnie swoja obecnością, to sprawy przyjmowały… zadziwiający obrót.
To nie jest łatwe żyć w jednym mieszkaniu z dupkiem, którego ego wyrasta na więcej metrów niż Statua Wolności. Przysięgam, to niemal tak samo irytujące jak nierozmieszany cukier w kawie o poranku. Nie wiem, skąd w Ashtonie tyle pychy i samouwielbienia. Potrafię zrozumieć, że człowiek, mający klatę na którą ślini się prawdopodobnie nawet jego najlepszy przyjaciel, może być nieco zadufany w sobie, ale Irwin to beznadziejny przypadek, prawdopodobne nieuleczalny.
Nie zliczę, ile razy w przeciągu naszego pierwszego miesiąca życia razem wydarłam się na niego, żeby założył koszulkę. Albo żeby naciągnął na ten swój „perfekcyjny” tyłek coś więcej niż bokserki.  To było rozpraszające, szczególnie, kiedy starałam się skupić na nauce, do której postanowiłam się przyłożyć jak nigdy. Potrzebowałam tego głupiego papierka z uczelni, od a dzieliły mnie od niego jakieś dwa lata meczących studiów i pewien blondyn w czerwonych slipkach na kanapie.
Czasami miałam wrażenie, że prowokuje mnie specjalnie. Czasami wydawało mi się, że po prostu taka jego natura, że ten typ tak ma. A z czasem odkryłam, że jedynym sposobem było ignorowanie jego zachowań.
- Gdzie jest cukier? – zapytałam dzisiaj rano. – Miałeś kupić cukier.
- Jesteś tak słodka, że mi cukier niepotrzebny – odparł na to Ashton. Wcześniej wyprułabym mu flaki za taki komentarz, tego ranka po prostu wyciągnęłam miód z szafki i posłodziłam herbatę, nawet nie zaszczycając imbecyla spojrzeniem. Jestem niemal pewna, że jego rozczarowany wzrok podążył za moim tyłkiem, a on sam żałował, że nie ma w oczach rentgena.
Chociaż promienie rentgenowskie nie były mu potrzebne, żeby mieć okazje zobaczyć mnie w dwuznacznych sytuacjach. I chyba to mnie irytowało najbardziej, bo o ile głupotę, arogancję i brak ogłady jestem w stanie zdzierżyć, tak bycia chamskim podglądaczem jest poniżej wszelkiego poziomu i krytyki. Jeśli ktokolwiek miałby wystawiać punkty za zachowanie, to Ashton dostałby jakiś milion ujemnych. Chyba nie trzeba nic więcej dodawać.
Nie wiem, co takiego musiało się stać, ale chłopak nie wyszedł nigdzie rano. Całe szczęście, siedział zamknięty w swoim pokoju i widziałam go tyle, co wyszedł po coś do picia do kuchni. Wyglądał na zmęczonego, ciemne kręgi pod oczami sprawiały, że jego twarz sprawiała wrażenie dużo starszej, zwykle ułożone w uśmiechu usta zaciśnięte były w cienką kreskę. Miałam przez chwilę ochotę zapytać go o przyczynę tego fatalnego stanu, ale stwierdziłam, że obchodzi mnie to tyle, ile sok pomarańczowy, który chyba się znowu kończył. Nie cierpię soku pomarańczowego.
Krzesło, na którym siedziałam, było białe, drewniane i niesamowicie niewygodne, ale przynajmniej motywowało mnie do skończenia kolejnego z rzędu nudnego eseju na angielski. Moment, w którym usłyszałam dzwonek do drzwi, był po prostu zbawieniem – jak dzwony z niebios. Podniosłam się i idąc w kierunku przedpokoju, krzyknęłam przez ramię, że ja otworzę. Nie spodziewałam się nikogo oprócz Bay albo rozhisteryzowanego Chrisa, którzy co jakiś czas przecież obiecali wpadać; znajomi Ashtona nie pojawiali się w tym miejscu, a przynajmniej nie wtedy, kiedy ja byłam w pobliżu. Nie ubolewałam, nie jestem zainteresowana w najmniejszym stopniu socjalizowaniem się z nim i jego bandą obdartusów.
Nie patrząc przez wizjer, otworzyłam drzwi na oścież. I to był bardzo zły wybór.
- Ash… CHRISSIE? – chłopak przede mną wyraźnie zachłysnął się powietrzem. Ja sama zrobiłam wielkie oczy i rozchyliłam usta w niedowierzaniu. Mogłam się spodziewać akwizytora, sprzedawcy pizzy, namolnego sąsiada, który stwierdził, że jestem tanią dziwką, ale z pewnością nie przeszło mi przez myśl, że w progu stanie mi nie kto inny, jak Luke Hemmings. Kolejny duch przeszłości.
- Luke? – Odpowiedziałam pytaniem, niemal nie krztusząc się. Mrugnęłam kilka razy szybko, jakby upewniając się, że nie mam zwidów. Nie miałam, wysoki na przynajmniej metr dziewięćdziesiąt niebieskooki blondyn patrzył na mnie z takim samym niedowierzaniem, żyw i zdrów.
– Co ty tu do cholery robisz? – jego kąciki ust uniosły się. Dawno nie widziałam tego uśmiechu; coś dziwnego ukuło mnie w dole brzucha.
- Mieszkam – burknęłam. Wyszłam na klatkę schodową i zamknęłam za sobą cicho drzwi, tak, żeby Ashton nie usłyszał. Nie wiem, dlaczego, ale chciałam zachować fakt znajomości z Lukiem w tajemnicy. – Tak jakby.
- Czekaj, zwolnij, Plastusiu. Mieszkasz z Irwinem? – zapytał cicho, załapując szybko, że nie miałam ochoty, aby pewne informacje doszły do uszu mojego współlokatora. – Pamiętam, że wspominał coś o wynajmie pokoju w tej jego ruderze, ale nie spodziewałem się spotkać akurat ciebie. Byłaś raczej ostatnią osobą na mojej liście potencjalnych kandydatów.
- No popatrz ty popatrz – warknęłam. – Jakie to życie zaskakujące.
Luke uśmiechnął się, odsłaniając górny rząd zębów; jeden z nich był wyraźnie nadkruszony, bo biała plomba przebijała się przez szkliwo. Nie pamiętałam tego.
- Ostatnio widzieliśmy się jakiś cztery lata temu, nie dziw mi się.
- Szmat czasu – skinęłam głową, przestępując z nogi na nogę. Nie byłam pewna, o czym chcę z nim rozmawiać, ani czy powinnam, ale po twarzy Luke’a, która momentalnie się rozjaśniła widziałam, że ma plan. Miał minę, po której łatwo było wywnioskować, że odmowa jest niemile widziana i niewskazana.
- Plastusiu, przyszedłem tutaj trochę w innym celu, ale w sumie moje plany mogą poczekać – Stwierdził blondyn, przeczesując włosy palcami. Używał najbardziej znienawidzonego przeze mnie przezwiska, jakie tylko ktokolwiek na tej ziemi mógł mi nadać. Dlatego pokazywanie się z Lukiem przy znajomych było niebezpieczne – od zawsze, bo wiedział o mnie zdecydowanie za dużo. Ale czego się spodziewać po dwunastu latach znajomości? Skrzywiłam się nieznacznie. – Pamiętasz tamto wzgórze, na które zawsze chodziliśmy po szkole?
- Mieliśmy może po dwanaście lat – zachichotałam na samo wspomnienie. Nie jestem pewna, które z nas było tym bardziej niegrzecznym dzieckiem, ale chyba po prostu doskonale się uzupełnialiśmy. Byłam ja i Luke, Luke i Chrissie. Wiecznie nierozłączni, jak brat i siostra. Tylko, że brat i siostra nie pieprzą się na każdym kroku, w każdej wolnej chwili. Co prawda to przyszło później, od tego się wszystko zaczęło. On był pierwszym, ale to nie była ta historia, w której pierwszy zostaje też ostatnim.
- Coś koło tego – odparł Luke. – Dawno tam nie byłem. Pora to zmienić.
- Zakładam, że nie mam większego wyboru?
- Nie. Nie bardzo.
Pokręciłam głową niezadowolona. Nie było sensu się kłócić, wiedziałam to z doświadczenia. Potarłam ręką czoło.
- Daj mi pięć minut.
***
Luke ciągle o czymś mówił, opowiadał, próbował zadawać mi pytania, na które odpowiadałam raczej zdawkowo. Zostałam wzięta z zaskoczenia, dlatego zamiast skupiać uwagę na blondynie, ja dryfowałam myślami daleko, krzywiąc się od wspomnień z nim związanych; ku mojemu przerażeniu wiele z nich się zatarło, a jedynie to ostatnie, boleśnie świeże, powracało raz za razem i stawało przed oczami. Ile razy starałam się je odgonić, tyle razy powracało, jak niechciany koszmar.


*
Dotknął jej ramienia, gładząc opuszkami palców nagą skórę. Blondynka obok niego jeszcze spała, powieki były półprzymknięte, a oddech słodko zwolniony. Gdzieś na jego twarzy błąkał się uśmiech, który nie chciał zejść, chociaż bardzo się starał. Czuł szczęście, rozpierające go od koniuszków palców aż do czubka głowy, coś, czego nie chciał przyznać nawet sam przed sobą. Ta mała, blond włosa istota, która skulona leżała obok niego, była zawsze całym jego światem. Od kiedy pamiętał, liczyła się tylko ona; wtedy, kiedy bawili się śniegiem, zawsze dawał jej wygrać. Albo kiedy przyłapali ich na ściąganiu w szkole średniej, to on przyjął całą winę i został zawieszony, nie ona; był z nią przy jej pierwszym zawodzie miłosnym, w duchu przeklinając, że nie widziała jak bardzo jest w nią wpatrzony. Telefony o trzeciej nad ranem z prośbą o odebranie z kolejnej dziwnej imprezy, na której się znalazła. Chłopcy traktowali ją źle, a ona i tak nie widziała prawdy. Nie chciała przyznać, że jedynym lekarstwem na jej ból i lęk był on, zagubiony we mgle przyjaciel, trzymany wiecznie w ryzach. Ile razy był bliski przyznania się do swoich uczuć? Zdecydowanie zbyt wiele było sytuacji, w których musiał gryźć się w język. Chciał wbić do jej blond główki, że należała do niego. Ale dawał jej czas, pozwolił samej odkryć, że chodzenie w kółko nie prowadzi do niczego. Że w końcu i tak da mu zielone światło i zapomni o wszystkich idiotach, którzy złamali jej serce.
I ten dzień nadszedł, chociaż nie wyglądał tak, jak on sobie wymarzył. Łóżko w pokoju gościnnym na imprezie jego przyjaciela było niesamowicie niewygodne, ale spełniło swoje zadanie, bo otworzyło jego księżniczce oczy. Zaczęli odkrywać w siebie, na nowo dzień po dniu, dając upust emocjom. I to napawało go szczęściem, którego nie rozumiał.
- Kocham cię – wyszeptał jej do ucha. Nie spodziewał się, że w tym momencie uniesie powieki i spojrzy na niego w ten sposób, pełen zdziwienia i bólu. Jej oczy zeszkliły się, ale były to zły złości, nie radości.
- Luke, nie – zadrżała, wstając gwałtownie. – Nie.
- Chrissie nie rozumiesz – zaczął.
- Nie muszę. Nie dzwoń do mnie, nie pisz, nie kontaktuj się ze mną. Zniknij z mojego życia – wyszeptała, nakładając na siebie ubrania. – To nie miało nastąpić.
Usłyszał tylko trzaśnięcie drzwiami. Zapach jej różanych perfum unosił się jeszcze kilka tygodni w jego pokoju, ale w końcu wywietrzał, razem z uczuciami, które, pielęgnowane tyle lat, zostały zdeptane kilkoma szorstkimi słowami, pokruszone jak szkło.
*

- Plastuś, słuchasz mnie? – zapytał Luke, kiedy usiedliśmy na zboczu góry. Kiedyś rosła tutaj trawa, dzisiaj wszędzie było mnóstwo piasku. Musiało się tutaj przewinąć naprawdę wielu ludzi.
- Mhm – mruknęłam, odwracając wzrok od jego twarzy. Było mi wstyd, bolało mnie serce. Nie jestem pewna, czy dlatego, że potraktowałam go jak ostatnia szmata, czy dlatego, ze Luke zdawał się ruszyć dalej.
- Co w takim razie powiedziałem? – rzucił we mnie pytaniem, zirytowany.
- Coś o pozycji firmy od kremów do depilacji męskich pach na giełdzie? – rzuciłam pierwszą rzecz, która przyszła mi do głowy. Blondyn wybuchnął śmiechem i objął mnie ramieniem; poczułam się na początku niekomfortowo, nieprzywykła do takich aktów czułości, ale chwile później przylgnęłam do niego całą sobą, czując, jak bardzo brakowało mi przez te lata jego dotyku.
- Nie głuptasie – zaśmiał się. Jego śmiech był kolejną rzeczą, która się w nim nie zmieniła. – Chciałem wiedzieć jak radzisz sobie z Ashtonem.
- Och – mruknęłam, tracąc znowu koncentrację. – Bywało gorzej. Kiedy się go ignoruje, bywa całkiem znośny.
- Widzę, że całkiem szybko odkryłaś główny sposób na niego – Luke odsunął się ode mnie i spojrzał na panoramę miasta, która rozciągała się przed nami. – Chrissie, uważaj na niego.
Popatrzyłam na niego z zainteresowaniem. Zawsze wypowiadał te słowa w stosunku do kolesi, z którymi akurat się spotykałam. Uniosłam brwi, pytająco.
- Po prostu… - Luke zaczął, ale przerwał, jakby dobierając właściwe słowa. – To jest ten typ człowieka, który jednego dnia ma w łóżku jedną pannę, a następnego inna robi mu śniadanie.
- Co ty nie powiesz – parsknęłam śmiechem, zakrywając usta dłonią. Luke parsknął, od razu załapując, o co mi chodzi. Taka była nasza natura, rozumieliśmy się bez słow. Dobrze było wiedzieć, że niektóre rzeczy się nie zmieniły.
- Och – Luke zaczął się śmiać, a ja dołączyłam do niego. To wcale nie było nieodpowiednie, uczucie zażenowania znikło tak samo szybko, jak się pojawiło. – Rozumiem.
Nie jestem pewna, o czym rozmawialiśmy przez następną godzinę, ani co robiliśmy, kiedy odprowadzał mnie do domu. Wiedziałam jedno, odzyskałam kogoś ważnego w moim życiu, a to był kolejny krok do odzyskania normalności. Jakakolwiek ona by nie była.
- Mogę mieć do ciebie prośbę? – powiedziałam, zwracając twarz ww jego kierunku.
- Zawsze, Plastusiu.
- Nie mów na mnie Plastuś, to po pierwsze – parsknęłam. – A po drugie… Nie mów Ashtonowi że się znamy.
Luke skinął głową, nie zadając pytań. Poczułam, jak kamień spada mi z serca.
- Hej Chrissie – zaczął chłopak, kiedy mieliśmy się rozstać pod kamienicą. – Nigdy ci nie powiedziałem czegoś ważnego.
- Luke proszę, nie zaczynaj – jęknęłam, szturchając go delikatnie w ramię. Nie chciałam wracać do przeszłości, nie czułam potrzeby, by odgrzebywać zaschnięte emocje. Te rany się zagoiły w naszych sercach, po co wyciągać nóż i je rozkrajać?
- Zamknij się – warknął. Jego oczy zabłyszczały dziwnie, kiedy nasze spojrzenia się spotkały. - W ubraniach nie wyglądasz tak dobrze jak bez, Chrissie.
- Wypchaj się, Hemmings – pokręciłam tylko głową, przytuliłam szybko Luke’a i weszłam do klatki, zostawiając uśmiechniętego idiotę na zewnątrz. Wydawało mi się, że zostało mi tylko wyjaśnić zniknięcie Ashtonowi, ale w sumie nie powinnam tłumaczyć przed własnym współlokatorem, jakkolwiek gorący by nie był, dlaczego nie siedziałam na dupie w domu. Nie byłam jego własnością.
Przemknęłam przez drzwi wejściowe najciszej jak mogłam i od razu weszłam do łazienki. Zimny prysznic po takim wieczorze był zdecydowanie czymś, czego potrzebowałam. Musiałam oczyścić umysł, symbolicznie wytrzeźwieć i poukładać sobie w głowie kilka rzeczy, jak na przykład odzyskanie przyjaciela, którego serce porwałam na strzępy.
Nigdzie nie paliło się światło, wiec uznałam, że Ashton albo wyszedł, albo śpi, zamknięty w tym swoim śmierdzącym legowisku. Nie pofatygowałam się zamknąć drzwi, bo i po co? Zostały lekko uchylone, puszczając wiązke światła na korytarz. Weszłam do wanny, zasłoniłam ją zasłonką i napuściłam wodę, decydując się na kąpiel z bąbelkami, dokładnie taką, jaka zawsze wprawiała mnie w dobry nastrój. Na świecie nie ma nic lepszego niż piana z płynu do kąpieli dla dzieci.
Jakieś trzydzieści minut później dowiedziałam się, w jakim celu ktoś zamontował w drzwiach zamek. Po ponad dwudziestu latach życia na tej planecie, Ashton Irwin mnie oświecił. Dzięki Bogu, co ja bym bez niego zrobiła.
Najpierw usłyszałam szmer rozsuwanego wejścia.
Potem czyjeś gołe stopy dotknęły posadzki.
Woda z kranu nad umywalką została odkręcona, a ktoś, kto wszedł do pomieszczenia ochlapał sobie nią twarz. Chwyciłam ręcznik wiszący nade mną w momencie, w którym męska dłoń rozsunęła kotarę.
- Cholera, Ashton! - pisnęłam, szybko zakrywając ciało puszystym materiałem i opatuliłam się nim ciasno. - To łazienka, a nie pokój gościnny, wynoś się!
Ashton zrobił krok w tył, zszokowany, ale szybko na jego głupiej twarzy pojawił się uśmieszek. Zaczął lustrować moje nogi, które były zanurzone po kostki w schodzącej do ujścia wodzie i oblizał wargi, na co ja tylko jęknęłam zdegustowana.
- No no no… - mruknął, nie ruszając się z miejsca. – Jeśli zawsze będziesz naga, kiedy będziesz się na mnie denerwować, myślę, że mógłbym to jakoś znieść.
- Niedoczekanie twoje – warknęłam i wyszłam z wanny. Odepchnęłam go ręką, drugą nadal podtrzymując zakrywający mnie ręcznik; kąciki jego ust drgały, jakby powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. Pobiegłam na miękkich nogach do swojego pokoju i opadłam na łóżku. Moje serce biło z prędkością światła, tym razem z zupełnie nieznanej mi przyczyny. Albo może sama się oszukiwałam, że czynnikiem mojego nagłego zdenerwowania nie był Ashton Irwin?
__________

38 komentarzy:

  1. Genialny *-*
    @megatightening

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny, cudowny, boski omfg dcuvfbsodgubb
    @chejkairwie

    OdpowiedzUsuń
  3. O mój boże...
    Genialny, ale to wiesz ;p
    LUKE TO PRZYJACIEL ?!?!?! O MATKO !

    OdpowiedzUsuń
  4. BOŻE JAKIE TO GENIALNE JEST ŚWIETNE SERIO PRZEZ TEN FANFICTION ZAWIESIŁAM KOMPUTER ALE WARTIO BYŁO CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ HJFMDBNDCJM

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepszy moment w lazience haha
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  6. Nareszcie jest! Nie wiesz jak długo na niego czekałam x) Matko akcja w łazience najlepsza lmao haha oj Ashti xD czekam na jakieś Chrashton moments ale zapewne jeszcze sobie poczekam xD no cóż czekam na następny i pozdrawiam :)
    @LockyKitty

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział, jak zwykle.
    Doprowadziłaś mnie do stanu, że byłam zmuszona siedzieć tutaj od godziny 19:30 i odświeżałam stronę, mając nadzieję, że rozdział pojawi się wcześniej.
    Matko, naprawdę uwielbiam sposób, w jaki piszesz. Lekko opowiadasz historie głównych bohaterów, czuję się, jakbym była wśród nich. Cudownie.
    Mam tylko ogromny ból dupy, że wena odeszła z 10m. Pomoże mi tylko maść. Albo nowy rozdział. Mam nadzieję, że nie zrezygnujesz z pisania go, pozostaje mi tylko życzyć sporo natchnienia i pamiętaj - cierpliwości, cierpliwość się opłaca!
    Pozdrawiam cieplutko!
    @raknevrd :)

    OdpowiedzUsuń
  8. jhvkldsfhbnedbaosfn nie mogłam już się doczekać fjnisnbldnweieiher jak zwykle genialny xx czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Teraz nie wiemczy prolog dotyczył Luke czy Ashtona :D mam nadzieję że dowiemy się skąd Ash zna się z Luke :)

    OdpowiedzUsuń
  10. a co z 10 marzeń? ;c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 10 marzeń się pisze, bardzo powoli, ale się pisze :)

      Usuń
  11. Ahahahah poplakalam sie ze śmiechu czytając ten rozdział. Bardzo dobrze piszesz . Pozdrawiam i weny życzę ! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaaaaa! Cudowny!
    Pozdro
    @OpenForPeople xx

    OdpowiedzUsuń
  13. Sjsbsisbsjsnsj świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  14. A mnie ciekawi jaki interes miał do Ashtona Luke... Może to było coś ważnego? Może nie? I tak się tym będę przejmować lol xD

    Genialny zwiastun! Strasznie mi się spodobał :D

    Do następnego!
    bb ;] xx.

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział swietny :) Jak i filmik!!
    Zapraszam do siebie. mylife-moniblue.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Jakie emocje haha
    To fanfiction jest świetne i już się w nie wkręciłąm mimo, że są tylko 4 rozdziały, ale bardzo podoba mi się twój sposób pisania, czyta się szybko i przyjemnie i można to sobie łatwo wyobrazić :)

    Luke przyjacielem z dzieciństwa? No no no, tego się nie spodziewałam.
    Czekam na resztę chłopaków, aż zapoznają się z Chrissie.

    Moment w łazience najlepszy!

    Aha i zapomniałabym. Zwiastun też jest zajebisty, oglądałam go 3 razy xd

    @perfvirwin

    OdpowiedzUsuń
  17. Hahahahah po każdym PRAWIE zdaniu wybuchałam śmiechem XD Ostatnia scena najlepsza <3 Czekam na kolejny!! xx

    OdpowiedzUsuń
  18. Ajajaj! Się porobiło, i był Ashton. taki trochę bezczelny, ale uwielbiam te konfrontacje. ;) I jest także Luke, z którym było ciekawie. Chrissie jest taka...mało okrzesana? Jest podła! Dobra, nie będę wypominać jej błędów, ale kompletna masakra! A Plastuś, bo... Luke ma dziwne skojarzenia, chyba nie chodzi tu o duże uszy. ;) Skupmy się na teraźniejszości czyli - ja chcę dużo Ashtona i jego odzywek. ;) Masz to "coś" w swoim stylu!
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  19. ahahahaha świetny rozdział :D ale nigdy bym się nie spodziewała, że Luke i Chrissie się przyjaźnili i w ogóle xd ale jego teksty mnie rozwalają a Ashton to szkoda gadać hahaha :D uwielbiam ich ;) czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam ! xx

    OdpowiedzUsuń
  20. Świetne :D Pytanko co to za piosenka w Trailerze ? :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Bardzo podoba mi się Twój styl pisania :) Świetnie prowadzisz opowiadanie :)
    Czekam z niecierpliwością na kolejny <3
    Zapraszam do siebie:
    http://believe-for-destiny.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że z anonima, ale nie mogę zalogować się na swoje konto :c
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  22. OMG OMG OMG TO. JEST.GENIALNE!!! świetnie piszesz i strasznie ci tego zazdroszczę.
    Kocham Cię♡♥♡
    @LittleAlex1996

    OdpowiedzUsuń
  23. Kurczę, nawet nie wiem co napisać. Ten rozdział był fsbfajhsbf>>>>>
    Te teksty Ashtona, i wgl Ashton *-* Zastanawiam się co takiego mu się stało, że siedział w pokoju i nigdzie nie wychodził.
    Szkoda mi Luke'a, ale wygląda na to że się pozbierał. Chociaż nie wiemy co myśli :o
    Czekam na następny x
    @Toriixdd

    OdpowiedzUsuń
  24. Trochę mi przykro z powodu Luke, bo potraktowała go wręcz koszmarnie. Podziwiam go za to, że się pozbierał, to musiało być raczej ciężkie. I ... no tak Ash, dlaczego wcale mnie to nie dziwi... lol :P

    OdpowiedzUsuń
  25. Robi się coraz ciekawiej! Szkoda Luke'a, bo jeśli Chrissie znowu zacznie się nim bawić... A Ashton mnie rozbawia. :D

    OdpowiedzUsuń
  26. cudne xx Ash rozwalasz mnie :) Luke? no to bd ciekawie, czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  27. świetny. czekan na następny. :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Boże, dziewczyno, co to za genialny rozdział? Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać swoją pomysłowością, to naprawdę niesamowite, wszystko jest takie nieprzewidywalne. Czekam na kolejny rozdział i życzę weny, to oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
  29. Kurwa Uwielbiam. Masz zajebisty sposób pisania. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  30. nominowałam ciebie do liebster awards http://dark-and-black-gang.blogspot.com/2014/08/liebster-awards.html

    OdpowiedzUsuń
  31. Genialny rozdział. Mam słabość do tego opowiadania. Znajduje się na drugim miejscu w moich ulubionych. Zakochałam się w nim już od prologu, a z każdym rozdziałem zachwyca mnie coraz bardziej. Zwłaszcza, że pojawił się Luke! Chyba każdy głupi wie, że to mój crush, bo trąbię o tym na okrągło. Zawsze kiedy pojawia się w opowiadaniach, wywraca je go góry nogami. Moje uczucia również. I ta historia nie jest wyjątkiem, od teraz shippuję Lissie(?) ! Może być. Urzekła mnie ich historia. Biedny Luke, ciekawe czy faktycznie ruszył naprzód. Dobrze to ujęłaś, jego serce było rozpieprzone na maleńkie kawałeczki. Liczył na love story, ale nic z tego, kolego. To aż dziwne, że nie robił Chrissie żadnych wyrzutów, jakby puścił to w niepamięć. Mówta co chceta, oni jeszcze będą razem. Hemmo potrafi. Ale coś mi się nie widzi wizja ukrywania ich znajomości przed Ashtonem, przecież to wyjdzie przy ich pierwszym, wspólnym spotkaniu. Dlaczego właściwie chcą to ukrywać? Chrissie podświadomie chce od niego czegoś więcej? Co kryje się pod "załóż jakąś koszulkę, idioto!" ? Ta sytuacja w łazience ⇨ Ashton, debilu, trzeba było korzystać! xx

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to największa motywacja dla autora, nawet ten niepochlebny.